Marcin Kędryna

Marcin Kędryna: Arbuzy

Marcin Kędryna: Arbuzy
Marcin Kędryna

Trzy dekady temu, w nieodżałowanym krakowskim Free Pubie, ówczesny mój kolega złapał za guzik lokalnego działacza ekologicznego, mówiąc: ty, Cinek, jesteś żywym dowodem na istnienie perpetuum mobile. Związku Radzieckiego nie ma, a ty wciąż funkcjonujesz.

Dziś pewnie tylko dziady takie jak ja pamiętają, jak blisko europejskie organizacje ekologiczne współpracowały z ZSRR, państwem znanym z szacunku do natury. Bardzo specyficznie wyrażanego szacunku. Organizacje ekologiczne protestowały przeciwko energetyce jądrowej, obecności amerykańskich wojsk w Europie, rakietom średniego zasięgu, próbom nuklearnym. Czyli przeciw wszystkiemu co z jednej strony nie było w interesie Związku Radzieckiego, a z drugiej wszystkiemu, co Związek Radziecki robił zupełnie się nie obcinając, a u siebie jakoś nie miał protestujących zielonych.

Mówiło się wtedy, że zieloni są jak arbuzy. Z wierzchu zieloni, w środku czerwoni. Wrażenie, iż organizacje widzą tylko na jedno oko, było tak powszechne, że coś trzeba było z tym zrobić. Sowieci zaprosili więc Greenpeace do Leningradu. Przypłynął „Rainbow Warrior” i wypuścił balony. W proteście przeciwko nuklearnym próbom. Na pewno miało to wielki wpływ na życie sowieckich ludzi, żyjących w miastach zadymionych tak, że nasz smog to przy nich jest jak dla dziewczynek. Albo obok fabryk, które wylewały do rzek rzeczy, o których nawet żeśmy nie słyszeli, a w powietrze trucizny takie, że ludzie padali, jak muchy. Związek Radziecki nie był be. Be byli Amerykanie, Francuzi, Brytyjczycy.

W 1989 roku byłem w Kijowie. Na wymianie szkolnej. Szybko odkryliśmy księgarnię, w której można było kupić gramofonowe płyty. Gorbaczow. Pieriestrojka. Odwilż. Sowieckie firmy płytowe zaczęły tłoczyć płyty z zachodnią muzyką, W większości starocie. The Doors, The Beatles, Stonesi z lat sześćdziesiątych. W dość siermiężnych opakowaniach. Na nasze pieniądze kosztowały grosze.

Ale można też było kupić dwupłytowy album z samymi hitami, bardzo porządnie wyglądający. Kolorowe zdjęcia. W środku tekst: „Na tym historycznym albumie zachodniej muzyki rockowej, wystąpili międzynarodowi artyści i wschodzący nowicjusze. To pierwsza taka płyta w historii ZSRR. Ten podwójny album harmonijnie i bezpośrednio łączy muzykę i ekologiczne ideologie. Greenpeace to międzynarodowa organizacja zajmująca się ochroną środowiska. Istnieje dzięki darowiznom od milionów ludzi dobrej woli na całym świecie. Poprzez pokojową działalność na wszystkich kontynentach i oceanach aktywiści Greenpeace starają się chronić zagrożone gatunki zwierząt, zapobiegać składowaniu toksycznych odpadów, promować zieloną energię, oraz zatrzymać wyścig zbrojeń nuklearnych. 15 lat istnienia Greenpeace udowadnia, że nasze marzenie o świecie przyjaznym dla środowiska i bezpiecznym, może stać się rzeczywistością, jeśli ludzie zaczną wymieniać informacje i pomysły, będą współpracować bez względu na przynależność narodową i różnice kulturowe.”

350 tys. albumów wytłoczono w odznaczonej orderem Lenina Aprielewskiej Fabryce Płyt Gramofonowych.

W 1989 roku Greenpeace nie miał żadnych problemów z jawną współpracą ze Związkiem Radzieckim. Największym chyba wtedy trucicielem planety. Nie przesadzając - imperium zła.
Z lekcji fizyki wiemy, że perpetuum mobile istnieć nie może, a Greenpeace wciąż funkcjonuje. Aktualnie zajmuje się walką z polską energetyką. Jak to napisał funkcjonariusz sowieckiej propagandy? „Dzięki darowiznom od milionów ludzi dobrej woli na całym świecie.”

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.