"Żeby nie było śladów" - Cezary Łazarkiewicz o bezkarnych przestępcach
Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą - mawiał Josef Goebbels i perfekcyjnie stosował swoje słowa w praktyce. Jak się okazało po latach, miał bardzo pojętnych uczniów, którzy tak potrafili manipulować faktami, że chyba w końcu sami w nie uwierzyli.
A przynajmniej doprowadzili do tego, że sprawcy ewidentnej, obrzydliwej zbrodni sprzed lat do dziś nie zostali ukarani. I właśnie o tym opowiada książka Cezarego Łazarewicza „Żeby nie było śladów”.
Miałam z nią pewien problem na początku. Mimo przyznania jej nagrody Nike, nie mogłam się zabrać do lektury. Może dlatego, że wydawało mi się, iż o śmiertelnym pobiciu Grzegorza Przemyka wiem naprawdę sporo. W końcu nie raz czytałam o tym, jak w maju 1983 roku szczęśliwy maturzysta wyszedł na plac Zamkowy w Warszawie, by świętować zdane egzaminy i został zatrzymany przez milicjantów, którzy tak pobili go na komisariacie, że niebawem zmarł.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.