Thašúŋke Witkó

Wódz nadaje. Zenuś w opałach

Wódz nadaje. Zenuś w opałach
Thašúŋke Witkó

Przypominacie sobie Państwo Zenusia, tego ulizanego blondaska z przedszkolnej grupy „Grzeczne Muchomorki”, który, gdy tylko raz dostał szpadelkiem w głowę podczas zabawy w piaskownicy, natychmiast leciał z bekiem na skargę do wychowawczyni?

No, może w Waszej placówce miał on na imię Henryczek, ale każdy kojarzy tę skarżypytę! Zawsze miał czystą koszulkę oraz spodenki, a pod drzwi freblówki odprowadza go babcia Teodozja i, wręczając mu starannie wymytą gruszkę, mówiła: „Pamiętaj Zenonku, tylko bądź grzeczny i słuchaj pani!”. Naście lat później, nasz bohater – prowadzony przez opiekuńczych rodziców i wpływowego wujka Stefana – ukończył liceum, a następnie, po mękach sesyjnych i dzięki pomocy zaprzyjaźnionego rektora otrzymał dyplom wymarzonej uczelni. Ciężko mu było w życiu, toteż rodzina wsparła i pomogła znaleźć robotę w urzędzie gminy, a później kolega zabrał do stolicy na staż. Tam już poczuł się jak ryba w wodzie, gdyż najpiękniej przemawiał w lokalnym klubie dyskusyjnym. Jest prawie pewne, że wkrótce będzie on kimś ważnym i nikt nie pomyśli nawet, że kiedykolwiek mogłoby dojść do sytuacji, w której znajdzie się nasz Zenuś w opałach.

„Zenuś w opałach” znalazł się w sobotę, 3 września, kiedy 70 tys. Czechów zaczęło demonstrować w Pradze, a jako architekta swoich nieszczęść wskazał on… Putina. Nie mogę ręczyć, że Petr Fiala – od roku 2021 premier rządu u naszych południowych sąsiadów – pięć dekad temu uczęszczał do przywołanych powyżej „Muchomorków”, ale zdążył mnie już zbulwersować swoim nieudacznictwem. Nie dość, że jego minister spraw wewnętrznych dopuścił do tego, by służby rosyjskie zorganizowały taki wiec, to jeszcze on sam zaczął tłumaczyć się niczym dziecko i sztampowo zrzucił wszystko na Kreml. Nie wiem, czy Moskwa faktycznie jest tak potężna, że wyprowadza ludzi tysiącami na ulice, ale wiem, że w 2014 r. rosyjscy agenci wysadzili składy amunicji w Vrběticach, zaś służby znad Wełtawy nie zrobiły z tym widocznie nic, skoro – jak twierdzi sam szef czeskiego rządu – znów FSB lub GRU grają im na nosie. Tak kończy się brak stosownej reakcji.

Stosowną reakcją na pewno nie jest publiczne wyznanie, że Rosjanie robią w innych krajach, to, na co mają ochotę. Rodzi się wówczas pytanie – po co utrzymujemy policję, wojsko i służby, skoro są one bezużyteczne w obliczu zagrożenia? Ponad dwie dekady rządów ekipy Putina dało chyba wystarczająco dużo czasu, aby wymyśleć i wdrożyć bariery uniemożliwiające jego siepaczom organizację aktów terrorystycznych czy dywersyjnych. Może czas najwyższy przestać bać się posądzania o tworzenie państwa policyjnego i dać rodzimym wywiadom oraz kontrwywiadom stosowne uprawnienia, które pozwolą ich szefom działać bez strachu o to, że za kilka lat jakiś oszołom z fioletowymi włosami będzie domagał się dla nich więzienia? Nikt nie chce skończyć, jak „Ollie” North, a brak zaufania do polityków wziął się właśnie z tego, że są nimi „Zenusie”. Przestrzegam nadwiślański obóz rządzący przed pójściem w ślady czeskiego beksy, ponieważ odnosi to skutek odwrotny od

zamierzonego. Zrobicie wszystko, aby nie skompromitować się niczym praski „Zenuś w opałach”.

Howgh!

Thašúŋke Witkó

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.