Marcin Kędryna

Marcin Kędryna: Cieknący transatlantyk?

Marcin Kędryna: Cieknący transatlantyk?
Marcin Kędryna

Premier Donald Tusk napisał tweet: „Drodzy Republikańscy Amerykańcy Senatorowie. Ronald Reagan, który pomógł milionom z nas odzyskać naszą wolność i niezależność, musi się dzisiaj przewracać w grobie. Wstydźcie się”. Odpisał mu Elbridge Colby, tłumacząc, że wielu Amerykanów, w obliczu głębokich problemów, zastanawia się, czy warto angażować się za granicą, że moralizatorski tweet Tuska wydaje się specjalnie napisany, by zrazić Amerykanów, co jest dziwaczne, bo Polska w modelowy sposób, zwiększając wydatki na obronność, angażuje się we własne bezpieczeństwo.

„Szczerze mówiąc, tego rodzaju retoryka jest niemal idealnie dostrojona, aby podkopać NATO, a nie umieścić go na trwałych fundamentach w nowym i zmienionym świecie. »Wstydźcie się! Jesteście okropnymi ludźmi!« a równocześnie: »Czy moglibyście zaryzykować wojnę nuklearną, aby nam pomóc się obronić?«. Czy to działa?” - pisze Colby, typowany na doradcę do spraw obrony następnego prezydenta USA.

Przedziwną zaiste politykę transatlantycką prowadzi nasz rząd. Amerykańska Polonia nie jest wcale tak zwarta i gotowa, by głosować, jak jej polski premier każe. Nie mamy więc żadnego wpływu na wynik amerykańskich wyborów. Pozostaje nam na ten wynik czekać i utrzymywać dobre stosunki niezależnie od ich wyniku.

Z jednej strony ministrowie przyjmują duszpasterskie wizyty ambasadora Brzezińskiego, Departament Stanu potrafi z dnia na dzień odwołać spot-kanie ministra Sikorskiego z sekretarzem Blinkenem, a z drugiej premier pozwala sobie na obsztorcowywanie amerykańskich senatorów. Nie dość, że w mało dyplomatyczny, to jeszcze niezbyt mądry sposób. Niezbyt mądry, bo w stosunkach trans-atlantyckich rolą polskiego rządu nie jest reprezentowanie interesów naszych europejskich sojuszników, tylko interesów Polski, a one jednak nie zawsze są tożsame.

Większość niemiłościwie rządzącej nami koalicji, wspieranej przez komentatorów, co chwilę oburza się na wypowiedzi Donalda Trumpa. Oburza w sposób zdecydowanie wart lepszej sprawy, bo Trump wciąż mówi to samo. Nasi dziennikarze, a zwłaszcza politycy, nie potrafią tego ogarnąć. A może potrafią, tylko nie widzą w tym interesu.

Trump mówi, że wszyscy członkowie NATO muszą wypełniać zobowiązania. I to powoduje histeryczną reakcję krajów, które zobowiązań nie wypełniają. Europejskie kraje, w tym do niedawna Polska, żyły w przekonaniu, że sama obecność w pakcie rozwiązuje problem bezpieczeństwa. A skoro problem jest rozwiązany, to po co w bezpieczeństwo inwestować? W pewnym momencie okazało się jednak, że historia wcale się nie skończyła i Rosja jest realnym zagrożeniem. Europejskie kraje, zwłaszcza jeden na literkę N (nie Norwegia), postanowiły nie dopuszczać tego do siebie i robić z Rosją interesy jak gdyby nigdy nic. No i wtedy objawił się Trump, który popatrzył na wszystko świeżym okiem i stwierdził, że coś jest nie tak. Że Unia Europejska z jednej strony konkuruje gospodarczo z USA, a z drugiej jej członkowie nie wydają na obronność pieniędzy, do wydawania których się zobowiązały. Nie wydają, bo czują się bezpiecznie. A czują się bezpiecznie, bo na obronność pieniądze wydają Stany.

Kiedy Trump zaczął głośno mówić, że to nie jest w porządku, usłyszeliśmy, że niszczy NATO, jest nieodpowiedzialny etc. Trump z tych pokrzykiwań niespecjalnie sobie coś robił. Tylko zaczął punktować kraj na literkę N, że inwestując w rurociągi, będzie pompował pieniądze w Rosję, a Rosja te pieniądze wyda na zbrojenia, więc Stany będą musiały wydawać na zbrojenia więcej. Wtedy zaczęliśmy słyszeć, że jest prorosyjski. Kiedy Trump ogłosił, że zmniejszy liczbę amerykańskich żołnierzy stacjonujących w kraju na N, słyszeliśmy, że pozbawia Europę obrony. Kiedy zwiększał liczbę żołnierzy amerykańskich w Polsce, że prowokuje Rosję.

Trudno pewnie będzie w to uwierzyć, ale dzięki tym nieodpowiedzialnym, prorosyjskim etc. działaniom Trumpa Europa jest bezpieczniejsza, gdyż jest więcej Amerykanów na wschodniej flance, a stara Europa powoli zwiększa wydatki na obronność. Nikt chyba głośno nie powiedział, że Trumpowi, gdy mówił, że Stany nie będą bronić państw, które nie płacą, nie chodzi o to, żeby te państwa płaciły Ameryce; jemu chodzi, żeby wydawały te pieniądze (zgodnie ze zobowiązaniami) na własną obronność. Śmiesznie brzmią komentarze polityków mówiące, że w związku ze słowami Trumpa powinniśmy włączać się w budowę europejskiej armii. Jakiej armii? Przecież Trumpowi właśnie chodzi o to, że europejska obronność leży i kwiczy. A tymczasem Komisja Europejska zajmuje się wpływem wojskowości na poziom CO2...

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.