"Umilacze". Żeby życie było przyjemniejsze

Czytaj dalej
Zofia Gołubiew

"Umilacze". Żeby życie było przyjemniejsze

Zofia Gołubiew

Szanowni Państwo, niedawno pisałam o drobiazgach, które uprzykrzają nam życie, czyli o „uprzykrzaczach”. Dzisiaj chcę z kolei porozmawiać o „umilaczach”. To one czynią nasze dni przyjemniejszymi, a problemy łatwiejszymi.

Na przykład w tramwaju lub autobusie. Robi mi się cieplej na sercu, gdy widzę młodą osobę bez wahania ustępującą miejsca starszej, albo gdy pasażerowie chętnie, nie proszeni, pomagają mamie z wózkiem czy komuś o kulach - przytrzymują drzwi, pomagają wsiąść lub wysiąść.

Ostatnio urzekła mnie taka scenka: tramwaj miał już ruszać, ale motorniczy zaczekał parę chwil na starszego pana, który z widocznym wysiłkiem dochodził do „ósemki”, a ten pan po wyjściu na swoim przystanku podszedł do początku pojazdu i przez szybę podziękował ukłonem i gestem motorniczemu, ten zaś z sympatycznym uśmiechem mu się odkłonił.

Albo w kolejce do lekarza - gdy jakaś pani prosi, by ją przepuścić, bo idzie tylko po receptę. Zamiast okrzyków typu: „Wszyscy tu jesteśmy tylko po coś!”, „Trzeba było przyjść wcześniej” itp., słyszę: „Oczywiście, nie ma sprawy, proszę wejść”. I rzeczywiście ta pani wychodzi z gabinetu po krótkiej chwili, z receptą. I z wdzięcznością.

W sklepie, gdy starsza osoba nie może odczytać napisów na opakowaniu, albo gdy nie może dosięgnąć towaru z wyższej półki, znajdują się tacy, którzy spontanicznie pomagają w tych czy innych podobnych sprawach. Dużo też zależy od kasjerki, z którą można miło się porozumieć, gdy ona uprzejmie prosi o drobne, a nie rzuca niechętnie, że „nie ma wydać”. Atmosfera w sklepie robi się zupełnie inna, sympatyczna.

Moje zdziwienie i wielkie uznanie wzbudził też przed paroma dniami młody chłopak, który idąc ulicą nagle schylił się, podniósł z chodnika zmięty papier i wrzucił do pobliskiego kosza. Niewiarygodne!

A gdy jeszcze wchodząc do jakiegoś budynku zostanę przepuszczona w drzwiach, albo gdy nie jestem na zatłoczonej ulicy taranowana przez młode osoby, to wiem, że cały dzień będę miała przyjemny.

A wtedy wyjątkowo jestem w stanie uwierzyć w szczerość życzenia składanego rzucaną przeważnie mechanicznie kalką z języka angielskiego: „Miłego dnia!”.

Wszyscy przecież potrzebujemy takich „umilaczy”, czyli drobiazgów, które sprawiają, że czujemy, iż nie jesteśmy innym obojętni i żyjemy w przyjaznej atmosferze, a wtedy nasze dni mogą być naprawdę miłe.

Zofia Gołubiew

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.