Dla Służby Bezpieczeństwa był reakcjonistą, klerykałem o chadecko-prawicowych poglądach. Dla IPN-u jest symbolem komunizmu. A on głównie pisał wiersze, opowiadania, powieści, eseje, bronił Śląska. Oto Wilhelm Szewczyk.
Próba wyrzucenia Wilhelma Szewczyka z publicznej przestrzeni spotkała się teraz z oporem społecznym, bo pozostała po nim legenda, której nie da się usnąć jedną opinią, wystawioną przez IPN. A na podstawie tej opinii i tzw. ustawy dekomunizacyjnej wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, w rocznicę stanu wojennego, przemianował plac Szewczyka w Katowicach na plac Marii i Lecha Kaczyńskich.
Gdyby żył, to dziś, 5 stycznia Wilhelm Szewczyk obchodziłby swoje urodziny (rocznik 1916), jak zawsze wyłącznie w męskim gronie. Na te spotkania zapraszał do siebie świat kultury i nauki, ludzi, których cenił i dla których było to wielkie wyróżnienie. „Tryb życia prowadzi obfity”, zauważyła bezpieka w swoich raportach.
Kim był Wilhelm Szewczyk dla swojego pokolenia i następnych? Przede wszystkim autorytetem w sprawach fundamentalnych dla Górnego Śląska i Ślązaków. To on dla kultury polskiej odkrywał Śląsk i jego twórców, m. in. w telewizyjnych gawędach „Z dymkiem cygara”. W jednym z felietonów z 1956 roku „Śląsk sprawa najważniejsza” deklarował, że chce oddać sprawiedliwość pisarską urodzie czarnego Śląska, chce, „by miłość do Śląska przeplatała się z mądrością o całym świecie”.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.