Zmyślony reportaż o narkomanie, lipne dzienniki Hitlera i fake news

Czytaj dalej
Fot. ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK
Andrzej Dworak

Zmyślony reportaż o narkomanie, lipne dzienniki Hitlera i fake news

Andrzej Dworak

Gdy Ameryka dowiedziała się, że Janet Cooke dostała Pulitzera za lipny reportaż była w szoku. „Stern” zapłacił za publikację fałszywych dzienników Hitlera. W dobie fake news przesunęła się granica tolerancji dla oszustów.

We wrześniu 1980 roku Janet Cooke opublikowała w „Washington Post” reportaż, który powalił na kolana czytelników i fachowców od dziennikarstwa. Historia ośmioletniego narkomana wzruszyła i zachwyciła wszystkich, a jego autorka jako pierwsza czarnoskóra dziennikarka otrzymała w kwietniu następnego roku niezmiernie prestiżową nagrodę Pulitzera. Wkrótce po tym wyszło na jaw, że reportaż był od początku do końca zmyślony.

Dziennikarskie wpadki i pomyłki zdarzały się i wciąż będą się zdarzać, ale po epoce sporadycznych fałszywych publikacji - niekiedy bardzo głośnych, o czym poniżej - pojawiają się teraz w mediach fałszerstwa tak często, że prawda niknie w morzu fejków.

Na początku była Janet Cooke. „Jimmy ma osiem lat i jest z rodziny uzależnionej od trzech pokoleń od heroiny. To przedwcześnie dojrzały chłopiec o rudawych włosach, miękkim spojrzeniu ciemnych oczu i delikatnej, brązowej skórze chudych ramion pokrytej śladami ukłuć igły jak piegami.” Tak zaczynał się jej reportaż, który we wrześniu 1980 roku ukazał się w „Washington Post” i drastycznie podważył autorytet gazety. Zawiodły wszelkie procedury kontrolne redakcji pisma, które szczyciło się wspaniałymi dokonaniami dziennikarstwa śledczego, które było prowadzone przez doświadczonego redaktora naczelnego Bena Bradlee’a, a w swoim zespole miało takiego asa, jak Bob Woodward, który wspólnie z Carlem Bernsteinem odkrył aferę Watergate i doprowadził do ustąpienia prezydenta Richarda Nixona. Oszukała ich i uwiodła młodziutka hochsztaplerka, opisując niesłychanie wiarygodnie, w sposób wzbudzający ogromne współczucie czytelników, los uzależnionego od narkotyków dziecka, które w ogóle nie istniało.

Badacze z RFN wyjaśniają na konferencji prasowej pochodzenie "dzienników Hitlera" (Koblencja, maj 1983)
Naczelni „Washington Post” dali się nabrać sprytnej dziennikarce, która za wymyślony reportaż dostała nagrodę Pulitzera

Utalentowana panna Cooke

25-letnia dziennikarka z lokalnego tytułu „Toledo Blade” w stanie Ohio przedstawiła redaktorowi naczelnemu Bradlee’owi znakomity życiorys, według którego ukończyła studia uniwersyteckie z wyróżnieniem i znała kilka języków. Bob Woodward był od końca lat 70. zastępcą naczelnego w „Washington Post”. Inaczej niż zwykle, obaj panowie nie zarządzili tym razem dokładnego sprawdzenia referencji kandydatki do pracy. Janet Cooke miała nie tylko talent do pisania - potrafiła być czarująca i niesamowicie pewna siebie. Na jej korzyść w tamtym czasie przemawiał także kolor skóry. Sukces czarnoskórej kobiety był jak najbardziej po myśli wielu lewicowych intelektualistów i stanowił niezwykle pozytywny znak dla wszystkich zaangażowanych w ruchy na rzecz praw obywatelskich.

To wszystko działało na rzecz Cooke, której pojawienie się w redakcji zwróciło uwagę przede wszystkim mężczyzn - krótka spódniczka, eleganckie kostiumy, długie, akrylowe paznokcie i bystry umysł zjednywały jej przychylność wielu redaktorów. Potrafiła się zaprezentować, miała to we krwi - pochodziła bowiem z wyższej klasy średniej, a jej rodzice wysyłali ją do najlepszych szkół dla białych.

Początkowo wolno jej było pisać jedynie do dodatku weekendowego. Znosiła to z trudem, bo - jak mówiła później jedna z jej koleżanek - „stawiała sobie za cel zrobienie czegoś niezwykłego”. Nie wystarczało Cooke, że była chwalona za materiały, każdego dnia stawała do walki o więcej, jakby musiała za każdym razem udowadniać, że znalazła się w zaszczytnym gronie dziennikarzy „Washington Post” nieprzypadkowo. Poinformowała przełożonych w pewnym momencie, że prowadzi research w niesamowitej sprawie w środowisku narkomanów w Waszyngtonie. Znalazła uzależnionego kolorowego chłopca - nazwała go „Jimmy” - o poruszającym życiorysie. Po kilku tygodniach powiedziała, że zebrała dwie taśmy wywiadów - każda godzinnej długości - 145 stron odręcznych notatek oraz liczny materiał backgroundowy. Ustaliła z szefami, że prawdziwa tożsamość osób występujących w reportażu pozostanie w ukryciu.

28 września 1980 roku na stronie tytułowej gazety ukazał się artykuł o tytule „Jimmy’s World” (Świat Jimmy’ego), a jego rozgłos można było porównać do eksplozji bomby. Zarówno w USA jaki na całym świecie był wielokrotnie reprodukowany i podziwiany.

Dalej dowiesz się:

- jaka tajemnica kryła się za reportażem Cooke

- jak dziennikarze "Sterna" zdobyli "dzienniki Hitlera"

- jak wykryto mistyfikację, której ofiarą padli dziennikarze "Sterna" 

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Andrzej Dworak

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.