Marcin Kędryna

Marcin Kędryna: Po co komu telewizja

Marcin Kędryna: Po co komu telewizja
Marcin Kędryna

Arek, mój kolega z harcerstwa, mieszkający od lat w Anglii, zatwardziały korwinista, stwierdził w czasie okołoświątecznej dyskusji, że TVP trzeba zlikwidować. Według niego, w zdrowej sytuacji nie powinno być telewizji, która po każdych wyborach staje się łupem należnym ich zwycięzcy. Próbowałem mu tłumaczyć, że istnienie publicznej telewizji ma sens, nawet jeżeli jej odpowiadający za informacje kawałek - TVP Info i Wiadomości - to realnie telewizja rządowa. Z punktu widzenia państwa nie jest źle, jeżeli rząd ma swoją telewizję, przy pomocy której może realizować politykę.

W idealnej sytuacji politykę państwową. Na przykład miękką politykę zagraniczną. Pamiętam trzy sytuacje, kiedy TVP (konkretnie: Telewizyjna Agencja Informacyjna) zrobiła coś naprawdę dobrego, czego by nie były w stanie zrobić telewizje komercyjne, bo nie byłoby ich na to stać. Pierwsza, to realizacja transmisji uroczystości z okazji 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła jej realizacja na ekipie z Białego Domu. Pamiętam, że uroczystości widziały setki milionów ludzi na całym świecie.

Drugą taką sytuacją była transmisja z pogrzebu przywódców powstania styczniowego na Litwie, Kastusia Kalinowskiego i Zygmunta Sierakowskiego, w listopadzie 2019 roku. Litewska telewizja nie miała za bardzo możliwości technicznych, by transmisję przeprowadzić. Zrobiła to TAI, dzięki temu tysiące mieszkańców naszej części Europy mogło sobie przypomnieć o tym, że mieliśmy wspólną historię, mamy wspólnych wrogów i wspólnych bohaterów. No i trzecia - transmisja 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Widziały ją setki milionów ludzi na całym świecie, realizacja przyćmiła konkurencyjną imprezę w Izraelu, dzięki czemu Polska miała szansę na to, by opowiedzieć swoją wersję historii. Bez silnej państwowej telewizji nie da się takich rzeczy robić. Kolega Arek uważa, że jeżeli wydarzenia są tak ważne i interesujące, to na pewno zajmą się nimi stacje komercyjne. A tak wcale nie jest.

TVP Info czy Wiadomości zawsze zajmowały się propagandą. I zawsze będą (wystarczy włączyć następcę Wiadomości, to coś, co się zaczyna o 19.30). Propaganda może być robiona w sposób bardziej lub mniej nachalny. Im bardziej nachalny, tym mniej skuteczny, co widać po wyniku poprzednich wyborów.

Śmieszą mnie opinie, że PiS wygrał wybory dzięki TVP. I że bez TVP się rozpadnie, a ludzie o nim zapomną. PiS wybory wygrał raczej wbrew TVP, a to, czy ludzie o nim zapomną, zależeć będzie raczej od tego, czym i w jaki sposób będą się zajmować jego parlamentarzyści.
Naprawdę trudno mi zrozumieć rozmiary zaangażowania nowego rządu w przejmowanie TVP. Irracjonalne wydaje się bezmyślne popieranie działań Platformy przez jej koalicjantów. Koalicjantów, którzy mieli na sztandarach zmianę standardów polskiej polityki. I nie miała to być zmiana na gorsze.

Nie mogę zrozumieć, skąd u premiera Tuska i ministra Sienkiewicza tyle determinacji, by narażać się na takie ryzyko. Nie ma przecież gwarancji, że Platforma rządzić będzie do końca świata, a jak powtarza co chwilę profesor Zaradkiewicz - pewne przestępstwa się nie przedawniają.
Lata obserwowania polityki z bliska uodporniły mnie na spiskową teorię dziejów. Gdyby nie to, zastanawiałbym się właśnie, czy zadymą w sprawie mediów Donald Tusk nie zasłania czegoś innego. Na przykład kwestii zgody na relokację migrantów. Czyli, czy wcale nie chodzi o telewizję, tylko o to, by 10 878 863 Polaków, którzy zagłosowali w referendum przeciw relokacji, zajmowało się niezbyt lubianą przez siebie telewizją, zamiast problemem, który naprawdę może ich zaangażować. A jest ich raptem o 720 227 osób mniej niż tych, którzy zagłosowali na partie wchodzące do koalicji.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.