Wszystko jest polityką. Niemcy słabną w Europie. Felieton Ryszarda Terleckiego

Czytaj dalej
Ryszard Terlecki

Wszystko jest polityką. Niemcy słabną w Europie. Felieton Ryszarda Terleckiego

Ryszard Terlecki

Niemieckie elity polityczne i biznesowe nie chcą by Ukraina wygrała wojnę. Dlaczego? Bo gdy wojnę wygra, stanie się jednym z najsilniejszych militarnie państw w Europie, a już widać, że Amerykanie zrobią wiele, żeby także jak najszybciej odbudowała się i rozwinęła ekonomicznie.

Nowe centrum Europy

Jeżeli Ukraina utrzyma bliskie relacje z Polską, a na to się zanosi, to wraz z wspierającymi ją państwami regionu, Litwą Łotwą, Czechami czy Rumunią, będzie współtworzyć nowe centrum Europy. Dysponować będzie nie tylko poparciem Stanów Zjednoczonych, ale także Wielkiej Brytanii, Włoch, może Hiszpanii (jeżeli prawica wygra wybory) oraz sojuszników Ameryki na innych kontynentach.

Niemcy boją się tego i robią co mogą, aby opóźnić dostawy zaawansowanego sprzętu bojowego na Ukrainę, a równocześnie przekonać Rosję, że po zakończeniu wojny gotowi są wrócić do robienia wspólnych interesów.

Niemcy mają też kłopoty w Unii Europejskiej, gdzie media podejrzewają ich przewodniczącą Komisji Europejskiej o korupcję. Gigantyczna afera, której rozmiary rosną z dnia na dzień, może pogrążyć także niemieckich europosłów i urzędników. Plan dalszej integracji Unii pod przewodnictwem Niemiec może odwlec się albo wręcz upaść.

Skoro były kanclerz Schroeder za pieniądze służył Putinowi, to może się okazać, że niżsi rangą politycy oraz eurodeputowani mogli pójść jego śladem. Dowiemy się jeszcze niejednego, o ile skorumpowani politycy nie zdążą skorumpować belgijskiej policji i sądów.

Dlaczego Polska przeszkadza zachodowi?

Polska już nie tylko przeszkadza przez to, że nie chce europejskiego superpaństwa, nie chce euro i nie zgadza się na rolę posłusznego klienta niemieckich interesów, ale upiera się przy wspieraniu Ukrainy i dostarczaniu jej broni. W tej sytuacji niemieccy protegowani w Polsce chcieliby jak najszybciej zewrzeć szeregi i obalić rząd znienawidzony w Berlinie i Brukseli.

Problem w tym, że jesienią są w Polsce wybory i nie zanosi się na zwycięstwo niemieckich interesów. Nawet wstrzymywanie należących się Polsce unijnych pieniędzy nie wpływa na poprawę notowań totalnej opozycji. Tusk miota się bezradnie i przeklina liderów opozycyjnych przystawek, którzy widząc zbliżającą się katastrofę, nie kwapią się do wystawienia wspólnej listy. Każdy z nich chce przynajmniej ocalić dla siebie i paru kolegów po kilka miejsc w Sejmie oraz Senacie i jeszcze przez kolejne cztery lata zapewnić sobie wegetację własnej partii. Co im tam Tusk, ze swoją chorą ambicją i zobowiązaniami za granicą.

Prawo i Sprawiedliwość spokojnie przygotowuje się do wyborów. Dopóki Tusk pozostaje na czele Platformy, prawica nie musi martwić się o ich wynik. A na zmianę lidera jest już za późno, zresztą nie ma nikogo, kto mógłby rozczarowany elektorat Platformy poderwać do ciężkiej walki o zwycięstwo.

Ryszard Terlecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.