Zakrzówek jak Chorwacja. Niektórzy jednak z sentymentem wspominają czasy, kiedy było to miejsce mniej znane, a przez to dzikie i wyjątkowe

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz
Jolanta Tęcza-Ćwierz, Bartosz Dybała

Zakrzówek jak Chorwacja. Niektórzy jednak z sentymentem wspominają czasy, kiedy było to miejsce mniej znane, a przez to dzikie i wyjątkowe

Jolanta Tęcza-Ćwierz, Bartosz Dybała

Dawny kamieniołom na Zakrzówku to jeden z najbardziej malowniczych zakątków Krakowa, położony w odległości zaledwie trzech kilometrów od Wawelu. Od początku XX wieku wydobywano tu na skalę przemysłową wapień na potrzeby zakładów chemicznych Solvay. Po zaprzestaniu eksploatacji w 1991 roku opuszczony kamieniołom zaczął wypełniać się wodą, tworząc akwen o powierzchni 12 hektarów i głębokości do 32 metrów. Przez ostatnich kilka lat Zakrzówek był wielkim placem budowy. W efekcie zakończonych tam prac powstał park, który jest dostępny dla mieszkańców i turystów od początku czerwca.

Zalew ma kształt dwóch rezerwuarów, które są ze sobą połączone niewielkim przesmykiem. Ze wszystkich stron otaczają go wapienne skały, porośnięte bujną zielenią. Charakterystyczną cechą Zakrzówka jest przejrzysta, turkusowa woda, która przywodzi na myśl bałkańskie jeziora, dlatego zalew często nazywany jest „małą Chorwacją”. Swój niezwykły kolor woda w Zakrzówku zawdzięcza powolnej filtracji przez złoża wapienia, który kiedyś był stamtąd wydobywany.

- Enklawa ciszy i spokoju - tak można powiedzieć o Zakrzówku lat 70. i 80. XX wieku

- opowiada pani Bronisława Foryt, mieszkająca na ulicy Praskiej w Krakowie.

- Dla mieszkańców os. Robotniczego, szczególnie dla matek z dziećmi, było to miejsce wręcz magiczne. Można tam było w spokoju i bezpiecznie odpocząć w cieniu lub rozłożyć koc na niekoszonej łące pełnej kwiatów i motyli.

Dla mieszkańców Krakowa Zakrzówek od lat pozostaje jednym z najpopularniejszych miejsc wypoczynkowych. Zalew i skałki otoczone są przez łąki, zadrzewienia, a od strony północno-zachodniej przylegają do nich tereny leśne parku miejskiego. Wszystko to tworzy wyjątkowy w skali miasta kompleks zieleni, a wkrótce również kąpielisko - nazywane małą Chorwacją z uwagi na lazurową wodę w otoczeniu skał wapiennych.

- Na dnie kamieniołomu, który wtedy nie był jeszcze zalany wodą, pracowały koparki ładujące urobek na samochody ciężarowe - wspomina pani Bronisława. - Było to dla dzieci (szczególnie dla chłopców) ciekawe widowisko. Trzeba było jednak bardzo dbać o bezpieczeństwo najmłodszych, aby nie zbliżali się zbytnio do krawędzi kilkudziesięciometrowej ściany kamieniołomu, ponieważ zabezpieczenie stanowiły wówczas jedynie dwie splecione z drutów liny - dodaje.

Historia Zakrzówka

Gdybyśmy w końcu XVIII wieku przenieśli się na krakowski Kazimierz, u zbiegu ulic Piekarskiej i Skawińskiej, znaleźlibyśmy w murach kazimierzowskich nieistniejącą dzisiaj Bramę Skawińską - symbol traktu skawińskiego prowadzącego mniej więcej od murów Kazimierza przez Wisłę w stronę Skawiny. Obok bramy znajdował się prowizoryczny most nad Wisłą, wychodzący na dzisiejszą ulicę Twardowskiego w dzielnicy Dębniki. Ulica ta była osią katastralnej dzielnicy Zakrzówek.

- Wyobraźmy sobie osobne tereny zwane Zakrzówkiem, których bramą był trójstyk granic: Ludwinowa, Dębnik i Zakrzówka - mówi Konrad Myślik z Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa. - Zakrzówek sięgał w tym miejscu prawie do Wisły, o czym świadczą regulaminy XIX-wiecznej kąpieli w rzece. Nad Wisłą - mniej więcej naprzeciw dzisiejszego wylotu ulicy Dietla - rosła kępa drzew, tzw. kępa zakrzowiecka.

Dawny Zakrzówek jak wielki klin oddzielał Dębniki od Ludwinowa. Od Dębnik wyodrębniony był linią prostą, będącą dawną granicą pól, a od Ludwinowa dawnym korytem Wilgi. Zakrzówek swoim krótszym bokiem opierał się z jednej strony o Pychowice, a z drugiej o grunty Kobierzyna. Ta niegdyś podkrakowska wieś Zakrzów i gmina została przyłączona do Krakowa na skutek działalności prezydenta Juliusza Lea urzędową decyzją wiedeńską. Było to 1 kwietnia 1910 roku. Urząd Gminy Zakrzówek znajdował się przy ul. Ceglarskiej.

Przedwojenny kamieniołom

Krzemionki dębnickie, zwane potocznie Skałkami Twardowskiego, to część tzw. pomostu krakowskiego. Tutaj kończy się Jura Krakowsko-Częstochowska przecięta w tym miejscu Wisłą.

- Miejsce to jest pozostałością po prawie trzystuletniej eksploatacji wapienia - opowiada Konrad Myślik. - Wapień wydobywany na Zakrzówku wykorzystywano do budowy dróg, a także do wypalania wapna. W zakrzowieckich kamieniołomach eksploatowano kamień, który transportowano do wapienników stojących nad brzegami Wisły. Stamtąd trafiał też wprost na barki, którymi był spławiany.

Na przełomie XIX i XX wieku poprowadzono w stronę Ludwinowa kolej wąskotorową, której relikty do dzisiaj można odkryć w terenie i odnaleźć na starych mapach. Wapień z Zakrzówka wydobywano przed wojną, w okresie okupacji, aż do lat międzywojennych. To tutaj w czasie wojny jako młody kleryk pracował Karol Wojtyła. Wapień wydobywano dla potrzeb firmy Solvay, późniejszych Krakowskich Zakładów Sodowych.

- Eksploatacja była prowadzona metodami górniczymi, od których aż trzęsły się szyby w oknach pobliskich domów. O określonej godzinie odpalano ładunki wybuchowe, a później wielkimi koparkami ładowano kamień na ciężarówki marki Tatra, które wywoziły urobek w stronę ulicy Wyłom. Tam wapień był pakowany do kruszarek i wagonikami z lokomotywą transportowany do Solvayu w Borku Fałęckim

- mówi Konrad Myślik. - Reliktem przebiegu trasy kolejki wąskotorowej jest m.in. dzisiejsza ulica Ruczaj i most na Wildze, który kiedyś był mostkiem kolejowym. Ślad kolejki ciągle jeszcze, mimo budowy Trasy Łagiewnickiej, można odnaleźć w przestrzeni miasta.

W czasie, w którym prowadzono wydobycie wapienia, odwadniano dno kamieniołomu, ponieważ był on położony znacznie poniżej poziomu wód gruntowych.

- Utrzymywanie suchego dna wymagało stałej pracy pomp, które było słychać w całej okolicy - dodaje Konrad Myślik. - Kiedy w 1991 roku zaprzestano eksploatacji, kamieniołom powoli wypełnił się wodą starannie przefiltrowaną przez wapienny górotwór, tworząc zalew. Dzisiaj mamy tu niezwykłą scenerię błękitnej wody w otoczeniu wapienia. Widoki jak w Chorwacji.

Cenny przyrodniczo

O walorach przyrodniczych tego obszaru nie trzeba nikogo przekonywać. To teren cenny pod każdym względem. Dawne wyrobisko zachwyca kolorami o każdej porze roku, a teren wokół to ostoja wielu gatunków zwierząt i owadów, w tym gatunków rzadkich, objętych ochroną.

- Każdy taki w miarę naturalny teren jest ostoją bioróżnorodności roślinnej i zwierzęcej. Niestety, obszary, do których człowiek nie wchodzi ze swoimi zwyczajami w postaci systematycznego koszenia czy stosowania pestycydów, stają się coraz rzadsze i mniejsze. Zakrzówek szczęśliwie pozostał takim miejscem

- mówi prof. Kazimierz Wiech, entomolog z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.

Spośród zwierząt występujących na terenie Zakrzówka, na szczególną uwagę zasługują: trzmiele, ważki, kilka gatunków płazów, w tym traszka grzebieniasta i kumak nizinny oraz nietoperze. Symbolem tego miejsca stały się jednak motyle: modraszek telejus i modraszek nausitous.

- To dwa gatunki bardzo do siebie podobne, objęte programem Natura 2000, znajdujące się pod ścisłą ochroną - mówi prof. Kazimierz Wiech. - Modraszki to grupa niewielkich motyli o rozpiętości skrzydeł od dwóch do trzech centymetrów. Stanowią jedną trzecią wszystkich motyli dziennych.

Okazuje się, że modraszek telejus i modraszek nausitous do swojego rozwoju potrzebują pewnej rośliny łąkowej o nazwie krwiściąg lekarski oraz... mrówek.

- Na roślinie modraszek składa jaja, tutaj też rozwijają się jego gąsienice. Kiedy gąsienica dochodzi do czwartego stadium rozwojowego, spada na ziemię i jest przenoszona przez mrówki do mrowiska. W mrowisku żywi się jajami i larwami mrówek. Jej rozwój trwa jeden albo dwa sezony, następnie gąsienica się przepoczwarcza i wylatuje z mrowiska już jako motyl - opowiada prof. Kazimierz Wiech. I dodaje, że przeciętnemu człowiekowi trudno odróżnić te dwa wyjątkowe modraszki od powszechnie występujących.

- Żeby ochronić te dwa gatunki, musimy ochronić wszystkie modraszki i wszystkie motyle, jakie tam się występują. Świat owadów i roślin to bardzo delikatna sieć powiązań, o ochronę której zabiegamy. Dlatego teren Zakrzówka z dużą bioróżnorodnością roślinną, zwierzęcą powinien być szczególnie chroniony.

Jeszcze do niedawna krakowski Zakrzówek kojarzył się jedynie ze wspinaczką w Skałach Twardowskiego, klubem płetwonurków oraz dzikim kąpieliskiem, na którym nierzadko dochodziło do wypadków. Oczekiwania miłośników Zakrzówka były takie, aby ingerencja w tutejszą przyrodę była możliwie najmniejsza: zabezpieczenie miejsc cennych przyrodniczo i zorganizowanie na terenie zalewu kąpieliska wkomponowanego w otoczenie.

Plany zabudowy

Teren zakrzowieckiego kamieniołomu, łącznie ze skałkami i wodą, przed wojną należał do rodziny Batków, potomków właścicieli Ludwinowa. Po odzyskaniu rodzinnego majątku ich spadkobiercy chcieli w 1997 roku sprzedać ten teren miastu. Jednak ówcześni włodarze stwierdzili, że gminy na to nie stać. Batkowie sprzedali więc ten obszar portugalskiej firmie Gerium, która planowała w sąsiedztwie budowę osiedla mieszkaniowego. Po licznych protestach mieszkańców i organizacji społecznych w 2016 roku miasto za 26 milionów złotych wykupiło obszar ze zbiornikiem od dewelopera, a w 2018 roku radni Krakowa zdecydowali, by ustanowić tu użytek ekologiczny, który objął 17,5 hektara terenu.

1 sierpnia 2019 roku cały ten teren został zamknięty i przekazany do dyspozycji firmie wykonawczej. Od tamtej pory Zakrzówek był wielkim placem budowy, pełnym koparek i usypanych z gruzu wzniesień. W efekcie zakończonych tam niedawno prac na ponad 50-hektarowym malowniczym obszarze, zdominowanym przez dziką przyrodę, powstał park, który jest dostępny dla mieszkańców i turystów od początku czerwca bieżącego roku.

Niektórzy krakowianie obawiali się efektu końcowego wielkiej inwestycji, której realizacji podjął się Zarząd Zieleni Miejskiej. Społecznicy krytykowali pokrycie skał dawnego kamieniołomu siatkami, które mają chronić ludzi przed obrywami skalnymi. Ostatecznie siatki zarosły jednak zielenią i nie rzucają się w oczy.

Wydawało się również, że szary budynek Centrum Sportów Wodnych nie wkomponuje się w krajobraz, tymczasem idealnie wtopił się w jedną ze skał, w obliczu wysokich klifów, sprawiając wrażenie małego. Być może budynek, który ma się stać punktem obsługi kąpieliska, jak również centrum edukacji ekologicznej, mógł mieć mniej przeszkleń, ponieważ powstaje pytanie: czy nie będą się o niego rozbijać przelatujące nad wodą ptaki? Czy miejsce nad zalewem będzie bezpieczne także dla ludzi?

- Patrząc z ekologicznego punktu widzenia, optowałbym za tym, aby ten teren zachować w postaci naturalnej. Jednak miasto też ma swoje racje, chcąc ten w miarę naturalny i bogaty biologicznie teren także oddać mieszkańcom, dbając jednocześnie o ich bezpieczeństwo. Niestety, znając nawyki turystyczne i rekreacyjne niektórych ludzi, obawiam się, że ten teren może podlegać bardzo silnej presji ze strony człowieka. A wówczas można mieć obawy co do skuteczności na przykład działań ochronnych skierowanych na motyle - dodaje prof. Kazimierz Wiech.

Park Zakrzówek

Park jednym podoba się bardziej, innym mniej, ale faktem jest, że na jego otwarcie z niecierpliwością czekali wszyscy: także krytycy inwestycji, którzy chcieli zobaczyć finalny efekt prac. Gorączkowość była tak duża, że gdy tylko przyszły cieplejsze dni, mieszkańcy i przyjezdni forsowali ogrodzenia otaczające plac budowy, spacerowali albo rozkładali ręczniki obok unieruchomionych w weekendy koparek, opalając się w cieniu potężnych stert gruzu.

Budowa na szczęście już się zakończyła, a radość z otwarcia parku jest ogromna.

Niestety, w poniedziałek 5 czerwca wróciły wspomnienia z niedalekiej przeszłości, kiedy to wielokrotnie na Zakrzówku ktoś tracił życie. Tego dnia 39-letni mężczyzna skoczył ze skał do wody i już z niej nie wypłynął. Wyciągnął go dopiero płetwonurek straży pożarnej. Wcześniej na pomoc ruszyło mu dwóch ratowników Krakowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którym udało się zlokalizować 39-latka, znajdującego się 10 metrów pod powierzchnią wody. Zbyt głęboko, by ratownicy WOPR mogli coś wskórać. Mężczyzna zmarł po przewiezieniu do szpitala.

Nie był pierwszą ofiarą Zakrzówka.

- Skakanie ze skał i klifów do wody w ciągu ponad 30 lat od zalania byłego kamieniołomu kosztowało życie już kilkadziesiąt osób - przypomnieli przy okazji ostatniej tragedii ratownicy WOPR. Jeszcze tego samego dnia, 5 czerwca, musieli upominać kolejne osoby, które chciały skakać do wody ze skał. Może dzięki temu udało się uniknąć kolejnych ludzkich dramatów?

Piotr Kempf, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej, przypomina, że regulamin parku mówi jasno: ze skał do wody skakać nie wolno. Liczy na to, że dzisiejszy Zakrzówek będzie miejscem dużo bardziej bezpiecznym niż kiedyś. Efektem rewitalizacji jest zachwycony.

- Zakrzówek i tamtejszy park to absolutnie wyjątkowe miejsce na mapie Polski. Kontakt z przyrodą, wypoczynek nad wodą, pływanie, nurkowanie, bieganie, jeżdżenie na rowerze czy rolkach. Z tym wszystkim kojarzy się Zakrzówek. To również woda, murawy kserotermiczne, stawy z płazami, skały, ścieżki i niepowtarzalne widoki

- wylicza Piotr Kempf. - Park, który tam powstał, to prawdziwy gamechanger w myśleniu o krakowskiej zieleni. Czas pokaże, czy mam rację - dodaje.

Trzeba jednak pamiętać, że Zakrzówek nadal nie jest w stu procentach bezpiecznym miejscem. To, w jakim stopniu takim będzie, w dużej mierze zależy od odpowiedzialności i wyobraźni ludzi, którzy przyjdą tu, by nacieszyć się krystalicznie czystą wodą i radośnie spędzić czas. Warto jednak mieć na uwadze, że lazurowa woda odebrała niejedno ludzkie życie.

Już od 22 czerwca na Zakrzówku będzie można się legalnie kąpać na strzeżonym kąpielisku z plażą. Powstały tu również pomosty widokowe, restauracja i oczywiście parking i toalety. Jest też wypożyczalnia sprzętu sportowego.

Niektórzy jednak z sentymentem wspominają czasy, kiedy Zakrzówek był mniej znany, dziki, a przez to tak wyjątkowy.

- W latach 80. XX wieku, kiedy nie było jeszcze osiedla przy ul. Zielnej ani bloków przy sąsiednich ulicach, Zakrzówek nie był tak popularny jak obecnie - mówi pani Bronisława. - Kiedy dzisiaj odwiedzam to miejsce, nie znajduję tu ówczesnej ciszy i odosobnienia. Dawny kamieniołom i Skałki Twardowskiego nadal jednak pozostają niezwykłym puntem na mapie Krakowa, stwarzając mieszkańcom i turystom wymarzone warunki do błogiego wypoczynku.

Jolanta Tęcza-Ćwierz, Bartosz Dybała

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.