Na wystawę budowli z LEGO poszedłem sam nie wiem dlaczego. Może chciałem zobaczyć, jak teraz wygląda budynek starego dworca, czy dalej są kasy, czy ten złoty splendor dalej świeci na białe marmury? A może mi się po prostu nudziło, może chciałem się poczuć jak turysta we własnym mieście? W każdym razie na pewno nie poszedłem ze względu na klocki, wyrosłem z nich wiele lat temu.
Sama wystawa imponująca, Jasna Góra lepsza niż na żywo, Wawel już nie taki, ale kościół mariacki, Sukiennice i wieża ratuszowa - wyśmienite. Co prawda kosynierzy stoją tam, gdzie wtedy był odwach, ale kto by się takimi szczegółami przejmował, zwłaszcza że pozostałe szczegóły zaskakujące - olinowanie statków polskich i szwedzkich z „potopu” ma takie węzełki, jakie naprawdę były, Monte Cassino płonie i wali się, Schleswig-Holstein wzbudza grozę, a takiej ilości LEGO-koników i LEGO-rycerzyków jak w LEGO-bitwie-pod-Grunwaldem to nie tylko w życiu nie widziałem, ale nawet sobie nie wyobrażałem, że może być.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.