Tȟašúŋke Witkó

Wódz nadaje. Rozmowy w żołnierskim namiocie

Wódz nadaje. Rozmowy w żołnierskim namiocie
Tȟašúŋke Witkó

Początek naszej opowieści jest kapitalny: trzykrotnie ukazująca się makieta czołgu przeciwnika została trzykrotnie trafiona z granatnika. Celowniczy karabinu maszynowego zniszczył grupę nacierającej piechoty, a strzelcy karabinków Beryl trafili pozostałe cele.

Drużyna zdała egzamin na ocenę bardzo dobrą i tak się złożyło, że bohater felietonu – mistrz posługiwania się bronią przeciwpancerną, Krzysiek – został wyróżniony przez dowódcę batalionu nagrodą pieniężną. Kwota wystarczyła, aby zaprosić kolegów na żołnierskie piwo do dyskoteki. Tylko kto w dyskotece kończy na jednym piwie?

Piw zebrało się kilka, a już przy drugim mężczyzna wypatrzył w tłumie tańczących dziewczyn ową śliczność. Od tamtej pory gapił się na kobietę, a gdy alkohol nieco zaszumiał w głowie, zdobył się na odwagę i poprosił ją do tańca. Gdy dama się zgodziła, wtedy poczuł, że świat zaczyna należeć do niego, a gdy dała się zaprosić na sok pomarańczowy, wówczas już wiedział, że życie jest piękne. Później także tańczyli, a na koniec niebiosa otworzyły przed nim swoje podwoje, gdyż Kasia – jak miała na imię bogini – nie tylko pozwoliła odprowadzić się do domu, ale na pożegnanie dała żołnierzowi buziaka w policzek. Tak, Drodzy Państwo, życie potrafi młodemu człowiekowi przypiąć skrzydła.

Skrzydła pozwoliły Krzyśkowi żyć na innym poziomie. Wszystko nabrało sensu, stało się prostsze i łatwiejsze. Widział, że kobieta także się zaangażowała, ponieważ postanowiła przedstawić rodzicom swoją sympatię. Zniecierpliwiony oczekiwał niedzieli, kiedy do sztabu przyszedł rozkaz o wyjeździe w nadgraniczne lasy, a jego kompania została wytypowana do działań w charakterze grupy przygotowawczej. Zawód był straszny, ale cóż – taki to żołnierski los.

Żołnierski los był na tyle łaskawy, że namiotowisko stanęło w miejscu z dobrym zasięgiem telefonii komórkowej. Dzięki temu mogą sobie ucinać z Kasią codzienne pogawędki i mieć choćby namiastkę bliskości. Służba przy płocie granicznym jest niewdzięczna i stresująca, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Każdy liczy dni do zjazdu i w duchu modli się, aby nie doszło do jakiegoś poważnego wypadku, gdyż komplikacje nie są nikomu potrzebne. Życie toczy się ustalonym rytmem i tylko coraz zimniejsze noce dają się mocno we znaki tym stojącym na posterunkach. Krzysiek już wie, że trafił w swoim życiu na kobietę wyjątkową, dlatego czas tak bardzo mu się dłuży, jednak jest też świadomy, że profesja jaką obrał to rozłąka, tęsknota, nieustanne próby czasu i wysiłek każdej ze stron. Nie można być żołnierzem, nie potrafiąc dźwignąć takiego ciężaru, więc musi myśleć optymistycznie.

Myślenie optymistyczne charakteryzuje wszystkie służby mundurowe. Policjanci, żołnierze i strażnicy graniczni narzekają, ale to jest codzienny rytuał naszego życia, bo któż z nas nie narzeka? Opisana powyżej historia jest całkowicie wymyślona, ale założę się, że takich „Krzyśków” służy obecnie na granicy kilkudziesięciu. To nie są ludzie epatujący etosem służby, gdyż zwyczajnie nie mają na to czasu. Żyją tym, co przynosi każdy dzień, rozwiązują

napotkane problemy, lubią się, kłócą, a czasem ktoś da komuś w przysłowiowy dziób, by później, gdy emocje opadną, iść wspólnie na wódkę. My jesteśmy winni tym ludziom wsparcie i słowa otuchy, ponieważ dzięki nim funkcjonujemy bezpiecznie, dlatego uśmiechnijmy się do nich na ulicy, a oni będą o tym wspominać podczas rozmów w żołnierskim namiocie.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.