Z punktu widzenia bocznego obserwatora
Czy rzeczywiście chce Pan teraz patrzeć na nasze życie narodowe i społeczne tylko z boku? Nazwał się Pan „bocznym obserwatorem”, ale, czy to nie jest zbyt wygodne, jako pozycja? Może znudził się Panu bezpośredni komentarz, a może to tylko nagłe poczucie bezradności? Czemu z boku? Bo z boku czasem lepiej widać. Rezygnując z komentarza doraźnego, lepiej można zobaczyć samą strategię. Wszyscy mówią o tej naszej, narodowej kłótni, a ona jest dosyć jednostronna i polega na tym, że jedna strona specjalnie ją wywołuje, bo jest to jej politycznie potrzebne. Wszak musi mieć wroga, a jak go nie ma, to traci paliwo. Musi więc założyć, że jakaś grupa społeczna czy zawodowa będzie jej wrogiem - np. sędziowie. I dopóki pozostanie wierna temu założeniu, to ma paliwo i może głośno, i konsekwentnie „walczyć”.
Na szczęście, jest jeszcze inna kłótnia: między sobą. I ona już jest! Ale to jest normalne u ludzi, którzy nie wytrzymują napięcia, gdyż wszystko to ich przerosło. Chcą się utrzymać przy władzy. Jednak tak łatwo pozbawili się wstydu, że robią „kiksy” za „bykami”, a nie podają się do dymisji. Władza i nieumiejętność jej sprawowania - razem daje to dynamit. Więc warto czekać. Czekajmy i patrzmy.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.