Marcin Kędryna

Marcin Kędryna: Przeciwfaza. O narzędziach inwigilacji

Marcin Kędryna Fot. Archiwum
Marcin Kędryna

Dość późno zrobiłem prawo jazdy. Najeździłem się wcześniej jako pasażer. Kierowcy mnie lubili, gdyż nie komentowałem ich stylu prowadzenia pojazdu. Nigdy. Niezależnie od tego, co za kółkiem wywijali. Szczerze wierzyłem wtedy, że nie zostanę ofiarą komunikacyjnego wypadku. Wiara była tak silna, że im sytuacja, której mimowolnym byłem świadko-uczestnikiem, bliższa była krawędzi, tym więcej zabawy mi dostarczała.

W końcu zrobiłem prawo jazdy. Łatwo nie było, gdyż z niewiadomych przyczyn, miałem kłopot z cofaniem polonezem po łuku. Udało mi się dopiero, gdy poloneza zastąpiło UNO. I od kiedy zacząłem prowadzić, przestałem być ulubionym pasażerem, gdyż zacząłem histerycznie reagować na wszelkie sytuacje, które wydawały mi się, zwykle niesłusznie, niebezpieczne. W ten sposób z pasażera ulubionego, stałem się pasażerem irytującym. Z czasem do nadmiarowych reakcji na sytuacje drogowe, doszło pouczanie kierujących. Z tym akurat próbuję walczyć. Ale na przykład, kiedy widzę, że kierujący okupuje lewy pas, to się nie mogę powstrzymać.

Ten przydługi wstęp służyć miał do tego, by czytelnik przypomniał sobie dość powszechną mądrość, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Bym spokojnie mógł przejść do sprawy służb specjalnych.

„Siemoniak chce czytać wasze mejle” - grzmią tzw. prawicowi dziennikarze. „Ekipa od Tuska chce znać nasze prywatne rozmowy na platformach, takich jak Gmail, WhatsApp i Signal, co chcą szybko przepchnąć w Sejmie. Jest to bezprecedensowy atak na prywatność i wolność osobistą. Ironią jest, że ci, którzy nie tak dawno temu śpiewali hymny o wolności, teraz przodują w dążeniu do totalnej inwigilacji” - mówi Jacek Sasin - „Czy chcemy żyć w bigbrotherze? Nie ma i nie będzie na to naszej zgody”. Trochę śmieszy, choć właściwie nie powinno, że mówią właściwie to samo, co jeszcze niedawno mówiono po drugiej stronie polskiej polityki. Z tą różnicą, że w miejsce nazwiska Siemoniak, wstawiano Kamiński albo raczej Wąsik. Dowcipy o podsłuchującym Macieju Wąsiku zawsze na propsie.

Państwo potrzebuje narzędzi inwigilacji. Po prostu potrzebuje, bo nie wszyscy są dobrzy. Zdarzają się ludzie źli. A nawet bardzo źli. Do inwigilacji potrzebne są narzędzia. Kiedyś podsłuchiwano włączając się w telefoniczne przewody. Później, kiedy się pojawiły cyfrowe telefony komórkowe, robiono to korzystając z pomocy operatora. Źli ludzie zaczęli więc używać komunikatorów. WhatsApp, Signal, Telegram - zdecydowanie utrudniały służbom pracę. Dlatego powstały narzędzia, takie jak Pegasus. W polskim przypadku umożliwiające zgrywanie zawartości smartfona. Czyli również, a właściwie przede wszystkim zapisów wszystkich dyskusji prowadzonych z użyciem tych komunikatorów. Bez tego służby byłyby głuche, ślepe etc. I ściganie złych ludzi byłoby bardzo utrudnione. Prawa strona naszej polityki rozumiała to na pewno do 15 października ubiegłego roku. Nowa władza - jak widać - właśnie zaczyna rozumieć.

Minister Siemoniak mówi, że nie można ujawnić listy inwigilowanych Pegasusem. To oczywista oczywistość, gdyż byłoby to działanie antypaństwowe. Wygląda na to, że większość przypadków stosowania tego narzędzia była legalna i uzasadniona. Większość. O ile nie wszystkie. Tym zajmuje się prokuratura. Bo sejmowa komisja zajmuje się raczej trudno powiedzieć czym.

Właściwie od początku można było podejrzewać, że z tej komisji nic nie będzie. Bo nikt nie ujawni listy inwigilowanych. Z dwóch powodów. Państwowych i politycznych. Państwowych - nie można osłabiać służb. Politycznych - po co się ludzie mają zastanawiać, co takiego przeskrobali politycy, że sądy zdecydowały się na to, żeby się na inwigilację zgodzić. Więc komisja nie będzie miała czego badać, bo jak badać przypadki, o których się nic nie wie. Komisja umrze więc pewnie naturalną śmiercią.

I bardzo dobrze. Przypadki łamania prawa trzeba ścigać, ale niekoniecznie musi to wyglądać jak cyrk.

Państwo musi mieć służby, służby muszą mieć narzędzia. Obie strony naszej polityki się z tym zgadzają. Szkoda tylko, że są w przeciwfazie.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.