Ostra białaczka limfoblastyczna w życiu 9-letniego wówczas Artura Frączka z Klucz pojawiła się bez ostrzeżenia. Dziś, po dwóch latach niepewności, rodzina chłopca odetchnęła z ulgą. Najnowsze wyniki badań potwierdziły, że Artur, jest zdrowy!
- Szok, niedowierzanie i łzy. W jednej chwili cały świat zwalił mi się na głowę - tak mama chłopca, Anita Frączek wspomina feralną datę 20 kwietnia 2017 roku, kiedy dowiedziała się o chorobie syna.
Myśleli, że jest przeziębiony
Problemy ze zdrowiem chłopca zaczęły się wczesną wiosną. Najpierw była angina, potem zapalenie węzłów chłonnych.
- Artur trafił wtedy na kilka dni do olkuskiego szpitala. Tamtejsi lekarze postawili diagnozę, że jest to mononukleoza zakaźna - wspomina pani Anita.
Nie wyleczono go. Po wyjściu ze szpitala, chłopiec z dnia na dzień był coraz słabszy, dlatego jego mama zdecydowała się z nim pójść prywatnie do lekarza, który skierował ich do Szpitala Dziecięcego im. św. Ludwika w Krakowie. Stamtąd po badaniach, w ostatnim możliwym momencie, chłopiec został natychmiast przewieziony do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu.
- Jego szpik kostny był zaatakowany w 90 proc. Jeszcze tydzień, a choroba nowotworowa przybrałaby postać ostrej białaczki szpikowej (AML) i niezbędny byłby przeszczep - opowiada mama chłopca.
W dalszej części artykułu przeczytasz o ciężkiej walce Artura z chorobą oraz jego powrocie do normalności.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.