Marcin Kędryna

Marcin Kędryna: Prawdy powyborcze

Marcin Kędryna: Prawdy powyborcze
Marcin Kędryna

PiS nie łamał dosłownie konstytucyjnych zapisów - powiedział w programie „Czas Decyzji” Andrzej Morozowski. Powiedział, budząc konsternację siedzących w studio dziennikarzy. Pewnie również większości widzów. Co nie powinno dziwić, gdyż o tym, że PiS konstytucję łamie właściwie samym swoim istnieniem, słyszeli ci widzowie po kilka razy na dzień, przez ostatnich osiem lat.

Twitterowi analitycy zaczęli się zastanawiać, czy to znak, że amerykański właściciel stacji chce dać w ten sposób sygnał, że zmiana władzy nie może uderzać w interesy amerykańskich firm zbrojeniowych czy energetycznych, albo że amerykańska administracja ma plany związane z CPK. Od razu zaznaczyć muszę: to tak nie działa.

Inni twitterowi analitycy zastanawiali się, czy to nie chodziło o przygotowanie tzw. opinii publicznej na zdecydowanie niekonstytucyjne działania nowej władzy. Żeby tłumaczyć, że nie łamie konstytucji, tylko - tak jak wcześniej PiS - ją obchodzi, naciąga, wynajduje luki, tyle że robi to lepiej niż PiS, po pierwsze umiejętniej, z większą gracją, po drugie w dobrym celu. To też mało prawdopodobne jest wyjaśnienie.

Mnie się wydaje, że Morozowski powiedział, co pomyślał. Nie za bardzo zastanawiając się nad tym, jakie jego słowa przyniosą efekty.

Legenda głosi, że po zakończeniu okresu rządów nazywanych Pierwszym PiS-em Morozowski na antenie ogłosił, że tak jak do wyborów stacja koncentrowała się na działaniach rządu, od teraz będzie się zajmować opozycją. Legenda głosi. Osobiście tego nie słyszałem, choć bardzo mi się ta legenda wydaje prawdopodobna. Zresztą po latach można odnieść wrażenie, że były to słowa w pewien sposób prorocze.

Kampania wyborcza się skończyła, ludzie wychodzą z trybu kampanijnego i zaczynają mówić, co myślą. Mówienie, co się myśli, jest jednym z objawów symetryzmu, który - podejrzewam - będzie zarażał coraz większe rzesze dziennikarzy.

Onet opublikował fragmenty książki Witolda Jurasza. Fragmenty, w których wspomina 10 kwietnia 2010 roku. Z bardzo - jak na Onet - ostrymi ocenami Donalda Tuska i jego rządów. Za Juraszem i jego publicystyką nie przepadam. W sumie bardziej publicystyką niż nim samym, gdyż jego to chyba na oczy nie wiedziałem. Co nie zmienia faktu, że do tego, by stwierdzić, że państwo polskie w 2010 roku nie dało rady i że jest za to odpowiedzialny ówczesny premier, nie trzeba mieć w domu kapliczki ze zdjęciem Antoniego Macierewicza.

Ludzi można oszukać, przynajmniej niektórych - mówił Mazurkowi o obietnicach wyborczych profesor Balcerowicz. Powoli do ludzi dociera, że obietnice wyborcze, które serwowali ze wsparciem mediów politycy, mają się do rzeczywistości nijak. I tu nie chodzi o gwarancje załatwienia KPO w dzień po wyborach. Tu chodzi o grubsze rzeczy. Rozmawiałem ostatnio z wspierającą Strajk Kobiet, wydawać by się mogło dorosłą dziewczyną. Spokojnie jej tłumaczyłem, że w obecnie obowiązującym układzie konstytucyjnym nie da się zmienić aborcyjnego prawa. Przed wyborami nie chciała mnie słuchać, bo pewnie uważała, że sączę propagandę. Tym razem słuchała. I z każdym moim zdaniem, jej oczy robiły się coraz większe. Dotarło do niej, że naprawdę nic z tego, o co walczyła, nie będzie. Zresztą następnego dnia potwierdził to u Mazurka Czarzasty.

Jeszcze nie ma miesiąca od wyborów, a już wiadomo, że z wielu obietnic wyborczych będą nici. A mamy rok 2023, czyli ludzie przyzwyczaili się do tego, że większość wyborczych obietnic jest realizowana. Zaraz się zresztą okaże, że ta niby najważniejsza - odsunięcie PiS-u od władzy, wcale taka ważna nie jest. Czy obsadzony w roli panaceum Donald Tusk da radę? Śmiem wątpić, gdyż pamiętam, jakim był premierem w zdecydowanie dla siebie lepszym układzie parlamentarnym. Teraz będzie miał trudniej, bo świat się zmienił. Bo i Unia Europejska okazała się kiepskim sposobem na rozwiązywanie problemów, i na reset z Rosją nie ma szans. A do tego ludzie przyzwyczaili się, że traktowani są inaczej.

Jeden z moich ulubionych samorządowców (bezpartyjnych - nie mylić z Bezpartyjnymi Samorządowcami) dziwił się, że tyle trwa przekazanie władzy. Im szybciej da się władzę Platformie, tym szybciej ona ją straci - tłumaczył. Coś w tym jest. Frustracja wyborców będzie narastać. Pretensje obywateli będą coraz większe. I nie będą to pretensje do PiS-u, choć zasadniczo tam powinny być kierowane, bo PiS władzę stracił na własną prośbę.

Po paru tygodniach Morozowski sprostował swoje słowa. Czytając z kratki - co w sumie było dość znaczące - tłumaczył, że PiS konstytucję łamał, a on dokonał skrótu myślowego. Wielozdaniowego skrótu. Przedziwnie to wyglądało. Zwłaszcza ta kartka.

Andrzeju - zwracam się po imieniu, bo się parę razy spotkaliśmy, jeżeli ktoś do Ciebie mierzy z broni palnej, mrugaj lewym okiem S.O.S. Trzy kreski, trzy kropki, trzy kreski. Albo odwrotnie.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.