Z okien dworu w Szetejniach nad Niewiażą Czesław Miłosz widział całą okolicę i ujrzał cały świat

Czytaj dalej
Fot. Archiwum Czesława Miłosza
Wiesław Pierzchała

Z okien dworu w Szetejniach nad Niewiażą Czesław Miłosz widział całą okolicę i ujrzał cały świat

Wiesław Pierzchała

To właśnie w Szetejniach nad Niewiażą stał dwór szlachecki z drewna, lecz podmurowany, zbudowany przez dziadków po kądzieli autora „Ziemi Urlo” - Józefy i Zygmunta Kunatów. Jego obraz znajdziemy zarówno w powieści „Dolina Issy”:

Dzikie wino, którego jagody ściągają język, oplata okna i dwie kolumienki na ganku

jak i w tzw. naiwnym poemacie „Świat”, najlepszym utworze Miłosza:

Ganek, na zachód drzwiami obrócony, ma duże okna. Słońce tutaj grzeje. Widok szeroki stąd na wszystkie strony: na lasy, wody, pola i aleje

W jednym z wywiadów noblista wspominał, że za drzwiami dworu była sień, na prawo od niej salon z fortepianem i meblami w stylu empire, a na lewo jadalnia i biblioteka z książkami i czasopismami. Niestety, dworu już dawno nie ma - został rozebrany w latach 60. Przetrwał na jednej fotografii i na kartach utworów, w tym wspomnianej powieści, w której tytułowa Issa to Niewiaża.

Widok z okien świrna na wieże fary w Kiejdanach

Jej autor opisał wiele faktów ze swojego dzieciństwa i to tak niewiarygodnych, jak straszący po nocach upiór Magdaleny. Otóż ta pamiętna postać - w filmie Tadeusza Konwickiego grana przez Annę Dymną - istniała naprawdę. Była to Barbara Rybaczewska, gospodyni księdza ze Świętobrości, z którym połączyła ją grzeszna miłość. Wiedziała, że ten związek nie ma przyszłości, więc popełniła samobójstwo. Po pochówku na skraju cmentarza miała straszyć okolicznych mieszkańców, więc ci odkopali zmarłą i jej serce fachowo przebili kołkiem osinowym. Ta ponura ceremonia udała się, bowiem widmo urodziwej gospodyni przestało straszyć.

Jako dziecko nieraz patrzyłem z górnych okien świrna na dalekie wieże kiejdańskiej fary

- pisał autor „Roku myśliwego”. Chodzi o słynne miasto Radziwiłłów - powiatowe Kiejdany, które w dawnej Litwie jedynie Wilnu ustępowało. To właśnie tam - o czym wiemy choćby z „Potopu” Henryka Sienkiewicza - hetman wielki litewski Janusz książę Radziwiłł dogadał się z królem szwedzkim i przekazał mu Litwę. Dlatego został okrzyknięty zdrajcą. Sprawa nie była taka oczywista, bowiem w obliczu inwazji moskiewskiej magnat wybrał mniejsze zło. Po wielu latach oderwanie Litwy od Korony tak przypadło do gustu Litwinom, że uczcili je pomnikiem stojącym na rynku w Kiejdanach. Dla odmiany wyróżnili też Miłosza nadając mu tytuł Honorowego Obywatela Kiejdan.

Za Radziwiłłów miasto słynęło jako silny ośrodek religii kalwińskiej. Stąd szkoła, drukarnia i okazały zbór renesansowy, w którego podziemiach, w cynowym sarkofagu, spoczywa Janusz książę Radziwiłł. W XIX wieku właścicielami upadających Kiejdan zostali Czapscy, którzy w miejscu po zamku Radziwiłłów zbudowali efektowną rezydencję zniszczoną przez cofających się Niemców w 1944 roku.

Wyrzekł się diabła, ale nie w Opitołokach, a Świętobrości

I jeszcze trzy ważne miejsca związane z poetą: Opitołoki, Wędziagoła i wspomniana Świętobrość. Przez wiele lat noblista był przekonany, że został ochrzczony w tej pierwszej miejscowości. Dlatego w poemacie „Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada” pisał:

Chrzest otrzymałem, wyrzekłem się diabła w parafii Opitołoki

Był to błąd, bowiem Miłosz przyjął chrzest w kościele Przemienienia Pańskiego z XVIII wieku w Świętobrości, zaś w Opitołokach w barokowym kościele św. św. Piotra i Pawła z XVII wieku ślub wzięli jego rodzice: Aleksander i Weronika z Kunatów. Wesele odbyło się we dworze w Szetejniach, zaś do tańca przygrywała znakomita orkiestra żydowska z Kiejdan.

Obie świątynie przetrwały. Podobnie jak cmentarz w Wędziagole, na którym są pochowani przodkowie poety po mieczu. Wśród nich jest Artur Miłosz, który wziął udział w słynnej szarży pod Kircholmem w 1605 roku.

Jeśli zaś chodzi o Szetejnie, to ocalał jedynie świreń, czyli dawny spichlerz, w którym - po gruntownym remoncie - otworzono Centrum Kultury im. Czesława Miłosza, zaś w miejscu po dworze posadzono dęby pamięci.

Wiesław Pierzchała

Jestem dziennikarzem w redakcji "Dziennika Łódzkiego". Jestem sprawozdawcą sądowym i opisuję najciekawsze procesy i rozprawy. Ponadto zajmuję się policją, prokuraturą, tematyką historyczną oraz związaną z łódzkimi zabytkami i rodami fabrykanckimi. Regularnie omawiam na łamach gazety nowe książki o tematyce historycznej.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.