Felieton Tadeusza Płatka. Jak układałem puzzle

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banaś
Tadeusz Płatek

Felieton Tadeusza Płatka. Jak układałem puzzle

Tadeusz Płatek

Podobno trzeba najpierw wyciągnąć z pudełka, rozłożyć tak, żeby żaden klocek nie leżał na innym, a potem odwrócić kolorem do góry. To jest pierwszy i ostatni raz, kiedy są w komplecie.

Prędzej czy później, przyjdzie moment zwątpienia, czy aby na pewno żaden się nie zgubił. A potem nurkowanie pod stół, kompulsywne zaglądanie pod szafkę, natrętne pytanie, czy w pudełku były wszystkie. Jasne, że były, tylko nikt w historii układanek nie zadał sobie trudu, żeby na początku sprawdzić, czy mamy tysiąc. To zwątpienie przerodzi się w pewność wiele godzin później, gdy na niebie pozostanie dziura.

W tej chwili mam przed sobą do ułożenia więcej niż połowę, ale już wiem, że tam będzie szparka, że moje greckie niebo nad Santorynem już zawsze pozostanie z wypalonym pikselem, że będzie miało zaćmę.

Wiem również, że wybity ząb zachodu słońca jest w promieniu 2 metrów ode mnie, ale ujawni się dopiero za kilka miesięcy. Widziałem już nieszczęśników, którzy w podobnych chwilach dorabiali brakujący element, rysując go na kartce i docinając „żeby nie raziło w oczy”, ale to razi jeszcze bardziej. To symbol własnego bałaganiarstwa, koronny dowód na to, że w procesie puzzlowania nie powinien uczestniczyć kot.

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Tadeusz Płatek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.