Żniwa dla sekciarzy trwają cały rok. Zaczyna się niewinnie, kończy na zmianie Twojego myślenia

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banaś
Jolanta Tęcza-Ćwierz

Żniwa dla sekciarzy trwają cały rok. Zaczyna się niewinnie, kończy na zmianie Twojego myślenia

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Grupa nie zawsze ma związek z religią, ale występują w niej wszystkie mechanizmy uzależnienia. Jednym z takich głośnych przypadków była sprawa znachora z Nowego Sącza - mówi psycholog Katarzyna Zabdyr.

Guru, samowystarczalne farmy i masowe samobójstwa. Taka jest rzeczywistość sekt?

Tak było w latach 90. XX wieku. Idąc wtedy przez Rynek Główny w Krakowie, można było zobaczyć różne egzotyczne osoby, głoszące rozmaite treści. W 1995 r. powstało Dominikańskie Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach w Krakowie, którego Fundacja „Dominik” jest spadkobiercą. Centrum miało za zadanie informować, dostarczać wiedzę i przekonywać, że wszystko wolno, ale nie wszystko warto. Dzisiaj słowo „sekta” kojarzy się pejoratywnie. Działają za to stowarzyszenia i fundacje, w których wszystko jest zgodne z prawem, oficjalne i pozornie bezpieczne. Główna część mojej pracy dotyczy małych grup, stosujących te same metody i doprowadzających do takich samych katastrof życiowych, jak niegdyś potężne sekciarskie ruchy.

Co to jest sekta?

Najkrótsza definicja to dwa słowa: psychomanipulacja i totalność.

Psychomanipulacja polega na stosowaniu pewnych mechanizmów wywierania wpływu, które wykorzystują podstawowe reguły psychologiczne kierujące ludzkim postępowaniem. To forma zamierzonego i celowego oddziaływania na jednostkę lub grupę osób, by wykonywały, nie zdając sobie z tego sprawy, czynności zaspokajające potrzeby manipulatora.

Psychomanipulacja może występować w aspekcie poznawczym (dezinformacja, kłamstwo) lub emocjonalnym (wzbudzanie poczucia winy, wstydu, lęku). Często dotyczy obu tych sfer jednocześnie. Jej podstawą jest wykorzystywanie drugiego człowieka dla własnych celów. Grupa, która stosuje psychomanipulację, potrafi pociągać za różne sznurki, o czym człowiek nie wie. Wszystkie te zabiegi mają charakter totalny, obejmują wszystkie sfery życia. Grupa dyktuje, co człowiek ma robić, z kim się ożenić, w jakim miejscu ma pracować, na co przeznaczyć pieniądze, jak z nich korzystać, itp.

Ile sekt działa w Polsce?

To jest zjawisko niepoliczalne. Jako Fundacja nie zajmujemy się tropieniem grup, dysponujemy nazwami jedynie tych, z którymi ludzie się do nas zgłosili. Nie da się policzyć sekt, co więcej, często z jednej grupy pączkują kolejne, albo zmieniają nazwy. Istnieją sekty religijne, ekonomiczne, terapeutyczne, uzdrowicielskie, edukacyjne. Także toksyczne związki w układzie jeden na jeden mogą nosić znamiona sekty. Każda grupa, w której ludzie się spotykają, może być miejscem, gdzie stosowana jest manipulacja, która może dotyczyć każdej sfery życia.

Może pani wskazać przykłady sekt, które dzisiaj funkcjonują?

Nie mogę podać nazw, bo za to grożą procesy sądowe o zniesławienie. Poza tym, jeżeli podam nazwę, zakoduje się ona czytelnikom i będą myśleli: jeżeli jestem gdzieś indziej, jestem bezpieczny. A to nie zawsze jest prawda. Nie chodzi o etykietkę, ona nic nie zmienia. Chodzi o to, co się w grupie wydarza.

Podam przykład. Zaczęło się od grupy edukacyjnej, która miała na celu dotarcie do ludzi w wieku 17-20 lat. Grupa promowała siebie jako organizatora kursów edukacyjnych. Chodziło o nabywanie umiejętności miękkich, o czym informowało hasło: jeżeli przyjdziesz do nas, zdasz każdy egzamin. Brzmi fantastycznie, prawda? Rodzice, którzy się zgłosili do naszego Ośrodka, sami znaleźli ten kurs i sfinansowali uczestnictwo swoim dzieciom. Po skończeniu kursu młodzi zostali zaproszeni na kolejny, który miał pogłębić nabyte umiejętności. I rzeczywiście młodzież coraz lepiej funkcjonowała w swoim otoczeniu.

Po pewnym czasie uczestnicy zostali zaproszeni do szkoły biznesu, aby dotychczasowa edukacja przełożyła się na sukces w życiu. Następnie została podana informacja, że aby to wszystko zadziałało, potrzeba oparcia na sensownych wartościach. Młodzi ludzie, z których rodzicami rozmawialiśmy, włączyli się więc w niewielkie grupki i wspólnie zaczęli czytać Pismo Święte w tłumaczeniu protestanckim. W tym samym czasie w domach pojawiły się awantury, ponieważ młodzi zaczęli zupełnie inaczej funkcjonować. Mieli nowe cele i inne podejście do życia. Kwestionowali wykształcenie, ponieważ w ramach kursów zostali przekonani, że żaden pracodawca nie patrzy na papier, ważne są umiejętności.

Co więcej, grupa promowała biznes i tworzyła własne miejsca pracy. Zachęcała do zatrudnienia się u nich, więc ci młodzi szybko się wyprowadzili z domów. Mieszkali z osobami także zaangażowanymi w grupę. Doszło do zerwania kontaktów z rodzinami, porzucenia studiów i aktów apostazji. Zaczęło się od kursu, a skończyło na całkowitym przeorganizowaniu życia i zmianie wartości u każdego z tych młodych ludzi.

Kto jest najbardziej podatny na psychomanipulację?

Zmanipulować można każdego, ale nie w każdym momencie życia. Każdy z nas miewa kryzysy, dołki, trudny czas: w związkach, w małżeństwach, przechodzimy kryzys wieku średniego, dotyka nas bezrobocie, śmierć w rodzinie, rozwód. W takim momencie człowiek jest słabszy, potrzebuje życzliwości i troski.

I jeżeli w jego otoczeniu znajdą się ludzie, którzy - jak sami twierdzą - bezinteresownie otoczą go przyjaźnią, poświęcając swój czas, to mamy sprzedaż wiązaną. Zmiana wyznania czy hierarchii wartości nie zostaje poddana żadnej analizie. Dlatego nie warto rozmawiać z bliskim, który zaczął się dziwnie zachowywać, używając logicznych argumentów. To, że zmienił wiarę, sposób podejścia do życia, dietę, tryb funkcjonowania, cokolwiek - nie zostało przepracowane od strony rozumowej. Poznał nowych ludzi, zachwycił się ich sposobem życia, entuzjazmem i podczas spotykania się z nimi stwierdził, że warto to i tamto zmienić. I zmienia. To jest majstersztyk manipulacji: nikt niczego nie podał wprost, nikt nikogo do niczego nie zmuszał.

Przed laty mówiło się, że największe „łowy” sekty urządzają podczas wakacji.

Dzisiaj „żniwa” dla sekciarzy trwają cały czas, pora roku nie ma znaczenia. Liczy się dyspozycja człowieka, jego stan, okoliczności i to, kogo spotka.

Co sprawia, że osoby nastawione początkowo sceptycznie przyłączają się do grup psychomanipulacyjnych?

Trzonem tego mechanizmu są niezaspokojone potrzeby każdego człowieka. Choćbyśmy mieli fantastyczny dom, najlepszych rodziców, doskonałą szkołę, zawsze jest jakaś potrzeba, która nie została zaspokojona. Ktoś jest jedynakiem, brakuje mu rodzeństwa. Ktoś ma rodzeństwo, brakuje mu przestrzeni. Każda manipulacja bazuje na potrzebach, które są niezaspokojone. Jedną z najczęstszych jest niskie poczucie własnej wartości. Jeżeli ktoś jest niedoceniany i nagle pojawi się osoba, która powie: rozumiem cię, jesteś wspaniały, świetnie sobie radzisz - to na początek wystarczy. Oczywiście sieć manipulacji jest dużo gęstsza i bardziej bogata niż takie pojedyncze elementy.

Co się dzieje dalej?

Większość ludzi, która do nas trafia, prosi o argumenty: czym przekonać, jak wytłumaczyć. Tymczasem chodzi o to, czego temu człowiekowi potrzeba. Co dostaje tam, czego nie dostał nigdzie indziej. To go trzyma w grupie.

Co zrobić, gdy podejrzewamy, że kurs na który się zapisaliśmy, czy organizacja do której dołączyliśmy, jest przedsionkiem sekty?

Warto sobie zadać pytania zamieszczone na stronie: https://www.fundacjadominik.eu/2020/10/01/czy-grupa-w-ktorej-jestem-jest-sekta/ Jeżeli na większość pytań odpowiemy twierdząco, można zakwalifikować grupę jako tę, która stanowi potencjalne zagrożenie. Warto wówczas skontaktować się z naszym Punktem lub inną instytucją pomagającą ofiarom nadużyć duchowych i sekt.

Czy zrobienie takiego testu zapala w głowie czerwoną lampkę i pozwala się wycofać?

Jeżeli ktoś przychodzi we własnej sprawie i jest to sam początek zaangażowania, kiedy jeszcze ani czas, ani inne zasoby nie zostały przekierowane na grupę, ma możliwość racjonalnie myśleć i ma pole manewru. Nie zostały zerwane kontakty z bliskimi, jeszcze można wybrać, podjąć decyzję.

Jednak cały majstersztyk manipulacji polega na tym, że osoba manipulowana jest ostatnią, która się o tym dowie i to zauważy. Nawet jeśli rodzina, współpracownicy i przyjaciele będą jej mówić: coś dziwnego się z tobą dzieje, grupa przekonuje ją, że całe otoczenie się myli, albo chce zablokować jej rozwój.

Co zrobić, gdy ktoś z bliskich dał się uwieść grupie psychomanipulacyjnej?

Najważniejsze to utrzymać kontakt z tą osobą. Nie jest to łatwe, zwłaszcza jeżeli dochodzi do awantur. Nie ma sensu rozmawiać na logiczne argumenty, ponieważ może wówczas dojść do całkowitego zerwania kontaktu. Trzeba starać się utrzymać pozytywny, życzliwy kontakt i rozmawiać, stawiając pytania: Czy na pewno miejsce, w które wchodzisz, jest dla ciebie najlepsze? Co cię przekonało? Czy to, co tam dostajesz, mógłbyś dostać gdzieś indziej? Co podoba ci się w grupie, a co ci nie pasuje? Najważniejszy jest szacunek do wolności danego człowieka. Przekonanie, że on naprawdę ma prawo pójść dokąd chce, zmienić wyznanie, podejmować własne decyzje. Chodzi tylko o to, żeby był świadom konsekwencji tych decyzji, a wcześniej miał dostęp do wszelkich informacji na temat grupy, także tych negatywnych.

Czy grupa psychomanipulacyjna zawsze jest związana z religią?

Nie. Zdarza się, że grupa nie ma zupełnie związku z religią, ale występują w niej wszystkie mechanizmy uzależnienia. Jednym z takich głośnych przypadków była sprawa znachora z Nowego Sącza z 2014 roku. Pod jego wpływem doszło do śmierci 6-miesięcznej Madzi, którą rodzice zagłodzili. To byli ludzie z wyższym wykształceniem, oboje pracowali, mieli dziecko i chcieli mieć drugie. Chodzili do lekarzy, leczyli się, ale ciąży nie było. Ktoś ze znajomych polecił im wizytę u znachora. Skorzystali.

Mężczyzna miał dla nich czas, okazał zainteresowanie nie tylko wynikami badań, ale pytał o układy między nimi, o dom, pracę, codzienność. Ci ludzie się odprężyli, bo wreszcie trafili tam, gdzie ktoś ich rozumiał, był życzliwy i troskliwy. W niedługim czasie od wizyty u znachora doszło do poczęcia. Kobieta korzystała z usług standardowej medycyny, chodziła na badania, ale tak naprawdę całą ciążę prowadził znachor.

Wskazówki lekarzy miały dużo mniejsze znaczenie, ponieważ oni sobie nie poradzili z problemem niepłodności, a znachor tak. Na świat przyszła dziewczynka i okazało się, że ma alergię czy nietolerancję pokarmową. Lekarze zalecili matce dietę, przepisali lekarstwa, ale znachor powiedział: dziecko nie może jeść mleka matki, trzeba ją karmić wyłącznie mlekiem kozim rozcieńczonym wodą. Niemowlę przeżywało męczarnie na oczach rodziców, a ci nadal byli posłuszni wskazaniom znachora, ponieważ jemu to dziecko zawdzięczali. Nie odczytali sygnałów, że to, co się dzieje z dzieckiem, to już agonia.

Co więcej, kiedy doszło do śmierci dziecka i aresztowania rodziców, przez pierwszy tydzień ich najważniejszą kwestią było przekonanie wszystkich, że znachor jest niewinny. Rozpacz i dramat zaczęły się później, kiedy zostali od siebie odseparowani w areszcie. Wtedy przyszedł czas na refleksję: doprowadziliśmy do śmierci naszego dziecka.

Co się musi wydarzyć, aby ktoś zdecydował się odejść z sekty?

Nie ma możliwości, żeby grupa destrukcyjna wykasowała tożsamość człowieka. To coś, w co bardzo trudno uwierzyć bliskim, którzy mówią: to zupełnie inny człowiek. Grupa nabudowała na nim tzw. tożsamość kultową. Jest to tożsamość głośna, wyraźna, walcząca, kłująca, ale nie oznacza, że ten człowiek, którego rodzina znała, przestał istnieć. Tego się nie da zrobić. Prawdziwa tożsamość zawsze jest obecna w człowieku, tyle że przez grupę może być przyduszona, stłamszona, może siedzieć pod butem i nie ma prawa funkcjonować.

Rozdźwięk między tym co było, a tym co jest, mocno człowiekowi doskwiera. On wrzeszczy i bluzga na bliskich, ponieważ trzon jego osobowości mówi: oni mają trochę racji. Usiłuje zakrzyczeć samego siebie, własny głos zdrowego rozsądku. W którymś momencie ta nabudowana tożsamość kultowa robi się zbyt ciasna i dusi, albo robi się za ciepła i gotuje. Następuje jakaś okoliczność, w której nie da się dalej funkcjonować. I to doprowadza człowieka do refleksji.

Nie ma tu zasady, konkretów, chodzi o to, że zostają przekroczone indywidualne normy. Na przykład może nastąpić wykorzystanie seksualne, albo sytuacja że człowiek budzi się rano i uświadamia sobie, że nie ma nic do jedzenia, ponieważ wszystkie pieniądze przekazał grupie. To moment, kiedy ta zewnętrzna fasada się rozsypuje, albo chociaż pojawia się w niej szczelina. Do tej pory była doskonałość, absolutny ideał, ale jeśli pojawi się rysa, to jest szansa, że za chwilę fasada pęknie.

Wychodzenie z sekty to praca duchowa czy psychologiczna?

Jedna i druga. Członek sekty jest uzależniony od grupy, wszystkie decyzje odnośnie do swojego życia przestał podejmować samodzielnie, komuś innemu przekazał całą władzę nad sobą. Swoją dotychczasową rzeczywistość rozwalił w drobny mak: nie ma rodziny, nie ma relacji poza grupą, nie ma pracy poza grupą, nie ma zdolności do zarabiania pieniędzy, nie widzi sensu życia poza grupą. Mamy obraz osoby, która jest wrakiem, która została wyssana ze wszystkiego.

Pomoc psychologiczna jest niezbędna, żeby doświadczenie bycia w grupie obejrzeć z dystansu, poukładać i móc z niego korzystać w dalszym życiu. Natomiast bez pomocy duchowej jest ciężko, ponieważ grupa nadawała sens, pokazywała, co robić, żeby osiągnąć zbawienie, szczęście, sukces, zdrowie. Nic, co dobre, poza grupą nie istniało. Człowiek, który decyduje się z tego odejść, to dla mnie bohater. Jeżeli nie ma bliskich, którzy są przy nim, wyjście z sekty jest niesamowicie trudnym zadaniem.

Jak wystrzegać się sekt, jak chronić przed nimi innych?

Po pierwsze: dbać o relacje i więzi z bliskimi. Po drugie: trzeba poznać samego siebie, znać swoje mocne i słabe strony, mieć świadomość, jakie potrzeby są niezaspokojone. Pomaga również wiara i zakorzenienie w tradycji, które nadają sens, wypełniają pustkę duchową. Ważna jest także wiedza dotycząca psychomanipulacji i przepisów prawa, żeby mieć świadomość tego, co wolno, a co jest nadużyciem. Bardzo istotna jest także umiejętność krytycznego myślenia. Nigdy nie należy sobie pozwalać na ślepe zaufanie względem osoby czy grupy. Jeżeli wydaje mi się, że coś tu nie gra, to pewnie nie gra i warto wyjaśnić wątpliwości.

Z jakimi sprawami najczęściej przychodzą ludzie do Punktu Informacji o Psychomanipulacji i Sektach Fundacji „Dominik”? Na co mogą liczyć?

Trafiają do nas bliscy osób zmanipulowanych, które gdzieś utknęły. Rodzina orientuje się, że dzieje się coś dziwnego w domu, w pracy, w akademiku. Dziadek, który przeszedł na emeryturę, zaczął się inaczej zachowywać, mama znika na całe dnie z domu i nie chce powiedzieć, gdzie była. Syn zrobił się agresywny i tajemniczy. Pytam o to, co ci ludzie obserwują, co się dzieje. Pomagam w zdiagnozowaniu problemu.

Czy rzeczywiście mamy do czynienia z kimś, z czymś, z grupą, ze zjawiskiem, które można określić mianem destrukcyjnego i z manipulacją, czy też jest to początek choroby psychicznej, albo na przykład podjęcie terapii, o której rodzina niekoniecznie ma się dowiedzieć. Początki terapii psychologicznej nie są łatwe i mogą skutkować znaczącym ograniczeniem kontaktów z bliskimi. Po zdiagnozowaniu problemu daję wskazówki i informacje, co robić, jak postępować. Dalszym ciągiem spotkań jest wsparcie bliskich osoby uwikłanej w grupę psychomanipulacyjną. To praca obciążająca, ale dająca satysfakcję. Zwłaszcza, jeżeli ktoś przychodzi i mówi: dziękuję, pomogliście mi, albo: dzięki wam moja mama wróciła do domu.

Jak często udaje się pomóc?

Tego nie wiem, bo nikogo nie mogę zobowiązać, żeby po zamknięciu sprawy wrócił do nas i opowiedział finał swojej historii. Mam w pamięci historię chłopaka, który odszedł z grupy edukacyjnej, o której wspominałam. Wymagało to z jego strony ogromnej pracy i wsparcia rodziny.

Rozstał się z grupą i zrobił to w sposób, jakiego wszystkim bym życzyła. Doświadczenia, które tam nabył, wkomponował w swoją osobę. Jego życie nie zostało podzielone na etapy: mieszkałem w domu, odszedłem do grupy, wróciłem. Ten mężczyzna osiągnął spójność: żyłem w domu, miałem zasady, normy, marzenia, tryb funkcjonowania, w ramach tego pojawiło się doświadczenie wejścia w grupę, gdzie nabyłem szereg umiejętności, które są niesamowicie cenne, ale doświadczyłem również pewnych krzywd, które po przepracowaniu mogą być moją siłą.

Ten człowiek wrócił na studia, jest w nowym związku, nawiązał relacje z rodziną. Odbudował całego siebie. Mam w oczach rodziców tego człowieka i ogrom ich pracy. Musieli przyjąć do wiadomości, że ich syn naprawdę może zmienić wyznanie, sposób życia, system wartości. Obserwowałam dojrzewanie tych rodziców, dochodzenie do stanu, w którym ofiarowali swojemu dziecku pełną wolność. A równocześnie bezcenną bazę: zawsze jesteś naszym synem.

Owszem bali się, bolało ich jego podejście, ale zgodzili się, że to jego życie i może z nim zrobić, co chce. Taki proces oglądałam u bardzo wielu rodzin, to niesamowicie budujące historie. Przepracowanie układów rodzinnych, zmiana podejścia, to jest to, co daje siłę i pozwala dalej żyć. Nadaje również sens mojej pracy.

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.