Wszystko jest polityką. Europa tego potrzebuje

Czytaj dalej
Fot. Adam Jankowski
Ryszard Terlecki

Wszystko jest polityką. Europa tego potrzebuje

Ryszard Terlecki

Rok, który minął, bardziej niż inne zapisał się w historii. Rosyjska agresja na Ukrainę i trwająca już prawie rok wojna pozostaną zapamiętane w dziejach Europy, skoro na naszym kontynencie z konfliktem o podobnej skali nie mieliśmy do czynienia od końca II wojny światowej.

Ponadto, wbrew złudzeniom wielu Europejczyków, nie jest to konflikt toczony gdzieś na peryferiach cywilizowanego świata, ale w samym centrum współczesnych politycznych napięć. Wojna koreańska, wietnamska, wojny w Iraku czy na Bliskim Wschodzie wpisywały się w logikę zimnej wojny i rywalizacji dwóch światów: komunistycznego i demokratycznego. Po upadku ZSRS i amerykańskim zwycięstwie w zimnej wojnie dość powszechnie uznano, że kolejne pole konfliktów już nie powstanie, a świat będzie cieszyć się trwałym pokojem i niepowstrzymanym rozwojem gospodarczym.

Okazało się, że po Sowietach wyrósł nowy moloch, podobnie groźny, znów pretendujący do roli światowego mocarstwa. Ponadto ten moloch, jeszcze bardziej niż poprzednio komunistyczne Sowiety, cieszył się sympatią tej części Zachodu, która przedkładała interesy i własny dobrobyt ponad bezpieczeństwo i międzynarodowy porządek. Mało tego: bogaty Zachód dawał się korumpować, a wielu jego przywódców okazywało się małymi geszefciarzami, gotowymi sprzedać się wrogom Europy za jeszcze większe bogactwo swoje i swoich rodzin. Ten model egoistycznej polityki upowszechniał się nie tylko w zachodniej części Europy, a kraje uwolnione spod sowieckiej dominacji, w których wcześniej kwitło złodziejstwo i łapówkarstwo, przestawiały się na nową formę korupcji, ubraną w demokratyczne i wolnorynkowe slogany.

Tak dziś wygląda Europa, która własny upadek ukrywa za parawanem rzekomego postępu, klimatycznych wygłupów, lewackich bredni, ideologicznych potępień własnej historii i dekadenckiej kultury. Na szczęście nie wszyscy Europejczycy marzą o samozagładzie, chociaż choroba wciąż szerzy się w zastraszającym tempie. Pytanie, czy cywilizację europejską można jeszcze uratować, czy trzeba ją będzie mozolnie odbudowywać, pozostaje niestety aktualne, a ci, którzy je zadają, poddawani są wszechobecnej presji politycznej poprawności.

Wojna w Ukrainie pokazała, jak kruchy jest porządek pozorowanej demokracji, gdzie prawa należą wyłącznie do silnych i bogatych. Trzeba wierzyć, że nowy rok przyniesie początek przełomu, który wyprostuje europejskie drogi i pozwoli przezwyciężyć słabości. Trzeba też mieć nadzieję, że Polska, opierająca się groźnym prądom, utrzyma kurs i nie ulegnie pokusie importowanego z Zachodu przekonania, że skoro przyszłości nie ma i nie będzie, to liczą się jedynie doraźne przyjemności. Nowy rok się zaczął. My w Polsce wciąż wierzymy, że nadejdzie przebudzenie.

Ryszard Terlecki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.