Felieton Tadeusza Płatka: Szybkość
Dźwięk i szybkość fascynowały mnie od zawsze, szczególnie od momentu, gdy zrozumiałem, że są ze sobą związane organicznie. Z punktu widzenia fizyki dźwięk jest szybkością i na odwrót. Dźwięk ma, upraszczając, stałą prędkość przemieszczania się w jakimś ośrodku (substancji). Np. w powietrzu, w temperaturze 15 stopni, dźwięk ma prędkość 340,3 m/s. Im powietrze zimniejsze (i gęstsze), tym prędkość dźwięku jest mniejsza.
W temperaturze wiosennej dźwięk potrzebuje około trzech sekund, żeby pokonać jeden kilometr. Jeśli więc kiedyś będziecie obserwować burzę, zobaczycie błysk, zaczniecie liczyć sekundy i grzmot dotrze do Was za trzy sekundy, to znaczy, że piorun walnął kilometr dalej. Prędkość dźwięku rozchodzącego się w lodzie to ponad 3000 m/s, więc gdyby grom uderzył w wielkie lodowisko (co się nie stanie), a my akurat jeździlibyśmy na łyżwach (co by było jeszcze dziwniejsze), to wywrócilibyśmy się na panczenach szybciej niż zachłysnęli w wodzie.
To ma znaczenie w dyrygowaniu, zwłaszcza jeżeli scena jest głęboka i wokaliści są dużo dalej od publiczności. Operowi dyrygenci w niektórych sytuacjach muszą wcześniej „machać” śpiewakom niż instrumentalistom, którzy są bliżej widowni. 50 metrów to 1/6 sekundy różnicy, czyli wcale niemało, no i pewnie dlatego w operze prawa ręka dyrygenta jest raczej dla orkiestry, a lewa raczej dla śpiewaków.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.