![Marcin Kędryna: Lataj z LOTem](https://d-pt.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/86/ab/666b18e7a266b_o,size,1088x550,opt,w,q,71,h,905d05.jpg)
Pada deszcz. Nic właściwie w czerwcu dziwnego, ale jakoś, mentalnie, nie byłem do tego przygotowany. Deszcz rzęsisty (jakież to piękne słowo). Między parkingiem a wejściem do terminala było kilkadziesiąt metrów (pożytki z małych lotnisk), ale i tak zdążyłem przemoknąć. Samolot startuje. Do Warszawy mam w porywach ze trzy kwadranse lotu.
Rzeczpospolita pochowała sierżanta Mateusza Sitka, żołnierza 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, który zginął od ran poniesionych w obronie jej granicy. Przez chwilę można było mieć nadzieję, że ta śmierć otworzy oczy ludziom, którzy kobiety i dzieci widzą w agresywnych młodzieńcach, a w ryzykujących życie obrońcach granicy, widzą bezwzględnych oprawców. Niestety, nadzieja okazała się płonna.
Słuchałem przez chwilę na Kanale Zero debaty: Matczak vs Gwiazdowski. Przez chwilę, bo trudno było zdzierżyć. Profesor Matczak wygłaszał ex cathedra straszne właściwie bzdury. Choć bzdury, to może niekoniecznie dobre określenie. Opowiadał o nieistniejącej idealnej rzeczywistości. W stylu „Qu’ils mangent de la brioche!” (wbrew pozorom to nie cytat z Marii Antoniny, napisał to Jean-Jacques Rousseau). Najbardziej rozwalająca była teza, że gdybyśmy wszystkich migrantów przyjmowali z otwartymi ramionami, to nie rzucaliby kamieniami i żołnierz by nie zginął.
Profesor chciałby, byśmy przyjmowali wszystkich, później weryfikowali, który jest ok, a który nie. Tych „nie ok” byśmy odsyłali. Jak i dokąd, nie powiedział.
Nie żyjemy w Niemczech. Nasi zachodni sąsiedzi przyjmują wszystkich. Prawie wszystkich. Tych, którzy im nie pasują, odstawiają na polską granicę. Tysiącami. Żyjemy w Polsce. Migranci przychodzą do nas z Białorusi. Białoruś wypowiedziała układ o readmisji, nikogo więc od nas nie przyjmie. Ludzi, którzy wcześniej pozbyli się dokumentów i kłamią, co do kraju swojego pochodzenia, raczej nie przyjmie od nas nikt. Ale co tam, profesor Matczak wie lepiej. Źli ludzie mówią, że po tym, jak w krótkim czasie, ze specjalisty od prawa farmaceutycznego stał się konstytucjonalistą, uważa, że zna się na wszystkim.
W całej sytuacji pozytywem jest to, co o granicy mówi premier Tusk. I nie zgodzę się z twierdzeniem, że przejął w tej sprawie PiS-owską narrację. Donald Tusk przejął narrację rządową. Trudno sobie wyobrazić, by ktokolwiek, kto by był u władzy, kto by miał wiedzę o tym, co się na granicy dzieje i jakie to może mieć konsekwencje, mówiłby coś innego.
W Warszawie nie pada. Nawet świeci słońce. Mimo dziwnej pory, na Okęciu tłum. Nie wiem, jak sobie można wyobrażać jego rozbudowę, a bez niej jeszcze chwila i się zatka. Tak dla CPK!
Do Krakowa lecieć będę pół godziny. Przed zwaną gejtem bramką poczytałem internetowe dyskusje o kandydatach na prezydenta. Z Pałacu Prezydenckiego dwóch. Mam nadzieję, że zorganizują tam prawybory. Pytanie: jaka forma by była najlepsza. Słyszałem pewne pomysły, ale nie będę ich tu powtarzał.
Właściwie w prawyborach mógłby jeszcze wziąć udział ekscelencja Magierowski. To ta sama liga, co ci dwaj pozostali kandydaci. Media odkryły, że ambasador wraca do Polski z Waszyngtonu, by zrobić miejsce Bogdanowi Klichowi. Tajemnicą poliszynela jest, że to nie efekt konfliktu pomiędzy Pałacem a MSZ, gdyż Magierowski wynegocjował z przedstawicielami ministra Sikorskiego, iż gdy opuści Waszyngton, dostanie inną placówkę. Fajniejszą, gdzie będzie miał mniej roboty. Muszę przyznać, że twitterowo-medialnego szaleństwa poszukiwań kandydatów na prezydenta wyprowadza mnie nieco z równowagi. Zwłaszcza że niektórym uczestnictwo w niej utrudnia wykonywanie obowiązków albo gorzej, zaangażowanie w nią prowadzi ich na manowce.
W Krakowie pada. Ale nie tak, jak w Babimoście. Są za to bardzo głośni brytyjscy turyści. Kraków wybrał swoją przyszłość.
Przeczytałem na stronie Dziennika, że Donald Tusk zamiast Radosława Sikorskiego, na stanowisko Komisarza może wystawić Piotra Serafina. Nie chwaląc się (choć w zasadzie jest to przechwalanie) napisałem tutaj o tym trzy miesiące temu.
Dziękuję Państwu za wspólną podróż. I tę dzisiejszą, i tę trwającą trzy ostatnie lata. Do zobaczenia.
PS. Pozytywną informacją jest, że będę mógł polecić, by mi napisano na grobie „felietonista Dziennika Polskiego". A to nie byle co.