Tȟašúŋke Witkó

Wódz nadaje. Żywotne legendy

Wódz nadaje. Żywotne legendy
Tȟašúŋke Witkó

„Niemieckie samochody i ruskie czołgi są najlepsze na świecie”. Proszę, aby Państwo choć przez chwilkę zastanowili się, ile razy słyszeliście owo zdanie w podobnej lub zbliżonej formie? Albo: „Ło, panie kochany, jak Niemiec coś zrobi, to jest już na wieki”. I kolejne: „Nie ma co podskakiwać, bo gdy Ruski się zdenerwuje, to różnie może być”.

Wkomponowały się te frazy w nasze życie codzienne tak mocno, że używamy ich praktycznie bezwiednie. Tymczasem, przez ostatnie osiem miesięcy, wojska ukraińskie rozprawiają się z mitem niezwyciężoności tanków ze wstęgą św. Jerzego na burtach. Okazuje się, że cuda technicznej myśli militarnej przed którymi drżał cały świat, absolutnie nie wytrzymują konfrontacji z rakietami przeciwpancernymi wyprodukowanymi na Zachodzie i po trafieniu płoną niczym pochodnie, wyrzucając przy tym własne wieże na wysokość kilkunastu metrów.

O zaodrzańskich pojazdach wiem niewiele, ale słyszę od zaprzyjaźnionego mechanika, że: „To, co dziś wypuszczają na rynek, nawet nie stało koło >beczki< i >okularnika<”. Podobnie jest ze sprzętem gospodarstwa domowego, który należy bezwzględnie wymienić już po kilku latach, albowiem, zaraz po zakończeniu gwarancji, skokowo wzrasta jego awaryjność. Nie mniej jednak, dało się Polaków oswoić z przywołanym na początku tekstu myśleniem i wiele czasu upłynie, zanim rzecz cała się zmieni, gdyż są to, niestety, żywotne legendy.

Żywotne legendy, głownie te opiewające niezwyciężoność moskiewskiego oręża, funkcjonują u nas od dekad. Roman Bratny w powieści „Kolumbowie. Rocznik 20”, napisanej w roku 1957, przytacza warszawskie przysłowie głoszące, że w panteonie najmocniejszych rzeczy na świecie znajduje się – obok amerykańskiego dolara i angielskiej floty – właśnie rosyjska piechota. Później, w ramach mechanizacji wojsk, przeniesiono ów nimb na czołgi, które – zgodnie z marzeniami dowódców i planistów Układu Warszawskiego – po miesiącu natarcia miały zakończyć zwycięski pochód nad brzegiem Atlantyku. Wszyscy w to wierzyli, a przecież już w 1981 r.

Wiktor Suworow, w zbiorze opowiadań zatytułowanym „Żołnierze wolności”, przedstawił nam marsz radzieckich dywizji prących na niepokorną Czechosłowację w ramach operacji „Dunaj”. Jeśli wgłębić się w lekturę, to wychodzi, że już samo przegrupowanie kolumn pancernych było katastrofą, bowiem stalowe pudła – wykonane niedbale i ze słabych jakościowo materiałów – wciąż się psuły, a niska wydajność pododdziałów remontowych zmuszała dowódców do spychania złomu na gąsienicach w przydrożne rowy. Dlatego przebieg dzisiejszej wojny nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem.

Zaskoczeniem nie powinno być także urealnienie cen na „niemiecką chemię”, ponoć dobrą i tanią. Tak, Berlin był zawsze konkurencyjny, bowiem miał preferencyjne ceny za zakup rosyjskich kopalin, dzięki czemu potrafił wyeliminować z rynku podmioty z innych krajów. Teraz, po awariach podwodnych rurociągów, teutońskie koncerny będą miały gorsze warunki produkcyjne, dlatego wkrótce okaże się, co faktycznie warta jest gospodarka naszych zachodnich sąsiadów i jak żywotne są opiewające ją legendy.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.