Aleksandra Suława

Wiśniewska: Dla Grenlandczyków byłam przezroczysta

Wiśniewska: Dla Grenlandczyków byłam przezroczysta Fot. archiwum prywatne Wiśniewska: Dla Grenlandczyków byłam przezroczysta
Aleksandra Suława

Opinie o „chłodnych ludziach” z północy, podobnie jak ich rzekomy introwertyzm czy skłonność do alkoholu, to krzywdzący stereotyp. Tak uśmiechniętych osób nie spotkałam nigdzie na świecie - mówi autorka książki „Lud”

O czym się myśli na zamarzniętym morzu?

Na początku człowiek po prostu się boi. Nasłuchuje szczęku lodu i ma wrażenie, że tafla zaraz popęka. Powtarzanie sobie, że to absurd, bo przecież po tym samym morzu kilka metrów dalej przejeżdżają skutery i samochody, nie pomaga. Ale kiedy adrenalina opada, morze staje się obsesją. Fascynuje cisza - jesteśmy przyzwyczajeni, że woda zawsze wydaje choćby lekki szmer, tymczasem tutaj milczy, chociaż pod jej zamarzniętą powierzchnią cały czas toczy się życie. Ta biel, cisza, mróz sprawiają, że w głowie zaczynają dziać się rzeczy dziwne i piękne zarazem.

Czyli?

Mnie takie samotne wyprawy nad morze uświadomiły, za czym naprawdę tęsknię, jak bardzo brakuje mi mojej rodziny. A brakowało jej często, bo dla Grenlandczyków, z którymi przebywałam, byłam przezroczysta, niezauważalna.

Chłodni ludzie z północy?

Raczej niezbyt atrakcyjna rozmówczyni z południa - nie umiem śpiewać czy grać, nie znam legend, nie miałam więc czym im zaimponować. Zresztą opinie o „chłodnych ludziach” z północy, podobnie jak ich rzekomy introwertyzm czy skłonność do alkoholu, to krzywdzący stereotyp. Tak uśmiechniętych i rodzinnych osób jak Grenlandczycy nie spotkałam nigdzie na świecie. Pierwsze, co robili, kiedy mnie poznawali, to pokazywali na telefonach zdjęcia swoich krewnych. A kiedy już pokazali, zaczynali chwalić się swoją kulturą, śpiewając tradycyjne pieśni i częstując tradycyjnymi potrawami. Było miło, dopóki któregoś wieczoru nie poprosili: To zaśpiewaj teraz coś swojego. Pomyślałam sobie wtedy: Jezu, przecież ja niczego nie znam. Dobrze, że miałam płytę Kapeli ze Wsi Warszawa, na której jedną z piosenek była polka. Jej odtworzenie stało się moim jedynym osiągnięciem jako ambasadorki polskiej kultury na Grenlandii.

Mnie byłoby łatwiej zaśpiewać niż zjeść mięso foki albo skórę narwala…

Czytaj więcej:

  • Grenlandia przez setki lat była najpierw kolonią, a potem terytorium zależnym od Danii. Próbowano wyrugować jej język, tradycję, model życia.  Od kiedy więc można być dumnym z bycia Grenlandczykiem?
  • Co mówią dziś Duńczycy o kolonizacji?

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Aleksandra Suława

Reporterka Działu Kultury "Dziennika Polskiego" i "Gazety Krakowskiej".

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.