Jechaliśmy na zachód siedem tygodni. Tak mówili rodzice, bo ja byłam za mała, żeby pamiętać tamtą podróż. Jak już dojechaliśmy do Jaworzyny, to czekaliśmy na skład do Dzierżoniowa, bo tam już brat miał gospodarstwo. Dostał je za wojnę, na której walczył. Ale składu nie było, więc tato z innymi załatwili bimber dla kolejarzy. I wtedy ruszyliśmy.
Urodziłam się w czasie wojny. Był styczeń roku 1940. Była nas szóstka rodzeństwa: cztery siostry i dwóch braci. Było bardzo ciężko wykarmić taką rodzinę, ale jakoś rodzice dawali radę. Najgorsze co pamiętam, to strach i lęk, jak strzelali i jak leciały samoloty i rzucały bomby. To był straszny huk i krzyk ludzi, bo byli zabici i ranni, a mnie jako małe dziecko któreś z rodzeństwa brało na ręce i uciekało.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.