Wszystko jest polityką. Sensacji nie będzie

Czytaj dalej
Ryszard Terlecki

Wszystko jest polityką. Sensacji nie będzie

Ryszard Terlecki

Tusk zastawił na liderów opozycyjnych partii sprytną pułapkę: marsz #4 czerwca ma być przepustką do pozostawania w opozycji, bo kto nie weźmie udziału, to w oczywisty sposób popiera PiS. Propozycja szefa Platformy entuzjazmu nie wzbudziła - partie opozycyjne gorączkowo zastanawiają się, co zrobić, a niektórzy z polityków lewicy czy PSL (np. wiceprezes partii) deklarują, że na marsz się nie wybiorą. W Platformie już trwają ustalenia, ile autokarów ma wysłać każdy region, w maju planowana jest wielka mobilizacja partyjnych szeregów.

Co osiągnie Tusk w rocznicę pół-demokratycznych wyborów z 1989 roku? Cel jest jasny: lider Platformy ma zostać liderem całej opozycji. Czy jest mu to potrzebne do wyborczej walki? Oczywiście, że nie. Tusk chce być liderem całej opozycji po przegranych wyborach, bo tylko w ten sposób przynajmniej częściowo wytłumaczy się z porażki przed swoimi patronami w Brukseli i Berlinie. Powie: „Nie udało się, ale jesteśmy zjednoczeni i w wyborach europejskich, z perspektywy przyszłości Europy najważniejszych, mamy szansę wygrać. Musicie tylko pomagać bardziej niż dotąd”. Czy lewica, partia Hołowni i PSL dadzą się ograć i podporządkują słabnącej Platformie?

Tusk potrzebuje jakiegoś, choćby skromnego sukcesu. Zarządzony przez niego marsz miałby znaczenie, gdyby uczestników przybyło pół miliona, a przynajmniej ze sto tysięcy. Tymczasem organizatorzy zadają sobie pytanie, czy uda się ściągnąć dwadzieścia tysięcy, bo tak naprawdę realna jest połowa tej liczby. Wprawdzie TVN oraz „Wyborcza” i tak ogłoszą, że był to największy marsz wszech czasów, ale gołym okiem będzie widać, że np. z Marszem Niepodległości nie ma żadnego porównania. A więc kilka tysięcy zwolenników Tuska pomaszeruje, trochę pokrzyczy i rozjedzie się do domów, a dwa dni później poza uczestnikami tej imprezy nikt o niej już nie będzie pamiętać.

Czy liderom opozycyjnej gromadki opłaca się w tym uczestniczyć? Oczywiście, że nie. Jeżeli jednak udziału nie wezmą, następnego dnia przeczytają i usłyszą, że wspierają wyborcze zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości. Jeżeli natomiast wyruszą razem z Tuskiem na ulice Warszawy, to jego niepowodzenie będzie także ich porażką, z której trudno będzie się wytłumaczyć przed własnym partyjnym zapleczem. Hołownia może sobie na to pozwolić, bo jemu już nic nie pomoże, ale lewica i PSL walczą o obecność w Sejmie w następnej kadencji. Czy warto im brać udział w desperackich pomysłach Tuska? Zwłaszcza teraz, gdy opozycja traci w sondażach?

Tusk śmieje się ze swoich opozycyjnych konkurentów. Jak przyjdą, to powie, że nie zdołali zmobilizować swoich zwolenników i dlatego marsz nie wypadł tak jak powinien. A jak nie przyjdą, to powie, że wypadł słabo, bo zawiedli opozycyjni sojusznicy. Pułapka okaże się skuteczna.

Ryszard Terlecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.