Tȟašúŋke Witkó

Wódz nadaje. Spacyfikowana armia

Wódz nadaje. Spacyfikowana armia
Tȟašúŋke Witkó

Być może wielu z moich Czytelników zaskoczę, ale uważam, że – pomimo swojego wielkiego nieudacznictwa – Ursula von der Leyen nie była najgorszym ministrem obrony w najnowszej historii Niemiec. Dlaczego tak sądzę? Ano dlatego, że nasza bohaterka w latach 2013-2019 - czyli podczas piastowania owego urzędu - nie robiła nic, dzięki czemu uniknęła dużych wpadek, zaś to pozwoliło jej przetrwać na stanowisku niemalże dwie kadencje. Umyślnie użyłem słowa „przetrwać”, albowiem trudno określić podejmowane przez nią działania frazą typu „rządzenie” lub choćby zwykłe „administrowanie” resortem.

Opisana bierność von der Leyen doprowadziła do sytuacji, w której piloci wojskowych śmigłowców musieli podtrzymywać nawyki na maszynach cywilnego lotniczego pogotowia ratunkowego, ponieważ ich aparaty latające stały uziemione w hangarach, a powodem takiego stanu rzeczy był brak część zamiennych. Jednak pani Ursula tylko kontynuowała rozkład zaodrzańskich sił zbrojnych, albowiem proces gnilny rozpoczął się na dobre już kilka lat wcześniej, a jego symbolem został Karl-Theodor zu Guttenberg, człek który spacyfikował armię.

Spacyfikowana armia, jesienią 2010 r., w ciągu półtora miesiąca utraciła dwóch żołnierzy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bowiem śmierć jest wpisana w tę profesję, ale sami Niemcy zarzucili Guttenbergowi brak kontroli nad powierzonym resortem, a straty otrzymały miano „kontrowersyjnych”, toteż należy domniemać, że wyniknęły one z powszechnie panującego w szeregach wojska bałaganu. Na to wszystko nałożyła się afera z otwieraniem listów żołnierzy z poczty polowej w Afganistanie – można przypuszczać, że dokonywanym przez służby – i skandal z plagiatem jego pracy doktorskiej, co ostatecznie zmusiło Herr Karla-Theodora do rezygnacji ze stanowiska. Później nastąpił już tylko bezwład.

Bezwład w siłach zbrojnych naszych zachodnich sąsiadów trwał ponad dekadę, aż tu nagle, 12 września 2022 r., Christine Lambrecht – obecnie zawiadująca resortem obrony – ogłosiła, że teraz wszystko się zmieni i nastąpi renesans teutońskiej armii. Dodała również, że na zbrojenia Berlin przeznaczy 108 mld euro. Na wieść o tym nad Wisłą podniosły się głosy zachwytu oraz zaniepokojenia. Te pierwsze z podziwem opisywały niemiecki ruch, a te drugie doszukiwały się analogii do lat 30-tych XX w., co łączyło się z obawą przyszłej militarnej ekspansji na Wschód.

Ja osobiście nie widzę możliwości, by Bundeswehra powieliła wyczyn Wehrmachtu, który po czterech i pół roku budowy był w stanie pokonać Polskę, a następnie Francję. Zaprawieni w bojach dowódcy plutonów z I Wojny Światowej, po krótkim międzywojniu, mogli z powodzeniem dowodzić pułkami lub dywizjami – wówczas Niemcy mieli to, co najcenniejsze: doborowy materiał ludzki. Dziś, po niemal ośmiu dekadach wychowania w duchu „militarnego wstydu”, będą oni potrzebowali o wiele więcej czasu na zbudowanie prężnych dowództw i sztabów. Naturalnie, kiedyś osiągną pożądany poziom wyszkolenia i wyekwipowania, ale wtedy i my ukończymy rozbudowę Wojska Polskiego, co pozwoli nam spać spokojniej. Na chwilę obecną wszystko nad Sprewą jest jeszcze w powijakach, co daje permisję do określenia niemieckiego wojska mianem spacyfikowanej armii.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.