Nie rozumiem pism urzędowych
Wezwanie z urzędu skarbowego zwykle jest dość stresujące, no, chyba że dotyczy niezapłaconych mandatów. A tych pokutek, wstyd przyznać, załapałem nieco w ubiegłych latach działalności przestępczej i nie płaciłem przez roztargnienie. Kary wszystkie na klatę przyjmuję, do zadośćuczynienia poczuwam i tak dalej. Nie rozumiem tylko kilku spraw.
Dlaczego za wykroczenia w Krakowie ściga mnie urząd w Opolu? Na początku myślałem, że coś mi umknęło. Że lunatykowałem za kółkiem, wsiadłem w auto w Krakowie i nieświadomie skoczyłem autostradą A4 do kuzynów, którzy tam akurat mieszkają? Ale nie.
Ani Grzesiek, ani tym bardziej Marek, nie przypominają sobie, żebym do nich nieprzytomny, w piżamie w nocy przyjeżdżał. Okazało się, że rozliczanie mandatów w Opolu ma, w założeniu, usprawnić ściąganie należności, ale to nie działa, czego dowodem jest fakt, że dwa z moich „opolskich” wykroczeń już się przedawniły, z czego się zresztą niegodnie ucieszyłem. Miało więc być sprawnie, a nie jest.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.