Zbigniew Ziobro: różne twarze, cel ten sam

Czytaj dalej
Fot. fot. Michał Dyjuk
Włodzimierz Knap

Zbigniew Ziobro: różne twarze, cel ten sam

Włodzimierz Knap

Od jesieni 2015 r. mamy innego Zbigniewa Ziobrę. W mediach występuje rzadko. Potrafi trzymać język za zębami, co wcześniej zdarzało mu się od święta. Ambicje ma jednak niezmiennie wielkie. Chce wejść na sam szczyt. Wrogów wciąż mu nie brakuje. Dlatego jak kiedyś, tak i dziś skazany jest na pomoc Jarosława Kaczyńskiego.

Zbigniew Ziobro zbliża się do pięćdziesiątki. Twarz ma jednak nadal młodzieńczą. Mimo to potrafi budzić lęk i strach. Prof. Michał Królikowski zapewnia, że wymienienie samego imienia ministra niemal paraliżuje sędziów i prokuratorów. Faktem jest, że minister sprawiedliwości-prokurator generalny ma ogromną władzę. Oznacza to, że potrafi ją zdobywać. I umie z niej korzystać. To się nie zmienia od lat, czyli od 2001 r., czyli od czasu, gdy Ziobro wszedł do dużej polityki, zostając wiceministrem sprawiedliwości (ministrem był Lech Kaczyński).

Dla opozycji politycznej i dużej części elit intelektualnych, w tym prawniczych, stanowi nieomal synonim zła. Dla wielu Polaków jest natomiast chyba jedynym politykiem, który, w ich ocenie, interesuje się ich losem i stanie po ich stronie, gdy skrzywdzą ich sędziowie i prokuratorzy. Dla nich jest przede wszystkim sprawiedliwym i skutecznym szeryfem, a nie bezdusznym politykiem czy urzędnikiem.

Z władzą hetmana w I RP

W Unii Europejskiej żaden z ministrów nie ma tak wielkiej władzy nad sędziami i aparatem ścigania jak Ziobro. W kraju musi jednak obawiać się zakusów ze strony prezydenta Andrzeja Dudy i jego ekipy, która chce nieco ograniczyć uprawnienia ministra nad sądami. - Prezydent chciałby, choć niechętnie, podzielić się władzą nad wymiarem sprawiedliwości z ministrem, a ten tego bardzo nie chce - ocenia prof. Antoni Kamiński, socjolog i politolog z PAN. - Taki wniosek nasuwa się po zawetowaniu przez prezydenta ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa i podpisaniu ustawy o ustroju sądów powszechnych. Gdyby Duda chciał totalnej wojny z Ziobrą, zawetowałby też ustawę o ustroju sądów.

Ustawa niezawetowana przez głowę państwa daje ministrowi pełną władzę nad obsadzaniem kierowniczych stanowisk we wszystkich sądach powszechnych, od rejonowych przez okręgowe po apelacyjne. Do połowy lutego 2018 r. minister nie musi swoich decyzji tłumaczyć nawet słowem (gdy odwołuje lub powołuje prezesów i wiceprezesów sądów). I ze swojego prawa już korzysta. W tym tygodniu powołał prezesów sądów okręgowych w Szczecinie i Warszawie, a w trybie nagłym odwołał trzy wiceprezes Sądu Okręgowego w stolicy.

Ale nawet weta prezydenckie nie zmieniają tego, że, zdaniem części analityków, w praktyce Ziobro jest dziś drugą co do ważności osobą w państwie - po Jarosławie Kaczyńskim. Wielką władzę miał też w latach 2005-2007. Stał na czele sądów i prokuratury, a blisko związani z nim ludzie kierowali tzw. instytucjami siłowymi, m.in. ABW i CBA. O potędze tamtego Ziobry mógł przekonać się Ludwik Dorn, który został za jego sprawą odsunięty od kierowania MSWiA, a Jarosław Marzec - z szefowania CBA.

Musi się obejść smakiem. Na razie

Bycie jednak numerem „dwa” to dla niego za mało. Apetyt ma większy. - Chce zostać liderem obozu prawicowego - uważa prof. Tomasz Gąsowski, historyk z UJ, znający realia panujące wewnątrz obozu władzy. Ministra boli, że prezydent w hierarchii władzy stoi dużo wyżej od niego. Nieraz wytknął Dudzie, że to on był jego politycznym akuszerem i przełożonym w resorcie sprawiedliwości w latach 2006-2007 (Ziobro był wtedy ministrem, Duda - wiceministrem). I to, że odegrał dużą rolę w tym, iż Andrzej Duda po utracie władzy przez PiS w 2008 r. trafił do kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego (jako tzw. prezydencki prawnik). Również premier Beacie Szydło Zbigniew Ziobro niekiedy przypomina, że i ją wprowadził do PiS, gdy Paweł Graś utrącił jej akces do PO. Dziś jednak między szefową rządu a ministrem panuje zgoda, bo mają wspólny interes, a precyzyjnie mówiąc - tego samego konkurenta. I Szydło, i Ziobro ostro rywalizują z wicepremierem Mateuszem Morawieckim o obsadę swoimi ludźmi spółek skarbu państwa. Eksperci ekonomiczni twierdzą, że tandem odnosi na tym polu więcej zwycięstw niż wicepremier.

Ziobro wie przy tym, że to, co ma, musi mu teraz wystarczyć, bo obawia się, by rządowej posady nie stracić. Wtedy czekałby go polityczny niebyt, może na zawsze. Kolejny raz mógłby się już nie podnieść. W szeroko rozumianym obozie władzy, wliczając w to prezydenta Dudę, ma sporo konkurentów, wręcz wrogów. Boją się go niczym ognia i zrobią wszystko, by się go pozbyć. Wiedzą, że Ziobro potrafi być ostry. Ci, którzy z nim rywalizowali, odczuli jego siłę. Zbigniew Wassermann poległ w konfrontacji z nim. Pawłowi Kowalowi, Elżbiecie Jakubiak i innym politykom, którzy po wyborach prezydenckich w 2010 r. założyli formację Polska Jest Najważniejsza, też pokazał swoją moc. Przegrali z nim i musieli odejść z PiS. Nie miał dla nich litości.

- Dopóki jednak realne rządy w obozie władzy sprawuje Jarosław Kaczyński, to przeciwnicy ministra sprawiedliwości nie muszą się go obawiać, a on ich - uważa dr Łukasz Stach, politolog z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

Zbigniew Ziobro karierę polityczną zawdzięcza braciom Kaczyńskim. - Od jej zarania zawsze wiedziałem, w jakich jest aktualnie relacjach z nimi lub z każdym z nich - twierdzi długoletni współpracownik Ziobry. - Jeżeli był w złych, mówił „Kaczory” lub „Kaczor”, precyzując, o którego mu chodzi. Gdy w dobrych, wtedy modulował głos, by z uszanowaniem powiedzieć np.: „pan prezes Jarosław Kaczyński”. Według naszego rozmówcy dziś najbardziej nie lubi, kiedy przypomina mu się, że odszedł czy zdradził Kaczyńskiego: - Ziobro wie, że prezes doskonale o tym pamięta, lecz nie chce, by stale mu o tym przypominano. Nadal czuje respekt dla prezesa, wypełnia jego polecenia, a raczej stara się swoimi działaniami je uprzedzać. Nadal też czyha na jego miejsce, ale jest bardzo ostrożny.

Mimo wielkiej władzy Ziobro i dziś jest jak księżyc. Samodzielnie nie znaczy nic, bo nie ma przymiotów, by stać się wodzem, począwszy od głosu, opanowania, umiejętności merytorycznej argumentacji, charyzmy. Przed kamerami i na wiecach jest mało charakterystyczny. Ale potrafi świecić odbitym światłem. Przez lata umiał czerpać z blasku, jaki rzucali na niego bracia Kaczyńscy. W końcu uwierzył, że może być słońcem. Przeliczył się. - Dziś chyba potrafi mierzyć siły na zamiary - ocenia Ziobrę jego współpracownik. Jednocześnie minister sam doświadczał zdrad ze strony tych, których miał za swoich sojuszników, np. Andrzeja Dudy, który nie przeszedł z nim do SP, Arkadiusza Mularczyka - odszedł z SP do PiS.

Cicho, bo przyjdzie Zbycho

O tym, że lęk przed ministrem Ziobrą jest realny, zapewnia prof. Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości w latach 2011-2014, czyli w rządzie PO-PSL (jego szefami w resorcie byli: Jarosław Gowin i Marek Biernacki), teraz piszący dla prezydenta projekty ustaw o SN oraz KRS i działający na Ziobrę niczym czerwona płachta na byka. Kilka tygodni temu prof. Królikowski prowadził szkolenie dla sędziów i prokuratorów. Kursanci jednak rozgadali się. - Mam duże doświadczenie dydaktyczne, potrafię uciszać grupę - opowiada prof. Królikowski. - Czasem proszę, czasem zażartuję, niekiedy używam rymowanek. Tym razem nie pomagały ani prośby, ani apele. W końcu przyszła mi do głowy rymowanka, której użyłem całkowicie bezwiednie: „Cicho, bo przyjdzie Zbycho!”. W sali natychmiast zapadła cisza, jakby makiem zasiał. Wtedy dotarło do mnie, co powiedziałem. Zacząłem się więc serdecznie śmiać. Tyle że moi słuchacze zaczęli się śmiać dopiero po kilku długich sekundach...

To już inny Ziobro

- Dziwię się Jarosławowi Kaczyńskiemu, że ponownie oddał wielką władzę w ręce Zbigniewa Ziobry - przyznaje prof. Antoni Dudek, politolog i historyk. Zdumienia tym faktem nie kryje też prof. Kamiński. Obaj uważają, że prezes może się mylić, myśląc, że jeżeli Ziobro raz z nim przegrał, to drugi raz nie uderzy. Obaj też twierdzą, że w interesie PiS jest pozbycie się Ziobry. - Im szybciej PiS to zrobi, tym dla tej formacji lepiej. Tacy politycy jak minister sprawiedliwości zniechęcą do PiS wyborców centrowych - radzi prof. Dudek.

- Kaczyński ma obecnie do czynienia z innym Ziobrą, niż ten był ponad dekadę czy choćby kilka lat temu, gdy jako lider SP nieudolnie konkurował z PiS - podkreśla prof. Kamiński. Faktem jest, że dawny Ziobro „szalał” w mediach, atakował w nich bez dowodów, np. dr. Mirosława G. („już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”, za co przez sąd został zmuszony do publicznych przeprosin). W latach 2005-2007, gdy był ministrem sprawiedliwości-prokuratorem generalnym, było o nim często głośno też z powodu licznych zapowiedzi zmian w sądownictwie i zaostrzenia kar. W praktyce na polu wymiaru sprawiedliwości zrobił niewiele.

Od jesieni 2015 r. mamy innego Ziobrę. W mediach występuje rzadko. W czasie konferencji prasowych nie odchodzi od wyznaczonego wcześniej tematu, potrafi trzymać język za zębami, co wcześniej zdarzało mu się od święta. Od tej reguły odstępuje rzadko. Dawny Ziobro odezwał się w nim jednak po wetach prezydenckich. Na łamach prawicowych gazet nie szczędził ostrych słów pod adresem głowy państwa. Chętnie zresztą określa się mianem polityka prawicowego, choć jego partia, czyli SP, ma program socjalny, którego nie powstydziłyby się formacje komunistyczne.

Teraz w czasie konferencji prasowych ma obok siebie zastępców, którzy uchodzą za dobrze przygotowanych prawników: dr. Marcina Warchoła i Łukasza Piebiaka. Gdy zaś potrzebuje wsparcia politycznego, wysyła do boju innych wiceministrów, zwłaszcza Patryka Jakiego. - Zbigniew Ziobro to prawdziwy mąż stanu - mówi nam Jaki, politolog z wykształcenia, którego prof. Adam Strzembosz tak ocenia: - O prawie nie ma zielonego pojęcia. Ministra Ziobry prof. Strzembosz nie chce cenzurować: - Niech zrobi to Historia.

Szeryf z długą metryką

Zbigniew Ziobro wie, że największą jego siłą było i jest umiejętne odgrywanie roli szeryfa, obrońcy pokrzywdzonych przed nader częstymi haniebnymi, pozbawionymi empatii wyrokami sędziów i postanowieniami prokuratorów. Nie sposób małopolskiemu politykowi, który buduje dom w Jeruzalu (w pow. skierniewickim), odmówić tego, że nieraz z przysługujących mu narzędzi jako ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu słusznie i w dobrej sprawie korzystał i korzysta. - Sporo jego interwencji było celnych - przyznaje prof. Piotr Kruszyński, karnista z UW i adwokat. Problem w tym, że minister działa głównie w sprawach głośnych medialnie, a niesprawiedliwość dzieje się na znacznie większą skalę.

Opinia szeryfa sprawia, że od kilkunastu lat w każdych wyborach wypada znakomicie lub co najmniej dobrze. Ma wszak czym się pochwalić. W 2009 r. w wyborach do PE zebrał 336 tys. głosów, ustępując w kraju tylko Jerzemu Buzkowi. W wyborach do Sejmu w 2007 r. głosowało na niego prawie 165 tys. osób w okręgu krakowskim, co stanowiło 86 proc. wszystkich głosów, jakie dostali kandydaci PiS, w tym Zbigniew Wassermann. - Zbigniew Ziobro ucieleśnia to, co się wyborcom prawicy światopoglądowej podoba: bezkompromisowość - ocenia dr Jarosław Flis, socjolog z UJ.

W najnowszym w rankingu zaufania do polityków (wykonanym przez IBRIS) zajmuje szóste miejsce. Ziobrze ufa 31 proc. Nie ufa- 51 proc. Macierewiczowi - 71 proc. , Kaczyńskiemu - 61 proc., Schetynie - 57 proc.

***

Zbigniew Ziobro urodził się w Krakowie, ale dzieciństwo i młodość spędził w Krynicy.

Skończył prawo na UJ. Studentem był przeciętnym (3,84 - średnia ocen). W 1994 r. nie zdał egzaminu na aplikację prokuratorską w Krakowie. Rok później powiodło mu się w Katowicach, lecz nigdy jednak nie był prokuratorem.

W 1999 r. założył w Krakowie stowarzyszenie „Katon” oraz Centrum Pomocy Ofiarom Przestępstw. Obie te instytucje udzielały bezpłatnej pomocy prawnej. Rok później ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński powołał go na swojego doradcę, potem na wiceministra sprawiedliwości, najmłodszego w rządzie Jerzego Buzka.

Współtworzył PiS, a w 2001 r. został wybrany posłem tej partii w okręgu krakowskim. Ponownie posłem został w 2005 i 2007 r., a w 2009 r. - posłem do PE.

Popularność przyniósł mu udział w komisji śledczej ds. afery Rywina.

Od 2005 do 2007 był wiceministrem sprawiedliwości-prokuratorem generalnym.

W 2011 r. został wykluczony z PiS. Założył Solidarną Polskę; jej liderem jest do dziś. Od 2014 r. współpracuje z PiS i Polską Razem.

WIDEO: Zbigniew Ziobro o doradcy prezydenta Dudy: Proszę mnie nie pytać o wiceministrów PO

Włodzimierz Knap

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.