Kiedyś był tu garaż. Całkiem spory, bo mieściły się w nim autobusy miejskie i myjnia. Dziś jest Studio Qulinarne, które łączy pasje właścicielki - do architektury i jedzenia. I to na najwyższym poziomie.
Trzy miesiące po otwarciu restauracji testerzy Michelina dali mu pierwszą rekomendację. I tak jest od trzech lat.
Przypadek - tak Katarzyna Grüning mówi o wielu kluczowych momentach swojego życia. Także o tym, kiedy spontanicznie podjęła decyzję, że wydzierżawi lokal na tyłach Muzeum Inżynierii Miejskiej. Miało być atelier. - Zajmowałam się projektowaniem wnętrz, więc wydawało mi się to naturalne - mówi. Tak się jednak nie stało. - Pomyślałam, wariacko zresztą, dlaczego mam jadać w mieście w różnych obcych lokalach. Dlaczego nie u siebie?
Ducha walki i animusz zawsze miała we krwi. I genialną intuicję. Dlatego się udało. - Dużo podróżuję i zawsze po powrocie chcę w swoim lokalu mieć te zapachy i smaki, z którymi wróciłam - opowiada.
Filozofia szefowej spodobała się gościom. Tym bardziej, że jedzenie w Studium to podróż w zakątki kompletnie niebanalne. - Eksperymentujemy. Łączymy produkty nieoczywiste. Niekonwencjonalne - opowiada Katarzyna Grüning.
Nowoczesna kuchnia, bazująca na kuchni molekularnej i gotowaniu w próżni oraz karta, która dostosowuje się do pór roku, zachwyci każdego. - Tym bardziej, że dania muszą być "z pazurem". Wyraziste. I takie, które zostawiają po sobie jakieś piętno. Tak, by gość chciał wrócić i jeszcze raz spróbować. Przekonać się, że tak można łączyć składniki - tłumaczy Katarzyna Grüning.