Zakupy irracjonalne
Postanowiłem kupić młynek do kawy. Pragnąłem młynka zwykłego, niezawodnego, takiego, jaki kiedyś, za komuny mielił kawy nasze z Pewexu, od wdzięcznych pacjentów, kupowane na czarnym rynku. Kawy odświętne, stanowiące jedyny, zmysłowy kanał łączący nas z zachodem albo nawet z Afryką.
Pamiętam młynek u babci w Krynicy. Był żółto-czerwony i nikt go nigdy nie mył. Po co myć coś, co jest naznaczone najwyżej kilkugodzinną resztką i zaraz będzie nią wypełnione na nowo? Kolejna kawa, wtóry papieros zefir palony przy dzieciach, następny telefon stacjonarny do cioci Irenki stanowiły sens życia babci. No, może jeszcze pasjanse i kompulsywne malowanie ust.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.