Władysława Krystyna Harat. Kurierka, która przewoziła dowody ludobójstwa w Auschwitz

Czytaj dalej
Katarzyna Kachel

Władysława Krystyna Harat. Kurierka, która przewoziła dowody ludobójstwa w Auschwitz

Katarzyna Kachel

Co łączy Jana Karskiego, czterech więźniów, którzy 29 grudnia 1942 roku uciekli z obozu koncentracyjnego, i starszą panią, która przez całe swoje powojenne życie mieszkała w kamienicy w Starym Podgórzu? Opowiada o tym film Marka Luzara pt. „Kurierka”.

Droga prowadzi przez Rynek Podgórski, skręca tuż obok kościoła świętego Józefa, by wznieść się łagodnie w górę. Dotrzeć tędy można do kopca Kraka i jeszcze dalej do kamieniołomu Liban, na teren byłego obozu Plaszow. Ale my zatrzymamy się bliżej, niedaleko wejścia do Parku im. Bednarskiego, przy, wydawać by się mogło, niczym nie wyróżniającym się bliźniaku. Tu, w jednym z mieszkań, bardzo zresztą skromnym, żyła przez całe lata Władysława Krystyna Harat, po mężu Rzepecka. To jej próg przed laty przekroczył z kamerą, oświetleniem, nagłośnieniem i całą tą nagrywającą maszynerią Marek Luzar, krakowski malarz i reżyser.

Film, który postanowił wówczas nakręcić, miał ocalić pamięć jednej z tych bezimiennych dla wielkiej historii kobiet, których życie i działalność wpłynęły na przebieg zdarzeń, a może i ludzkich losów. - Wydawała się zaskoczona, jakby jeszcze nie ufała, nie dowierzała, że ktoś chce zrobić o jej życiu film - wspomina reżyser. - Odpowiadała w żołnierskich słowach o rzeczach tak niepojętych, brawurowych, że zatykało dech. Że chciało się więcej.

I tak nieśmiało zaczęła rodzić się opowieść, której Luzar nadał formę filmu animowanego. I tak powoli zaczęła rodzić się zażyłość, dzięki której Władysława Harat otwierała zapomniane szuflady swojej pamięci, by wyciągać z nich fragmenty, skrawki, migawki tego, co wydarzyło się w czasie wojny. Rodziła się opowieść o jej misji jako kurierki Armii Krajowej, jej życiu, w którym wojna postawiła siedemnastoletnią dziewczynę wobec zadań całkowicie niecodziennych. I snuła się powoli, przez kolejne miesiące, lata.

W sumie od decyzji o realizacji do premiery filmu minęło ich aż siedem. Historia, która mogła umrzeć w podgórskim mieszkaniu z widokiem na Wawel, dziś pokazywana jest na wielkim ekranie, z muzyką Katarzyny Luzar-Błaż i z fragmentami wypowiedzi bohaterki. Starszej, siwej kobiety o łagodnych oczach i ciepłym uśmiechu, która powraca do czasów zimnych, okrutnych, nieludzkich, ale też bohaterskich. Tam, gdzie służąc ojczyźnie, ocierała się o śmierć.

Wielka ucieczka

W grudniu 1942 roku w obozie w Auschwitz przyjęto pierwszy transport Żydów z Norwegii. 13 grudnia w ramach realizacji Generalnego Planu Wschodniego przyjechali pierwsi Polacy wysiedleni z Zamojszczyzny. Pod koniec roku lekarze SS rozpoczęli eksperymenty sterylizacyjne na więźniach i więźniarkach. Gdzieś między tymi datami Witold Pilecki, twórca konspiracji wojskowej w KL Auschwitz, dowiedział się o planach ucieczki czterech więźniów. Była dobrze, zorganizowana w każdym szczególe, miała szansę, by się powieść. Ucieczkę wspierały osoby z zewnątrz, Helena Stupka i Janina Kajtoch. A także Andrzej Harat, pseudonim Wicher, wójt z Libiąża. Nazwisko nie jest przypadkowe, już je dzisiaj usłyszeliście. Andrzej to ojciec Władysławy.

29 grudnia uciekli: Niemiec Otto Küsel (numer obozowy 2) oraz Polacy - Jan Komski (numer 564), który w obozie przebywał jako Baraś, a także Bolesław Kuczbara (numer 4308) i Mieczysław Januszewski (numer 711). Küsel znalazł się w grupie nieprzypadkowo. Już wcześniej pomagał Polakom, a teraz nie budząc zbytnich podejrzeń, mógł przygotować zaprzęg konny, który podjechał tego grudniowego dnia pod blok numer 24 w obozie. Wraz z szafami, które na nie załadowano, bramę kontrolną z napisem „Arbeit macht frei” przekroczyli więźniowie.

Na filmie Marka Luzara widać dokładnie, jak są ubrani i jakie emocje malują się na ich twarzach, dostrzec można każde napięcie, strach, ulgę, oczekiwanie, obawę, nadzieję. Akcja udaje się. Uciekinierzy znajdują schronienie u rodziny Harata. Mają ze sobą wykradzione Niemcom dokumenty, w których są między innymi plany krematoriów, komór gazowych, bloków mieszkalnych i spis więźniów, którzy od powstania obozu zagłady w czerwcu 1940 roku do końca lutego 1943 roku znajdowali się w tym obozie. Tak przynajmniej zapamiętała je Władysława Harat. Większość z tych osób zginęła. Władysława Harat w relacji złożonej w Krakowie w 2006 roku podkreśla, że były to dane odpisane przez więźniów pracujących w biurach obozowych, a także dane szacunkowe masowych transportów Żydów, rosyjskich jeńców wojennych, Cyganów, Polaków z tzw. łapanek.

Dziewczyna o fotograficznej pamięci

W animacji Marka Luzara Władysława ma twarz łagodną i bystre oczy dziewczyny, choć niektórzy powiedzą dziecka. Takiego, które wiedziało i widziało więcej. O takich dzieciach mówi się, że dorosły zbyt wcześnie. W momencie brawurowej grudniowej ucieczki więźniów z Auschwitz Władysława była już zaprzysiężonym kurierem Armii Krajowej. Miała na swoim koncie wiele akcji. Znała biegle język niemiecki i mogła się pochwalić fotograficzną pamięcią. - Potrafiła nauczyć się wielu stron i bez pomyłki je później powtórzyć. Dlatego nie przemycała dokumentów, ale przewoziła je w głowie. Była idealna do tej misji - mówi reżyser. Sama też tego nie ukrywała. - Nie było drugiej takiej jak ja - mówi w filmie. Bystra, opanowana, świadoma zagrożeń.

O niebezpiecznych misjach wie już całkiem sporo. To właśnie w domu rodzinnym Haratów w Libiążu powstają bowiem struktury konspiracyjne, trudno ukryć taką działalność przed inteligentną dziewczyną. - Dziś wydaje się to niemożliwe, by ojciec powierzał córce tak niebezpieczne zadania, ale w naszej historii tak właśnie było. To on, ufając jej bezgranicznie i wierząc, że nie znajdzie lepszej osoby, proponuje jej rolę łączniczki. I ona ją podejmuje, mimo oporu i lęków matki - mówi reżyser.

Zostaje łączniczką w obwodach, potem po szkoleniu z obsługi broni i szkoleniu wywiadowczym zostaje skierowana do łączności z Komendą Główną AK w Warszawie. Jej pseudonim to „Wanda”. - I to właśnie jej powierzona zostaje tajna operacja, o której opowiada mój film. Władysława przewozi w swej walizce dokumenty poświadczające zbrodnie hitlerowskie, wykradzione z Auschwitz w 1942 roku - opowiada Marek Luzar. - Ośmiogodzinna podróż pociągiem w towarzystwie niemieckiego oficera SS to materiał na thriller. Dziewczyna dobrze wie, czym jej to grozi, dlatego między zębami a policzkiem trzyma kapsułkę z cyjankiem. - Mogłam ją w każdej chwili rozgryźć i zakończyć swoje życie - mówi do kamery.

3 marca 1943 roku wsiadła do pociągu pospiesznego w Katowicach relacji Wiedeń-Warszawa. Kieruje się do I klasy wagonu z napisem „Nur für Deutsche” - „Tylko dla Niemców”, zaopatrzona w niemieckie dokumenty. Sporych rozmiarów walizkę, w której ciężkie dokumenty przykrywa kilka ubrań, umieszcza nad siedzeniem. - SS-man, który wsiadł do przedziału, by odbyć podróż z naszą bohaterką, był elegancki, młody i wolny, jak sam podkreślił w rozmowie, która przeradza się z czasem we flirt. Młoda dziewczyna, z którą mógł porozmawiać o poezji, historii i świecie, wyraźnie wpadła mu w oko - podkreśla reżyser. - Wzbudza jego ufność na tyle, że wyznaje jej nawet, że pracuje w kancelarii Führera #- dodaje.

To była najdłuższa podróż życia Władysławy.

Film, dzięki któremu Władysławę pozna cały świat

Historię dziewczyny, która przewoziła dokumenty, dzięki którym świat usłyszał o piekle, jakie zgotowali na ziemiach polskich Niemcy, usłyszał od znajomego. - Wiedziałem, że to świetny materiał na film. Mocny temat o bohaterskiej kobiecie, która była w stanie poświęcić życie dla wyższych celów. Bo wówczas, w tamtych czasach „Bóg, Honor, Ojczyzna” nie były tylko komunałami. To były słowa, które miały znaczenie. Za te trzy słowa młodzi ludzie umierali - mówi Marek Luzar.

Raport Jana Karskiego poznał cały świat. Dlaczego świat miałby nie poznać także historii Władysławy, która narażając swe życie, miała w nim swój udział. Czuł, że trzeba ten los opowiedzieć. I to jak najszybciej, kiedy można jeszcze porozmawiać na żywo, kiedy można dopytać, zobaczyć w oczach tej kobiety wszystkie uczucia i emocje, które towarzyszyły jej w tamtym czasie. Przeżyć je jeszcze raz.

- Władysława, a właściwie Krystyna, bo na co dzień używała drugiego imienia, spisała swoje wspomnienia. Rodzina znała jej dokonania, została za nie nagrodzona. Nie miała żadnych oczekiwań, nie potrzebowała uznania. Ale ja czułem, że zasługiwała na coś więcej - opowiada Marek Luzar.

I on to więcej był gotów zrobić. Przychodząc do domu kurierki z całym oprzyrządowaniem, naświetleniem, będąc dźwiękowcem, dziennikarzem, operatorem, reżyserem w jedynym. I przełamywał powoli jej niechęć do zwierzeń, może zawstydzenie albo lęk przed zdradzaniem wojskowych tajemnic.

- Oswajaliśmy się, ona się otwierała, a przecież pamięć miała doskonałą i wiele rzeczy wciąż opowiadała z detalami, jakby zdarzyły się wczoraj. I może gdzieś wewnętrznie ona w tym wczoraj cały czas żyła, jakby wciąż w atmosferze konspiracji. Podam prosty przykład: na zdjęciach, które mi pokazała, zobaczyłem zamazane twarze. Bała się, żeby ktoś nie miał problemów, gdyby trafiły w niepowołane ręce.

Zanim odeszła, udało się pokazać jej wersję roboczą filmu, tak zwany animatik. Niemal nic nie powiedziała. Marek Luzar nagrywał jej twarz, oczy, usta, wszystkie emocje, które towarzyszyły tej nieoficjalnej, ale przecież najważniejszej premierze jego dzieła. Czy miał świadomość, że przez te wszystkie lata wysłuchał niemalże ostatniej spowiedzi kurierki AK. Wyznań kobiety, której odwaga i myślenie o swojej roli w życiu mogły zmienić świat. Wciąż może zmienić.

Dziś Marek Luzar nie pamięta dokładnie adresu Władysławy, ale trafiłby do jej domu nawet po ciemku. Idąc przez Rynek Podgórski, skręcając koło kościoła świętego Józefa w górę, prosto do bliźniaka i mieszkania w którym żyła. I pokoju z widokiem na Wawel.

Marek Luzar

Urodził się 5 lutego 1962 roku w Krakowie. Od 1983 do 1988 r. studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie na Wydziale Malarstwa (w pracowni filmu animowanego prof. Jerzego Kuci). W 1988 obronił dyplom na Wydziale Malarstwa - w pracowni prof. Stanisława Rodzińskiego.

Zajmuje się malarstwem, grafiką, scenografią, fotografią, filmem i animacją. Jest reżyserem filmów animowanych, współrealizatorem programów telewizyjnych, dokumentalistą i reżyserem teatralnym.

Film „Kurierka” ma niezwykle ciekawą formę, na którą składają się animacja klasyczna, rotoskopowa, 2D i 3D oraz narracja i wspomnienia tytułowej kurierki. Pozwala to opowiedzieć pasjonującą historię z dwóch perspektyw: osobistej - młodej dziewczyny, która podejmuje heroiczną próbę walki o sprawiedliwość oraz szerszej - historycznej, wpisanej w wydarzenia II wojny światowej.

Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej zaprasza do swojej siedziby przy ul. Kolbego 2A w Oświęcimiu na bezpłatne projekcje „Kurierki”.

Katarzyna Kachel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.