Tȟašúŋke Witkó

Wódz nadaje. Żołnierskie rozterki

Wódz nadaje. Żołnierskie rozterki
Tȟašúŋke Witkó

Nie wiem, co gorsze - Irakijczycy z Egipcjanami, zwiezieni przez służby Alaksandra Łukaszenki na granicę polsko-białoruską i starający się ją nielegalnie przekroczyć czy, sprawiający wrażenie niezrównoważonych lub wręcz poważnie zaburzonych psychicznie, nadwiślańscy parlamentarzyści, robiący zbędne awantury w miejscu jawnej konfrontacji naszych żołnierzy oraz pograniczników z umundurowanymi siepaczami „Baćki”?

Osobiście twierdzę, że chowająca się za immunitetem i, w związku z tym, bezkarna grupka sejmowych łazików, sprawiła rodzimym organom bezpieczeństwa więcej kłopotów niż przeciwnik. Nie ma nic gorszego dla żołnierza od przeciwstawiania się wymachującej senacką legitymacją kobiecie, która, tak naprawdę, chyba sama nie wie, czego chce. No bo co z kimś takim zrobić? Odepchnąć? Odpada - żołnierz tego nie uczyni z szacunku do własnego munduru. Przepuścić też nie można, ponieważ przełożony jasno sprecyzował zadanie wyizolowania dokładnie opisanego rejonu. Wdać się w pyskówkę słowną? Po co, skoro do rozhisteryzowanej osoby nie trafiają żadne argumenty, a wszystko śledzi czujne oko wrogiej, nieobiektywnej i szukającej zbędnej sensacji kamery? Trudno więc się dziwić, że niektórymi zaczęły targać wewnętrzne, żołnierskie rozterki.

Powódź tysiąclecia

Żołnierskie rozterki są rzeczą naturalną i ja sam je przeżyłem jako młody podporucznik, latem roku 1997, podczas „powodzi tysiąclecia”. Wtedy, kiedy rwąca kipiel pozbawiała ludzi dorobku życia, kazano mi rozkopać fragment wału przeciwpowodziowego, aby żywioł znalazł ujście. Gdy tylko żołnierze wbili w ziemię pierwszy szpadel, pojawiła się gromada ludzi z pobliskiej wsi zdecydowanie protestując przeciwko takim działaniom. Nakazałem wstrzymać prace i z daleka obserwowałem konflikt, jaki narodził się pomiędzy jakimś lokalnym włodarzem a mieszkańcami okolicznych miejscowości. Dyskusja robiła się coraz bardziej gorąca, ponieważ nikt nie chciał ustąpić. Finalnie, po rozmiękłym gruncie przetoczył się zdezelowany polonez, który przywiózł jakiegoś specjalistę z krakowskiego urzędu wojewódzkiego. Człowiek ten wykazał się dużą mądrością, gdyż, rozejrzawszy się w sytuacji, poprosił mnie o załadowanie pododdziału na samochody i wywiezienie wojska do sklepu na zakupy. Gdy wróciłem po godzinie, spór został zażegnany, a ja do dziś rozmyślam nad słuszną decyzją oficjela, który pod żadnym pozorem nie chciał nas narażać na konfrontację z rozemocjonowanymi cywilami.

Solidarność

Rozemocjonowanie tamtych cywili całkowicie rozumiem, ponieważ ważyły się ich życiowe losy. Usprawiedliwiania dla zachowania tych dzisiejszych, bluzgających na mundurowych w Usnarzu Górnym znaleźć nie potrafię. Nawet cyniczna gra o władzę nie może być wytłumaczeniami dla jawnego chamstwa i pogardy, jakie okazano żołnierzom i funkcjonariuszom. Jest to na pewno temat do przemyśleń w resorcie spraw wewnętrznych i obrony narodowej oraz przyczynek do wypracowania procedur, które pozwolą zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości. Ze swojej strony wyrażam pełną solidarność ze wszystkimi ludźmi w mundurach strzegącymi mojego bezpieczeństwa, życzę powodzenia w służbie pododdziałom Wojska Polskiego i mam nadzieję, że tylko przez chwilę targały nimi żołnierskie rozterki.

Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Imię i nazwisko do wiadomości redakcji.

Tȟašúŋke Witkó

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.