Marcin Kędryna

Marcin Kędryna: Prawda

Marcin Kędryna: Prawda
Marcin Kędryna

Andrzej Duda na okładce tygodnika „Sieci”: „Tusk nie będzie moim premierem”. Słowa te wzbudziły powszechne oburzenie. Dziesiątki ludzi wypisywało w mediach społecznościowych, że prezydent nie jest ich prezydentem. Co bardziej ambitni wypisywali analizy, w których Andrzej Duda po raz kolejny udowadniał swój (zły) stosunek do demokracji, konstytucji i wyborców. Donald Tusk odniósł się do sprawy na Twitterze. W swoim tak błyskotliwym stylu: „Potwierdzam. Nie będę”.

Zawodowi oburzacze z mediów oburzyli się, wyrażając swoje oburzenie wielkimi jak zwykle słowy. Ogólnie ogólnonarodowa burza. Problem polegał na tym, że prezydent tych słów wcale nie powiedział. Dowiedziałem się z pierwszej ręki. W rozmowie, zadziwiająco dokładnie zacytował słowa, które padły w wywiadzie. „W pierwszym kroku mówimy o wyborze prezydenckiego kandydata na premiera. Ja jestem prezydentem, ale Donald Tusk nie jest moim kandydatem na premiera”.
„Tusk nie będzie moim premierem” vs „Donald Tusk nie jest moim kandydatem na premiera”. Nie jest to to samo. Redakcja zaczęła się tłumaczyć, że pełen cytat się nie zmieścił. Że ta modyfikacja to skrót myślowy. Bardzo chyba freudowski. Choć bardziej - podejrzewam - klikbajtowy. Podkręcamy, żeby więcej ludzi kliknęło. Kiedy wiedza o tym, że z cytatem jest coś nie tak, zaczęła zataczać coraz szersze kręgi, rzucono się do gardła prezydenckim służbom prasowym. Że nic nie zrobiły. Mam pewną wiedzę o tym, jak działają prezydenckie służby prasowe. Wiedzę opartą na doświadczeniu. Otóż po pierwsze nie żyjemy w czasach prezydenta Kwaśniewskiego, którego urzędnicy kotrolowali media w sposób dość bezwzględny. Po drugie, co w sumie wynika z pierwszego - autoryzować można treść wywiadu, ale nie okładkę. Po trzecie - taki mamy klimat. Rzetelność dziennikarska przeżywa narastający kryzys. I to nie tylko w Polsce. W sierpniu 2015 roku Andrzej Duda rozmawiał z Henrym Foyem, ówczesnym warszawskim korespondentem „Financial Times”. W tekście, który się ukazał w tym szacownym dzienniku, Henry zmyślił cytat. Tłumaczył później, że on to tak zrozumiał, a jest dziennikarzem i ma do tego pełne prawo. Argumentu, że mógł coś tak zrozumieć, ale nie powinien tego był wkładać w cudze usta, nie przyjmował. I już. Jedyną rzeczą, którą w takich sytuacjach można zrobić, jest ochładzanie stosunków z takim dziennikarzem bądź medium. I tyle. Przynajmniej na jakiś czas. Coś mi zresztą po głowie chodzi, że nie jest to pierwszy taki numer, ze strony tygodnika braci Karnowskich, ale pewien nie jestem. Już trzy lata, jak nie pracuję w Pałacu.

Realnie rzecz biorąc nie sądzę, żeby sytuacja z tą okładką miała jakiś specjalny wpływ na społeczny wizerunek Głowy Państwa. Część obywateli go lubi, część nie. Niektórzy nie lubią tak bardzo, że twierdzą, że nie jest prawdziwym prezydentem. Co ciekawe, mówią to ludzie, którzy przez wszystkie przypadki odmieniają słowa „praworządność”, „demokracja” etc.
Większy problem z tym będzie miał tygodnik, bo medium jest tak wiarygodne, jak najmniej wiarygodna jego informacja. I na pewno jakaś część czytelników z większym dystansem będzie podchodzić do rewelacji umieszczanych na okładce.
A czasy akurat są takie, że wiarygodność mediów może mieć dużo większe znaczenie niż kiedyś.

Od paru tygodni bombardowani jesteśmy filmikami, w których najważniejsi polscy politycy opowiadają jakieś głupoty. Filmiki te powstają przy użyciu powszechnie dostępnych narzędzi wykorzystujących sztuczną inteligencję. Trochę są toporne, ale wiadomo, że istnieją już narzędzia, efekty których działania są właściwie nie do odróżnienia od prawdy. Człowiek, czytelnik, obywatel powinien powoli przestawać wierzyć swoim oczom. Bo nie ma jak zweryfikować, czy to, co widzi to prawda, czy tzw. deep fake. Potrzebne są do tego wiarygodne media. A my jesteśmy na etapie - jak zauważył Krzysztof Stanowski - w którym nie mamy wiarygodnego źródła, które rozwieje wątpliwości na temat tego, ilu ludzi przemaszerowało przez Warszawę.

Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby afera podsłuchowa wybuchła dzisiaj. Nagrani natychmiast by zaczęli opowiadać, że są ofiarami mistyfikacji wykreowanej przez sztuczną inteligencję. A media by się zachowywały zależnie od swoich poglądów. A prawda? Czymże jest prawda?

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.