"Zimna wojna" pomiędzy polskim błotem na paryskim brukiem [felieton]
„Dwa serduszka cztery oczy łojojoj, co płakały we dnie w nocy łojojoj” surowo zaśpiewa na początku „Zimnej wojny” Pawlikowskiego wiejska dziewczynka do mikrofonu. Potem ta notatka muzyczna, zaczyn repertuarowy dla ludowego zespołu „Mazurek” stanie się lejtmotywem, który w różnych aranżacjach będzie prowadził przez historię miłości Wiktora i Zuli.
Film podzielony jest na sekwencje niczym rozdziały tej relacji. Nie wchodzi w szczegóły, w codzienność. Jakbyśmy przeglądali album z wyimkami fascynacji, uniesień, rozczarowań, frustracji i tęsknot dwojga kochanków. To wszystko, co pomiędzy zwyczajne i powszednie nie mieści się, choć jest silnie obecnym tłem, nadającym kontekst historii.
Czytaj więcej o filmie "Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego w pełnej wersji artykułu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.