Vasil Woodland: Wojna dała mi nową siłę

Czytaj dalej
Katarzyna Kachel

Vasil Woodland: Wojna dała mi nową siłę

Katarzyna Kachel

Poznaliśmy się dawno. Dawno, bo w innym świecie, może innym życiu. Długo umawialiśmy się na wywiad i kiedy udało się zgrać termin, wybuchła wojna. I Vasil już nie umiał mówić, a ja nie umiałam pytać. Wiedziałam, że musiał uciekać, opuścić swój dom w Charkowie, wiedziałam, że mu trudno, ale tak naprawdę nie wiedziałam nic. Czasami pisaliśmy do siebie. - Jak mam rozmawiać o sztuce, kiedy giną moi bracia - pytał. Czy po szesnastu miesiącach jest łatwiej? Nie jest, ale siedzimy, a ja pytam o wojnę, naturę i o to, co ma w duszy ten piękny człowiek z Ukrainy, którego obrazy są rozpoznawalne na całym świecie. Oto Vasyl Mushyk, znany jako Vasil Woodland, artysta, który swoją sztuką opowiada o duchowej sile natury i o mocy człowieka

Jak zmieniła cię wojna?

Zmieniła w moim życiu niemal wszystko. Odebrała mi poczucie bezpieczeństwa i spokoju; okradła z marzeń i umiejętności planowania. Zabrała okazje do niewinnych i radosnych spotkań z przyjaciółmi i spontanicznych podróży. Już tego nie mam. Zostawiła w sercu głęboką ranę, po której na zawsze pozostanie blizna. Moja głowa nadal nie chce uwierzyć w to, co się stało, w ten koszmar, który rozpoczął się 24 lutego i wciąż trwa. Jak wytłumaczyć sobie, że można dopuścić się takiego okrucieństwa w XXI wieku? Wiesz, wciąż pamiętam pierwsze dni wojny, kiedy w pobliżu mojego domu zaczęły wybuchać bomby i rakiety. To były straszne, głośne, nienaturalne dźwięki. Schowaliśmy się w piwnicy, w której spędziliśmy z rodziną dziesięć dni. To była wilgotna i ciemna piwnica wielopiętrowego budynku, gdzie ukrywało się wielu takich jak my. Kiedy wybuchały bomby, dzieci płakały, a starsi się modlili. To był bardzo przerażający obraz, a ja miałem jedno porównanie: Apokalipsa.

Vasyl Mushyk, znany jako Vasil Woodland, artysta, który swoją sztuką opowiada o duchowej sile natury i o mocy człowieka

Dokąd uciekliście potem?

Po dziesięciu dniach udało nam się ewakuować na wieś. Zamieszkaliśmy w domu moich rodziców, gdzie jest w miarę bezpiecznie, choć i tu słychać wybuchy i warkot nalotów. Około ośmiu milionów Ukraińców wyjechało z kraju i otrzymało status uchodźcy, ale ja i moja rodzina nie mogliśmy. Moja mama ma 86 lat i wiele chorób, które uniemożliwiają jej podróżowanie, nie mogłem jej przecież zostawić. Postanowiliśmy wspólnie, że zostajemy wszyscy, a ja spełniłem w ten sposób swój synowski obowiązek. Staram się teraz otoczyć mamę miłością i troską, zapewnić jej jedzenie i ciepło, a kiedy pojawi się niebezpieczeństwo, będę ją chronił i bronił. W ten sposób wyrażam wdzięczność za to, że dała mi życie.

W rodzinnym Charkowie zostawiłeś nie tylko część siebie, ale też swoją pracownię.

I narzędzia. Zostałem bez farb, pędzli i płócien. Dla artysty to tragedia. Po kilku miesiącach życia w trybie przetrwania, bez tworzenia, mój stan zbliżał się do depresji. I wtedy stała się rzecz cudowna. Moi przyjaciele z całego świata, między innymi z Austrii, Hiszpanii i Ameryki, których nigdy nie widziałem na oczy, a którzy znają moją twórczość, przysłali mi farby, płótna, ołówki, pędzle. To ludzie o wielkich sercach i empatii. Przyjąłem te prezenty z wielką wdzięcznością i wróciłem do malowania. Chęć tworzenia i opowiadania były na tyle duże, że rok 2022 był jednym z tych owocniejszych okresów w moim twórczym życiu. Mimo częstych nalotów i wybuchów namalowałem osiem obrazów. Znalazłem w sobie nową siłę do twórczego działania, siłę, która przeciwstawiała się wojnie i złu, które ją czyniło. To był bardzo złożony, trudny i bolesny proces przejścia od okrutnej rzeczywistości do świata wewnętrznej równowagi, który stanął u podstaw tworzenia na nowo.

Te obrazy są już inne.

Staram się teraz tworzyć dzieła, w których jest afirmująca energia życia, tak by móc to światło przekazywać, nieść innym. To mnie uszczęśliwia. Wojna to największe zło, z jakim się spotkałem, przynosi śmierć, smutek, cierpienie, ból, złość i zniszczenie. Wojna wzmocniła we mnie pragnienie gloryfikowania życia, piękna i harmonii, którą wciąż odnajduję w przyrodzie. I to oddaję w swoich obrazach.

Jaka była twoja artystyczna droga do tego miejsca?

Stawanie się artystą miało kilka etapów; dużo czerpałem na samym początku ze studenckiego życia. Studiowałem malarstwo, anatomię człowieka, fascynowało mnie malarstwo renesansowe, ale wciąż poszukiwałem własnej drogi twórczej. I wtedy, to był 2000 rok, zetknąłem się z twórczością rdzennego kanadyjskiego artysty Norvala Morrisseau, który stworzył styl malarski nazwany Woodland. Zakochałem się w tym stylu, bo dawał mi możliwość pokazania za pomocą symboli wewnętrznego stanu dzikiej przyrody. Kiedy maluję w ten sposób, opowiadam o połączeniu i przenikaniu się różnych form życia, wracam do korzeni, do źródeł, do Matki Ziemi, Słońca, Wody, Księżyca. Tak powstają malarskie historie o duchowych siłach natury. I to właśnie natura jest dla mnie niewyczerpanym źródłem inspiracji i twórczej energii do tworzenia.

I kultura Indian, prawda?

Tak, fascynuję się kulturą i wierzeniami Indian północnoamerykańskich. Stąd w moich pracach chęć ukazania świata dzikiej przyrody, który jest przepełniony duchową esencją i witalnością.

Wiesz, że niektórzy traktują cię jak szamana?

Wiem, ale nie praktykuję szamanizmu w klasycznej formie. To las otwiera się przede mną i zdradza mi swoje tajemnice, jest moją świątynią. Wchodzę do niego z otwartym sercem, z miłością, podziwem, szacunkiem dla wszystkich jego mieszkańców, wszystkich stworzeń. Las inspiruje mnie swoim pięknem, różnorodnością form, bogatą paletą barw, niesamowitymi dźwiękami, głosami zwierząt i śpiewem ptaków. W lesie doznaję wszystkich dostępnych człowiekowi uczuć i emocji, zaspokajam swój głód filozoficzny i jestem w takim miejscu, gdzie mam dostęp do głębokich przemyśleń. Potem próbuję oddać to na płótnie za pomocą farb. Proces tworzenia obrazów porównałbym z magią lub szamanizmem. To taki stan, kiedy artysta pozostaje poza czasem, nie ma żadnych granic, ograniczeń ani odległości. Mogę zamienić się w to, co tworzę, nie ma między nami różnicy. To mnie uszczęśliwia.

I innych.

I to jest niezmiernie ważne dla artysty, ta świadomość, że jego obrazy poruszają serca odbiorców. Moją intencją jest dawanie pozytywnych emocji i uczuć. Chciałbym, by wyzwalały jasne myśli afirmujące życie. Szczerze się cieszę, że mam tak wielu wielbicieli wśród mieszkańców wielu krajów. Moje obrazy i reprodukcje, jak wiesz, znajdują się w prywatnych kolekcjach w 25 krajach na całym świecie. Wiele moich prac stało się okładkami książek i płyt muzycznych, ilustracjami do czasopism i aforyzmów filozoficznych, tatuażami i obrazami na szamańskich bębnach. W każdym z nich zostawiam cząstkę swojego serca. Cieszę się, kiedy ci, którzy widzą moje obrazy, to czują, kiedy energia moich obrazów rezonuje z ich energią.

W twoich obrazach my, ludzie, jesteśmy naturą; wodą, drzewem, słońcem. Nie ma między nami różnicy.

Jesteśmy Ziemią i niesamowicie piękną naturą. Umiemy to piękno podziwiać, gloryfikować je w poezji, muzyce i malarstwie. I choć wydaje się oczywiste, że powinniśmy szanować naturę, nie zawsze tak jest. Chciwość, krótkowzroczny postęp technologiczny i wojny powodują nieodwracalne szkody. Na osobistych wystawach ekspozycje zawsze zamykam obrazem „Wygnańcy”, tak, by przypomnieć nam ludziom, jak piękno natury jest delikatne i kruche. Wzywam tym samym mieszkańców Ziemi do jej poszanowania, do poszanowania wszystkich mieszkańców i stworzeń. Ziemia jest żywą istotą, daje nam życie, odżywia nas, ale nie jest naszą własnością, choć do niej przynależymy.

Katarzyna Kachel

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.