Wszystko jest polityką. Każdy sobie o swoje. Felieton Ryszarda Terleckiego

Czytaj dalej
Ryszard Terlecki

Wszystko jest polityką. Każdy sobie o swoje. Felieton Ryszarda Terleckiego

Ryszard Terlecki

Wygląda na to, że trwający od wielu miesięcy serial pod tytułem „jedna lista opozycji” właśnie prezentuje swoje ostatnie odcinki. Tusk przyjechał z zadaniem zjednoczenia opozycyjnych partii w jednym bloku wyborczym, postulowanym przez europejską lewicę i brukselsko-berlińskich biurokratów. Początkowo wydawało się to możliwe, gdyż notowania Platformy podskoczyły w górę, a Hołowni gwałtownie poszybowały w dół.

Później jednak Lewica i Hołownia okopali się na swoich około 10 procent, a PSL nieznacznie ponad progiem wyborczym. Zaczęły mnożyć się wątpliwości i obawy, a agresywna postawa Tuska stopniowo zniechęciła wszystkich do zawierania strategicznego sojuszu. Lewica uznała, że pójdzie sama do wyborów, a Hołownia, który po kilku wpadkach zaczął tracić siły, postanowił ratować co się da i przykleić się do PSL-u.

Opozycyjne media, zwłaszcza TVN, pogodziły się z upadkiem planu wspólnej listy, pozostały już tylko nieśmiałe próby ustaleń co do składu i programu przyszłego opozycyjnego rządu. Przeszkodą w osiągnięciu porozumienia stał się brak wiary w zwycięstwo opozycji oraz przekonanie, że trzeba myśleć o ratowaniu własnych partii w perspektywie kolejnych czterech lat politycznego postu. Jako ostatnia nadzieja uchwycenia przynajmniej parlamentarnego przyczółka pozostał tzw. pakt senacki, w którym opozycja miała się dogadać co do wystawienia po jednym, wspólnym kandydacie w każdym ze stu okręgów i tym samym zwiększyć swoje szanse na zwycięstwo w tej mniej prestiżowej rywalizacji. Rozmowy trwały kilka miesięcy i podobno osiągnięto zgodę w kwestii podziału miejsc między poszczególne partie. Problem w tym, że kierowano się wynikami sondaży z początku roku, a już po dwóch miesiącach sytuacja zmienia się na niekorzyść partyjnej drobnicy, bo zwłaszcza Hołownia traci potencjalnych wyborców. Za parę miesięcy nazwiska opozycyjnych kandydatów do senatu mają zostać ogłoszone, ale jest raczej pewne, że do tego czasu Platforma podważy dotychczasowe ustalenia.

Na siedem miesięcy przed wyborami opozycja dzieli się na trzy lub cztery listy, nie licząc różnych pomniejszych pretendentów do posiadania sejmowej reprezentacji. Jeżeli utrzyma się sojusz PSL i Hołowni, ten ostatni zapewne straci resztę poparcia i zejdzie poniżej progu wyborczego, co sprawi, że PSL będzie zainteresowane jedynie pojedynczymi, bardziej znanymi nazwiskami wątpliwego koalicjanta. Trzeba też pamiętać, że koalicja wymaga przekroczenia wyższego progu wyborczego (8 procent), a to dla wspólnej listy PSL i Hołowni mogłoby okazać się zabójcze. Polityczna przepychanka skończy się zapewne na odrębnym starcie każdej z opozycyjnych partii i – co najzabawniejsze – na zażartej walce między nimi w kampanii przed październikowymi wyborami.

Ryszard Terlecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.