Ryszard Terlecki

Wszystko jest polityką. Rewolucja u bram

Wszystko jest polityką. Rewolucja u bram
Ryszard Terlecki

Lewica i liberałowie na Zachodzie mają dwa cele: ograniczenie wpływu chrześcijaństwa, najlepiej przez wpuszczenie do Europy wystarczająco dużej liczby wyznawców islamu, tak aby zrównoważyć oddziaływanie katolicyzmu i kościołów protestanckich, a także osłabienie rodziny przez promowanie mniejszości seksualnych i przeprowadzenie kolejnej, ale tym razem dalej idącej obyczajowej rewolucji.

Lewica liczy na nową „klasę dyskryminowaną”, która zastąpi anachroniczny już proletariat i pozwoli odkurzonej lewicy wygrywać wybory; z kolei liberałowie chcieliby ukształtować społeczeństwo bezwolnych konsumentów, którym zarządzałaby postawiona ponad prawem i ponad wszelką kontrolą elita finansowa świata.

W gruncie rzeczy zarówno lewica, jak i liberałowie chcą tego samego, czyli przeorania tradycyjnego porządku i zastąpienia go skutecznie zarządzanym chaosem. Obsadzenie uniwersytetów przez zastraszonych oportunistów, gotowych uzasadniać i upowszechniać każdą nakazaną im bzdurę, pozwala produkować liczne zastępy niedouczonych zwolenników nowej rewolucji kulturalnej.

Kibicuje temu większość mediów, już dawno uwolnionych od obowiązku stosowania się do standardów rzetelności i uczciwości.

Pokolenie, które na Zachodzie realizuje te cele, wychowywało się na idealizowanej historii bolszewizmu, bezmyślnym uwielbieniu dla chińskiej rewolucji kulturalnej, gdzie studentom pozwolono mordować profesorów, a uczniom ich nauczycieli, a także na sprytnie reklamowanych legendach południowoamerykańskiego komunizmu. Na to nałożyła się rewolucja seksualna, zrodzona w amerykańskich i europejskich kampusach, przyzwolenie, a nawet zachęta dla rozmaitych dewiacji, kult młodości, odrzucanie zastane autorytety, moda na kwestionowanie dorobku kultury Zachodu, pogarda dla cywilizacji opartej na wolności i godności każdego człowieka.

Powstała toksyczna mieszanka poglądów, według których rodzina jest opresyjna, silne państwo niepotrzebne, tożsamość narodowa tworzy szkodliwe podziały, a chrześcijaństwo kwestionuje naczelną zasadę nowych czasów, czyli „róbta co chceta”. Zachód, pod rządami lewicy i liberałów, stawia na samozniszczenie, na dekadencję, na polityczne i kulturowe samobójstwo, na szerzenie poglądu, że przyszłość jest nieważna, a liczą się wyłącznie teraźniejsze przyjemności.

Rewolucje przychodziły i upadały albo przepoczwarzały się w pozorujące ludowładztwo hybrydy. Czy Europa poradzi sobie z rewolucją, której największym marzeniem jest jej zniszczenie? I czy demokracja jest w stanie poskromić rewolucyjny zamęt, ubrany w demokratyczne pozory? Komiwojażerowie rewolucji już dobijają się do naszych drzwi i od nas zależy, czy pozwolimy im wtargnąć do naszego domu.

Ryszard Terlecki

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.