Wszystko jest polityką. Za lub przeciw

Czytaj dalej
Ryszard Terlecki

Wszystko jest polityką. Za lub przeciw

Ryszard Terlecki

Świat polityki zmienia się na naszych oczach. Jeszcze kilkanaście lat temu konkretne opcje polityczne i stojące za nimi partie różniły się programami, planami na przyszłość, pomysłami na funkcjonowanie państwa.

Socjaliści, chadecy, liberałowie - pod tymi szyldami kryli się nie tylko liderzy, często wybitni politycy, często znani nie tylko w swoich krajach, ale i na świecie.

Zarówno zawodowi badacze polityki, jak i polityczni komentatorzy, w swoich analizach dokładnie wyjaśniali na czym polegają różnice programowe, których nie przesłaniało podobieństwo w stosowaniu podobnych metod, np. w marketingu politycznym.

Od tego czasu, gdy wszystko było mniej więcej jasne, zdarzyło się bardzo wiele. Partie, czasem nazywane głównego nurtu, upodobniły się do siebie, zabiegając o elektorat, który stopniowo coraz mniej interesował się ideami, a coraz mocniej swoją sytuacją materialną. Dziś o decyzjach wyborców w wielu krajach nie decyduje wybór oferty programowej czy sympatia do konkretnego polityka, ale przyzwyczajenie głosowania na znany szyld, czasem nawet przenoszące się na następne pokolenie.

Czy w sytuacji, gdy partie nie formułują swoich propozycji ideowych, można mieć pewność czym się różnią?

W tej sytuacji trochę pola zdobywają ugrupowania „antysystemowe” czyli takie, których programy nie mieszczą się w ramach wytyczonych przez partie głównego nurtu.

Czy podobnie jest w Polsce? Czy w sytuacji, gdy partie nie formułują swoich propozycji ideowych, można mieć pewność czym się różnią?

Platforma połknęła liberalną Nowoczesną, a teraz stara się pozyskać elektorat i polityków lewicy. Czym się różni od SLD, Biedronia i całej reszty lewicowej drobnicy? Mniej hałaśliwie opowiada się za związkami partnerskimi i promocją mniejszości seksualnych, a walkę z Kościołem zastępuje propagowaniem duchownych, którzy od oficjalnego nurtu Kościoła odstają lub go porzucili.

W gruncie rzeczy politycznym celem jednych i drugich jest odebranie władzy Prawu i Sprawiedliwości, a w nowym Sejmie utworzenie koalicji różowych baloników, czerwonych flag i tęczowych parasolek. Czy np. Ujazdowski czymkolwiek różni się od np. Senyszyn? Być może tak, ale przecież cel mają wspólny. Wygrać wybory, utworzyć rząd, a potem się zobaczy. Czy będzie więcej orłów z czekolady, czy tęczowych prowokacji, to dziś nie ma żadnego znaczenia. Idealnie w ten sposób myślenia wpisuje się koalicja PSL i Kukiza, całkowicie wyprana z jakiejkolwiek idei i gotowa na wszystko w zamian za kilka poselskich mandatów.

W ten sposób wybory stają się plebiscytem. Prawica przejęła socjalny program lewicy, ale równocześnie zachowała swoją ideową tożsamość. Opozycja przebrana w różne kostiumy i maski pozbyła się idei na rzecz wspólnych interesów. Obiecuje pomyślność „swoim”, gardząc całą resztą. Sondaże pokazują jednak, że tej reszty jest więcej. Wybory rozstrzygną.

Ryszard Terlecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.