Marcin Kędryna

Spindoktorant. Tak chcemy żyć

Spindoktorant. Tak chcemy żyć
Marcin Kędryna

Jak się okazuje, na przyszłość polskiego systemu ubezpieczeń zdrowotnych decydujący wpływ będzie miało to, czy przed wyborami któryś konfederata zdąży złamać nogę” - napisał na Twitterze, ukrywający się pod pseudonimem Easy Rider krakowski (chyba) prawnik. Skomentował w ten sposób występ posła Berkowicza u redaktor Gozdyry w Polsat News.

onrad Berkowicz zapowiedział tam plan Konfederacji na rozwiązanie problemów służby zdrowia. Plan polegać ma na tym, że każdy dostanie warty 4340 zł bon zdrowotny, którym to bonem ma płacić za opiekę medyczną. A jeżeli ktoś zachoruje poważniej niż na katar bądź ulegnie wypadkowi, finansować leczenie będzie sam. Z płaconego osobno, prywatnego ubezpieczenia na przykład. „Każdy jest kowalem swojego losu” - tak uważa Berkowicz.

Ubezpieczenia to sprawdzony pomysł. W takiej na przykład Ameryce, za ubezpieczenie zdrowotne siebie i dwójki swoich dzieci, mój kolega płaci miesięcznie dwa tysiące dolarów. W zamian ma mniej więcej to samo, co gwarantuje NFZ. Może w trochę lepszym entourage. Ale bez przesady.

No i jeszcze musi dopłacać. W znaczeniu, że za każdym razem, gdy idzie do lekarza, wzywa karetkę, kładzie się w szpitalu, część rachunku musi opłacić z własnej kieszeni. Przestaje płacić, gdy jego wkład w ciągu roku przekroczy pięć tysięcy dolarów.
Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak ochrona zdrowia jest droga. A przede wszystkim z tego, że nie ma granicznej kwoty, jaką można na nią wydać. O tym, jak bardzo sobie nie zdają sprawy, jest przekonanie, że pieniądze zbierane przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy mają jakiś znaczny wpływ na cokolwiek. A przecież gdyby budżet NFZ podzielić przez dni w roku, wyjdzie, że Fundusz dziennie wydaje prawie dwa razy więcej, niż Orkiestra co roku zbiera w finale.

Ludzie tego nie ogarniają. Właściwie nie ma się czemu dziwić. Można to sobie łatwo wyjaśnić: ani 250 milionów, ani tym bardziej 138 miliardów nikt na oczy nie widział. Ludzie generalnie mają ograniczone pojęcie o tym, jak działa państwo. Bo skąd niby mają o tym wiedzieć. Poważny, wydawać by się mogło, dziennik „Rzeczpospolita”, artykuł o zapłaconych przez obywateli składkach tytułuje: „Rekordowy haracz na ZUS. Polacy zapłacili o ponad 53 mld zł więcej”. Ostro recenzująca politykę, popularna w pewnych kręgach dziennikarka, skarży się na Twitterze, że będzie musiała zapłacić VAT.

Kiedy ćwierć wieku temu, na własne nieszczęście, zaczynałem prowadzić działalność gospodarczą, księgowy tłumaczył mi, że pieniądze z VAT-u nie są moje, są Urzędu Skarbowego, żebym się do nich nie przyzwyczajał. I w ogóle lepiej by było, żebym je trzymał na osobnym koncie, bo potem nie będę narzekał. Popularna dziennikarka korzysta z usług najwyraźniej innego księgowego. Post wcześniej narzekała, że ZUS chce od niej dwa tysiące złotych, a przecież idą wakacje. Te dwa tysiące to ze składką na NFZ raczej. Ktoś skomentował, że zaraz się rzucą „debile na etacikach”.

- Już się rzucili - odpisała dziennikarka.

Pytanie, kto tu jest - przepraszam - debilem. Pamiętam, że kiedy pojawił się pomysł przechodzenia z etatów na działalność, tłumaczono ludziom, że pracodawca oszczędzonymi na ZUS-ie pieniędzmi podzieli się z pracownikiem. Efekt był taki, że się nie dzielił, a przy okazji pracownicy tracili ochronę prawa pracy. A przez płacenie minimalnych składek emerytalnych - szansę na inną niż głodową emeryturę. Bardzo rozsądnie. Ostatnie zdanie to sarkazm.

Ludzie mają ograniczone pojęcie o tym, jak działa państwo. Mają ograniczone pojęcie o tym, jak działa polityka. Ograniczone o finansach. Dlatego Konfederacja ze swoimi pomysłami na państwo ma szanse na dobry wynik w wyborach. Na tyle dobry, że później jako koalicjant Platformy Obywatelskiej będzie w jakimś zakresie te pomysły wprowadzać w życie. W imię odsunięcia PiS-u od władzy Donald Tusk może z bólem na przykład przystać na propozycje likwidacji trzynastej emerytury. Albo 500+. Z wielkim bólem. Cóż dla zwycięstwa demokracji zapłacić można każdą cenę.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.