Wiktor Kłos, skrzydłowy Stali Rzeszów: Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Miłosz Bieniaszewski

Wiktor Kłos, skrzydłowy Stali Rzeszów: Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni

Miłosz Bieniaszewski

- Gdzieś z tyłu głowy derby z Resovią jeszcze siedzą, ale nie rozmyślam o tym – zapewnia Wiktor Kłos, piłkarz Stali Rzeszów.

Przez ponad trzy lata byłeś zawodnikiem grup młodzieżowych Legii Warszawa. Jak taki młody chłopak odnajdywał się w stolicy?
Przyznam szczerze, że był to dla mnie duży przeskok, do przeprowadziłem się do Warszawy mając niespełna 14 lat, a do tego czasu mieszkałem w niewielkiej Jagielle. Początki były ciężkie, ale im dłużej mieszkałem w stolicy, tym było łatwiej. Duża w tym była zasługa kolegów z drużyny, ale przede wszystkim miałem tam ciocię, która bardzo mi pomogła. Najpierw mieszkałem w bursie z chłopakami z całej Polski, ale po ponad pół roku przeprowadziłem się do niej i jestem jej bardzo wdzięczny, że zawsze mogłem na nią liczyć. Podsumowując – przeprowadzka w takim wieku do Warszawy nie była łatwą decyzją, ale na pewno nie żałuję tego kroku, bo dużo się tam nauczyłem.

Z kim miałeś okazję grać w jednej drużynie?
Teraz jest głośno o Sebastianie Walukiewiczu, z którym mieszkałem w jednym pokoju i cały czas utrzymujemy kontakt. Na pewno zapracował sobie na to wszystko. Był też Mateusz Praszelik, który teraz gra w Śląsku Wrocław, a w starszym roczniku, w którym też występowałem, grał Sebastian Szymański. Nie brakuje też chłopaków w 2 lidze. Ostatnio miałem zresztą okazję spotkać się w Kaliszu z braćmi Nikodemem i Mikołajem Zawistowskimi.

Jak wspomniałeś najpierw mieszkałeś w bursie. Głupoty nie przychodziły do głowy?
(uśmiech) Ja to raczej stroniłem od tego typu zachowań. W ogóle z chłopakami jakoś nie mieliśmy parcia, żeby gdzieś wychodzić. Nie bardzo zresztą był na to czas, bo rano mieliśmy szkołę, później trening, a i wieczorami zdarzały się dodatkowe zajęcia. A trzeba było jeszcze znaleźć czas na naukę. Była też coraz większa świadomość tego, jak należy się prowadzić.

Po Legii Warszawa byłeś w Motorze Lublin, który lekką ręką się ciebie pozbył. Będziesz chciał coś udowodnić w meczu z tą drużyną, który jest już niebawem?
Przede wszystkim nie mam do nikogo żalu. Nie dano mi szansy i tyle. Poszedłem na wypożyczenie do Wólczanki Wólka Pełkińska i zwróciłem uwagę Stali Rzeszów, a także innych klubów. Można powiedzieć, że dla mnie to wszystko potoczyło się lepiej, niż jakbym został w Motorze. W Lublinie cały czas gra kilku kolegów, ale w naszym meczu nie będę chciał nikomu nic udowodnić. Zależy mi na tym, aby zagrać dobry mecz i najważniejsze, żebyśmy go wygrali.

W dalszej części rozmowy przeczytasz m.in. o:

  • przegranych derbach o awans do 1 ligi
  • obecnym sezonie
  • Januszu Niedźwiedziu

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Miłosz Bieniaszewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.