Marcin Kędryna

Marcin Kędryna: Perspektywy

Marcin Kędryna Fot. archiwum
Marcin Kędryna

Nikki Haley wycofała się z ubiegania o nominację republikanów w wyborach prezydenckich w USA. Amerykański Sąd Najwyższy jednogłośnie powiedział stanom, że ingerować mogą w wybory stanowe, a od federalnych im wara. Z karnych procesów Donalda Trumpa raczej nic nie będzie. Szanse ma się odbyć nowojorski, ale nawet śmiertelni wrogowie 45. prezydenta do zarzutów mu postawionych podchodzą z dystansem.

Prokurator okręgowa z Georgii miast udowadniać, że próba unieważnienia wyborów wypełnia znamiona przestępczości zorganizowanej, tłumaczyć się musi ze związku z powołanym przez siebie prokuratorem specjalnym. Badana jest kwestia, kiedy rozpoczął się ich romans. Konkretnie: czy mianowanie było efektem romansu, czy odwrotnie - romans wybuchł po mianowaniu. Generalnie kolejne sprawy, które miały pogrążyć Trumpa ostatecznie, ostatecznie go nie pogrążają. Wręcz przeciwnie. Wzmacniają go, gdyż coraz więcej wyborców uważa, że próby uniemożliwienia Trumpowi kandydowania są tak naprawdę atakiem na demokrację, są próbami pozbawienia ich prawa decyzji, kto może być ich prezydentem.

Wygląda więc na to, że jeżeli nie zadziała siła wyższa w postaci na przykład skórki od banana, na której poślizgnie się fatalnie, Donald Trump wystartuje w wyborach. I istnieją szanse, że te wybory wygra. Przynajmniej pięćdziesiąt procent jest tych szans. I w sumie dobrze by było, gdybyśmy byli na taki scenariusz przygotowani. Przynajmniej mentalnie.

Od prawie dwóch tygodni trwa dyskusja na temat wysyłania naszych żołnierzy do Ukrainy. Dyskutują poważni komentatorzy i internetowi wariaci. Problem polega na tym, że dyskusja ta jest właściwie o niczym.

Rosyjskie ministerstwo obrony ogłosiło, że zaczyna formować Afrykański Korpus. Dwadzieścia tysięcy ludzi: niedobitków z Grupy Wagnera, weteranów z ukraińskiego frontu. Korpus ten ma być gotowy za pół roku i wylądować w Afryce. A konkretnie w części, z którą mocno związana czuje się Francja. Prezydent Macron (bycie następcą Napoleona zobowiązuje) postanowił, że nie może tej sprawy zostawić. I musi dać jakiś sygnał Putinowi, że mu się to nie podoba i że jeżeli Putin dalej będzie szedł w tę stronę, to popamięta. Zorganizował więc szczyt w Paryżu i do tematów wrzucił wysłanie wojsk do Ukrainy.

Nie po to, żeby wojska wysyłać, tylko po to, żeby Putin usłyszał, że nowa rosyjska aktywność we „francuskiej” Afryce Francji się nie podoba. Wyszło jak wyszło, gdyż nie wpadł na to, że inni obecni na szczycie politycy będą to po swojemu rozgrywać. Efekt jest taki, że wszyscy się teraz licytują, kto bardziej nie chce tych wojsk do Ukrainy wysyłać. Po paryskim szczycie wysyłanie wojsk NATO do Ukrainy jest jeszcze mniej prawdopodobne.

To, że Trump wygra wybory, jest prawdopodobne. Jeżeli postanowi wycofywać amerykańskie siły z Europy, co jest mniej prawdopodobne (wyjście USA z NATO jest zupełnie nieprawdopodobne - amerykańskie checks and balances nie dają prezydentowi na to szansy), nie powinniśmy wierzyć w mrzonki o europejskiej armii czy europejskim systemie obrony, gdyż nie ma szansy na to, by Europa się w tej sprawie dogadała. Wschodnia flanka NATO na kwestie rosyjskie ma inne spojrzenie niż Niemcy czy kraje Beneluksu. Francuzi (pewnie by chceli robić w tym układzie za nową Amerykę) są przecież we własnym mniemaniu rozdającym karty mocarstwem. Istnieje szansa, że zanim się wszyscy dogadają w sprawie tego, gdzie będzie się mieścić tej armii dowództwo, Rosjanie wejdą do Wilna.

Jeżeli się uważnie słucha tego, co mówią w „Strefie Zero” Sławomir Dębski z Rajmundem Andrzejczakiem, można zrozumieć, że Amerykanów nie stać na pełne zaangażowanie w europejskie bezpieczeństwo. Nie mogą sobie też pozwolić na utratę Europy. Ameryka będzie więc potrzebować sojuszników zdolnych do samodzielnego odstraszania Rosji. Antypolskie tyrady Putina wskazują, że Rosja się Polski obawia. Trzeba więc usiąść do rozmów z Amerykanami o tym, w co wyposażyć nasze wojsko, aby Rosja miała na dodatek powód, by się polskich możliwości odwetu rzeczywiście obawiać. Trump do takiej rozmowy może być bardziej skłonny niż Biden. I to jest dobra wiadomość.

Jeśli będziemy mieć odpowiednio silną armię i jeśli będziemy dbać o to, by w Polsce rosły amerykańskie inwestycje, będziemy się mogli czuć bezpiecznie. Tak bezpiecznie, jak - w sumie awansem - czuliśmy się przez ostatnie dwadzieścia pięć lat.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.