Uczniowie z Tynieckiej: Nie wybraliśmy sobie tego, że nie widzimy. Ale uczymy się z tym żyć

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik
Jolanta Tęcza-Ćwierz

Uczniowie z Tynieckiej: Nie wybraliśmy sobie tego, że nie widzimy. Ale uczymy się z tym żyć

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Weronika straciła wzrok w wieku dwóch lat. Mateusz jest niewidomy od urodzenia. Oboje uczą się w krakowskim Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących, gdzie osoby z niepełnosprawnością wzrokową mogą „widzieć”, tyle że inaczej. Mogą też zdobywać wiedzę, tyle że na swój sposób.

Ich szkoła wygląda jak każda inna. Może tylko duża, jaskrawożółta furtka bardziej zwraca moją uwagę. I ogród, w którym znajdują się sensoryczne ścieżki z przeszkodami, uczące, jak się poruszać po różnej nawierzchni. Szkolne korytarze także przypominają te, które pamiętam z czasów własnej edukacji, tylko uczniowie, którzy nimi wędrują, są jakby inni.

Obraz

W Zespole Szkół i Placówek pn. „Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących” przy ulicy Tynieckiej w Krakowie uczy się około trzystu uczniów.

- Kształcimy głównie osoby z niepełnosprawnością wzrokową: niewidome, słabowidzące, albo takie, które mają niepełnosprawność sprzężoną, np. intelektualną ze wzrokową - mówi Tomasz Flaga, nauczyciel matematyki i informatyki. - Klasy są przez to mniej liczne, uczy się w nich od pięciu do dziesięciu uczniów. W społeczeństwie naszej szkoły jest około 7-10 proc. uczniów całkowicie niewidomych. Większość stanowią osoby słabowidzące z różnymi schorzeniami - dodaje.

Jako przykład wymienia lunetowe pole widzenia, przypominające patrzenie przez wąską rurę czy otwór.

- Dziecko widzi dobrze i ostro, ale w bardzo małym polu - wyjaśnia pan Tomasz. - Jest w stanie narysować trójkąt o boku jednego centymetra, wpisać w niego koło i zaznaczyć wysokość. Gdyby trójkąt był większy, musiałoby oglądać go fragmentami i układać obraz w głowie. To tak jakbyśmy patrzyli przez dziurkę od klucza i musieli sobie poskładać obraz w całość.

Praca z uczniami niewidomymi i słabowidzącymi wymaga od nauczycieli bardzo dużej indywidualizacji. Biorą pod uwagę ograniczenia każdego dziecka, szanując je i starając się zrozumieć. To ważne, choć niełatwe, także ze względu na wiek uczniów.

W zespole szkół mieści się szkoła podstawowa z zerówką, technikum, w którym uczniowie kształcą się w zawodach: technik masażysta, technik tyfloinformatyk (specjalista od dostosowań informatycznych dla osób niewidomych i słabowidzących), technik prac biurowych i technik realizacji nagrań. Mieści się tu również szkoła branżowa pierwszego stopnia, która przygotowuje do pracy w zawodach: ogrodnik i koszykarz-plecionkarz, a także szkoła policealna, w której można nauczyć się m.in. zawodu technik administracji oraz florysta. Przy Tynieckiej znajduje się także szkoła przysposabiająca do pracy dla osób z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym, a także internat, dział rehabilitacji, kuchnia i stołówka.

Dotyk

Wędrujemy korytarzem. W całej szkole obowiązuje ruch prawostronny. Mijamy uczniów: jedni wspomagają się białą laską, inni idą pół kroku za widzącymi, trzymając ich za ramię. W ten sposób z wyprzedzeniem wyczuwają wszelkie przeszkody na drodze. Są i tacy, którzy nie sprawiają wrażenia osób z problemami dotyczącymi widzenia. Poruszają się pewnie i szybko.

W jednej z pracowni spotykamy Weronikę. Dziewczyna notuje, używając linijki brajlowskiej. To elektroniczno-mechaniczne urządzenie „wyświetlające” tekst w formie wypukłych znaków brajla. Stanowi dodatek do komputera, będąc swoistym monitorem, na którym przy pomocy dotyku osoba niewidoma może odczytać tekst.

Weronika ma 14 lat. Wzrok zepsuli jej lekarze. Robili to stopniowo, aż otoczyła ją całkowita ciemność. Weronika nie widzi nic, nie rozróżnia nawet bieli od czerni. Nie śni obrazami, ani kolorami. Może jedynie interpretować bodźce smakowe, zapachowe, dotykowe i przetwarzać je w sposób całkowicie dla osoby widzącej niezrozumiały.

- Urodziłam się jako zdrowe dziecko. Po kolejnych operacjach oczu przestałam widzieć, kiedy miałam dwa lata. Nie pamiętam, jak to jest widzieć. Czasem dostrzegam zarys dużych obiektów. Zależy od światła, od dnia, od pracy moich oczu.

Weronika ma lekko zamglone oczy, dlatego trudno jednoznacznie powiedzieć, jaki mają kolor. Ale tylko widzącym się wydaje, że niewidomy od urodzenia wyobrazi sobie żółty czy niebieski. Dla Weroniki kolor to nazwa. Wie, że niebieskie mogą być oczy albo niebo...

- Nie znam kolorów. Wiem, który do jakiego pasuje, ale stylistką mody nie będę - uśmiecha się. - Przestrzeń wyobrażam sobie jako coś, co można łatwo odbierać echolokacją. A niebo? To coś, co znajduje się bardzo wysoko. To bardziej takie zjawisko wzrokowe. Nie jestem pewna, co to jest, bo nigdy tego nie widziałam, trudno uwierzyć w coś, czego się nie widziało.

W szkole przy Tynieckiej Weronika czuje się bardzo dobrze. Kilka tygodni temu przeniosła się tutaj z ośrodka dla niewidomych w Laskach, po ukończeniu tamtejszej szkoły podstawowej. Pochodzi z okolic Częstochowy. Mieszka w internacie, do domu jeździ co tydzień.

- Przeniosłam się do Krakowa, bo chciałam spróbować czegoś nowego, przekonać się, jak się tu odnajdę i jak sobie poradzę. Tutaj jest inaczej, nauczyciele kładą nacisk na samodzielność i to mi się podoba. To nie w moim stylu iść tam, gdzie łatwiej - mówi Weronika.

14-latka chciałby studiować medycynę i pracować jako psychiatra dziecięcy. Lubi biologię i matematykę. Na podstawie szczegółowego opisu jest w stanie wyobrazić sobie na przykład komórkę roślinną. Jednak najbardziej lubi się uczyć o budowie człowieka i genetyce.

- Mam do dyspozycji wypukłe rysunki, na których mogę prawie wszystko zobaczyć. Dotykając, jestem w stanie wyobrazić sobie obraz, stworzyć go w głowie.

Weronika lubi rozmawiać z ludźmi. Nie obraża się, gdy ktoś pyta o jej niepełnosprawność, o to, w jaki sposób straciła wzrok. Ale perspektywy sobie nie wyobraża. Tego, że coś, co stoi dalej, wydaje się mniejsze, choć nie jest. Tego trzeba się nauczyć jak kolorów.

- Nie mogę się pogodzić z niepełnosprawnością. Może gdyby to się stało z innej przyczyny niż błąd człowieka, byłoby mi łatwiej. Nie jestem w stanie wybaczyć tego lekarzom. Jest mi ciężko, chociaż bardzo się staram.

Nie jest bowiem prawdą, jak chcieliby niektórzy, że węch, słuch czy dotyk są u niewidomych lepiej wykształcone. Automatyczne wyostrzanie się pozostałych zmysłów, gdy jeden tracimy, to mit. Mózg, choć inteligentny, tak nie działa. Wszystko jest kwestią treningu, determinacji i przystosowania.

Język

Drzwi poszczególnych sal lekcyjnych są opisane na trzy sposoby: duży czarny napis na żółtym tle, informacja brajlem i niewielki napis dla uczniów z lunetowym polem widzenia.

Wchodzimy do sali matematycznej. Kilka ławek, krzesła, regał wypełniony podręcznikami brajlowskimi i modelami figur przestrzennych. Na ścianie interaktywna tablica.

- Mam na zajęciach różnych uczniów. Jedni piszą brajlem notatki, używając do tego celu specjalnej maszyny do pisania, inni notują w zeszytach albo na laptopie. To wymaga indywidualnego podejścia. W zwykłych szkołach pilnuje się tego, aby uczeń notował w zeszycie i niechętnie patrzy się na tych, którzy piszą na laptopie. U nas jest inaczej, zwłaszcza że nowoczesne techniki umożliwiają bardziej efektywną pracę niż pisanie ręczne - opowiada pan Tomasz.

Zajęcia w szkole dla niewidomych i słabowidzących różnią się od typowych lekcji przede wszystkim sposobem przekazywania informacji.

- Kiedy w zwykłej szkole nauczyciel pisze na tablicy: pierwiastek z x plus dwa, to nawet jeśli powie coś nie do końca jednoznacznie, uczeń spojrzy na tablicę i przepisze dane prawidłowo. Ja muszę używać precyzyjnego języka, żeby uczniowie nie mieli żadnych wątpliwości - mówi pan Tomasz.

A co z geometrią przestrzenną?

- Patrząc na rysunek sześcianu, jesteśmy przez wzrok oszukiwani, ponieważ widzimy, że linie się krzyżują, co jest nieprawdą. My to rozumiemy, ponieważ tak to widzimy. Natomiast osoba niewidoma musi dostać do ręki model przestrzenny. Dla niej jest oczywiste, że sześcian jest możliwy do obejrzenia w ten sposób, że dotyka się sześciu ścian jednocześnie. Niewidomy nie jest w stanie zrozumieć, że osoba widząca widzi najwyżej trzy ściany naraz, ponieważ pozostałe są zasłonięte. Zasłanianie to coś, co nie istnieje w dotykowej percepcji - wyjaśnia Tomasz Flaga.

Również takie pojęcia jak perspektywa, horyzont czy przezroczystość są bardzo często niezrozumiałe dla osób niewidomych. I trzeba uważać, żeby nie posługiwać się nimi w dydaktyce, zwracając jednocześnie uwagę, by żadnych słów nie unikać.

- Nie można nie mówić do osoby niewidomej pewnych słów, bo to powoduje sztuczność. Więc pytamy, czy oglądała film, bo pytanie: czy słuchała filmu, brzmiałoby sztucznie i byłoby niezgodne z frazeologią. Musimy rozumieć ograniczenia związane z percepcją dotykową i się do nich dostosowywać.

- Ale po tradycyjne książki uczniowie nie mają po co sięgać? - dopytuję.

- Żaden problem! Biorą książkę, skanują, rozpoznają tekst programem OCR, a następnie słuchają przez komputer.
No przecież, że proste.

Słuch

Przechodzimy do pracowni komputerowej. Osoby słabowidzące uczą się tu obsługi komputera, dzięki nowoczesnym programom udźwiękowiająco-powiększającym, a ci, którzy stracili całkowicie wzrok, bądź urodzili się z taką wadą, wykorzystują zmysł słuchu, a także dotyku. Producenci elektroniki wypuszczają na rynek coraz to nowsze oprogramowania wspomagające osoby niepełnosprawne w ich pracy przy komputerach. 

Siadam przy biurku. Odpalamy specjalny program, a syntetyczny kobiecy głos odczytuje to, co dzieje się na ekranie: start, programy, Microsoft Teams.

Sławomir Sarota, informatyk w „Centrum dla Niewidomych i Słabowidzących”:

- Osoba niewidoma korzysta z programu zwanego czytnikiem ekranu, który odczytuje to, co wciskamy i jak się poruszamy po monitorze. Używa tylko klawiatury, mysz staje się zbędna. Pisząc poszczególne litery, słyszy je i w ten sposób wie, co napisała. System Windows został udźwiękowiony i dostosowany dla osób niewidomych.

Okazuje się, że osoby niewidome i słabowidzące doskonale radzą sobie w świecie wirtualnym. Surfują po Sieci, otwierają różne aplikacje, tworzą pliki i teksty, wysyłają maile, dyskutują na forach internetowych. Uświadamiam sobie, że pracując z tekstem przez całe dorosłe życie, nie znałam większości skrótów klawiszowych w Wordzie. Tymczasem osoby z niepełnosprawnością wzrokową stosują je, ułatwiając i przyspieszając w ten sposób swoje zadania. Obsługują komputer przy pomocy specjalnego oprogramowania czytającego. Umożliwia ono nie tylko zwykłe odczytywanie tekstu, ale też informuje użytkownika, jakie aplikacje i zakładki ma otwarte oraz gdzie się znajduje. Problem stanowią aktualizacje.

- Aktualizacje burzą pewien porządek, każą zmieniać styl pracy - mówi pan Sławomir. I dodaje: Osobie niewidomej trudno korygować błędy, dlatego duży nacisk kładziemy na uczenie dokładnego tworzenia tego, co robi przy komputerze, aby nie było bylejakości w pracy. Niechlujstwo jest złe, ale na osobach niewidomych szczególnie się mści.

Sport

Fakt, że osoby niewidome i słabowidzące mogą uprawiać sport, dla niektórych może być zaskakujący. Większość z nas nie potrafi zrozumieć, w jaki sposób sportowcy mogą podawać piłkę, pływać lub biegać, jeśli nie widzą. Tymczasem - podobnie jak u osób w pełni sprawnych - w przypadku osób z niepełnosprawnością wzrokową ćwiczenia fizyczne pomagają im podnosić jakość życia, być aktywnymi, spotykać ludzi, konkurować na równych warunkach i zawierać przyjaźnie. Okazuje się, że osoby niewidome mają szeroki wachlarz zajęć fizycznych, które mogą wykonywać. W Centrum przy Tynieckiej znajduje się sala gimnastyczna, basen i siłownia.

Na materacach rozłożonych na sali gimnastycznej siedzi kilkoro uczniów. Właśnie skończyli zajęcia, odpoczywają i rozmawiają.
Monika jest słabowidząca: na treningach uczymy się gry zespołowej, poznajemy innych ludzi. Osoby niewidome mają wyczucie przestrzeni, nie boją się więc, że kogoś uderzą. Poza tym trener nam wszystko podpowiada.

- Najbardziej popularną dyscypliną sportową wśród osób niewidomych i słabowidzących jest goalball - dodaje nauczycielka wychowania fizycznego Magdalena Włodek-Skowron. - W tym sporcie są dwie drużyny po trzech graczy, a piłka jest wyposażona w dzwonki, które pomagają grającym wykryć jej ruch i umiejscowienie. Z moich obserwacji wynika, że osoby niepełnosprawne chcą trenować, mają motywację, są zdeterminowane. Pływając na basenie, liczą ruchy wystarczające, by przepłynąć jego długość. Próbują też trafiać piłką do kosza. Trener opisuje im, na jakiej wysokości zawieszony jest kosz, mówi: spróbuj mocniej, a teraz bardziej w górę. Pracuje głosem. Musi relacjonować, co dzieje się w przestrzeni. I to przynosi efekty - mówi pani Magdalena.

System

Wynalazcą pisma punktowego dla niewidomych był Louis Braille. Podstawą, z której wyprowadza się cały opracowany przez niego system znaków, jest sześciopunkt. Pismo Braille'a składa się ze znaków będących kombinacją sześciu wypukłych punktów ułożonych w dwóch kolumnach: po trzy punkty w każdej. Lewa kolumna zawiera umownie oznaczone punkty: 1, 2, 3, zaś prawą stanowią punkty: 4, 5 i 6. Wszystkich kombinacji jest sześćdziesiąt cztery. Istnieje zaawansowana notacja brajlowska: matematyczna, fizyczna, nutowa, a każdy znak to układ kropek na przypominającej kostkę domina płaszczyźnie. Na przykład litera „a” to punkt pierwszy, czyli ten w lewym górnym rogu.

- Zapis w systemie Braille'a jest ściśle znormalizowany, zajmuje sześciokrotnie więcej miejsca niż zwykły druk. Podręczniki brajlowskie są więc sześć razy grubsze - mówi Tomasz Flaga.

Uczącym się dzieciom potrzebne są siedmioklawiszowe maszyny do pisania (siódmy klawisz to spacja), drukarki i linijki brajlowskie.

- Podstawa programowa dla uczniów niewidomych i słabowidzących jest taka, jak we wszystkich szkołach, tylko dobieramy inne środki przekazu - tłumaczy matematyk. - Bardzo szybko zmieniają się podręczniki w szkolnictwie. Dlatego w naszej szkole obowiązuje zasada: zrób to sam. Jeśli nauczyciel chce mieć podręcznik w brajlu, musi go sam zaadoptować. Czasem pomagają nam uczniowie. 200-stronicowa książka po przerobieniu na brajla to kilkanaście tomów. Rysunki także robimy sami i odpowiednio je adoptujemy. Jeśli na rzece jest dwadzieścia zakrętów, my rysujemy pięć. Generalizujemy pewne treści, aby oddać ducha zadania, ale nie narażać osoby niewidomej na zbyt długą percepcję - dodaje.

Dla osób z niepełnosprawnością wzrokową dotykowe oglądanie jest dosyć żmudnym przechodzeniem od analizy do syntezy. Osoba widząca momentalnie wyodrębnia najważniejsze rzeczy i nie zwraca uwagi na te mniej ważne. Tymczasem osoba niewidoma początkowo nie wie, co jest ważne, a co nie. Musi najpierw wszystko pooglądać, potem przeanalizować i oddzielić rzeczy istotne od nieważnych. To zajmuje dużo więcej czasu. Osobom widzącym rysunek bardzo często ułatwia rozwiązanie zadania, ale niewidomym podnosi stopień trudności.

Szansa

Świat niewidomych tylko z pozoru jest niezmienny. Przyszłość, jaka rysowała się przed osobami z niepełnosprawnością wzrokową na początku XX wieku, była zupełnie inna niż współcześnie. W szkole dla niewidomych i słabowidzących pracują terapeuci widzenia, rehabilitanci, tyflopedagodzy, psycholodzy, logopedzi oraz nauczyciele orientacji przestrzennej.

- Staramy się rozumieć sposób odbierania świata przez osoby niewidome i nie przesadzać w żadną stronę. Nie wymagać niemożliwego, a jednocześnie uczyć samodzielności i funkcjonowania w świecie - mówi Tomasz Flaga.

Tym bardziej, że nasz umysł rozwija się głównie przez stronę werbalną: rozmowę i kontakt ze słowem. Osoba niewidoma jest pozbawiona wiedzy o świecie wynikającej z obserwacji otoczenia.

- W Niemczech była niewidoma pani z tytułem doktora, która była przekonana, że samolot lecąc, macha skrzydłami. Wywnioskowała to z faktu, że skoro ptaki machają skrzydłami, to samoloty muszą działać na podobnej zasadzie, naśladując przyrodę. To brzmi śmiesznie dla osób widzących, ale ta pani po prostu myślała logicznie i dochodziła samodzielnie do pewnych rzeczy, natomiast brakowało jej obserwacji.

Pan Tomasz zaprasza mnie do sali lekcyjnej, w której odbywają się zajęcia dla najmłodszych uczniów prowadzone przez panią Ewę Gunajew, nauczycielkę języka angielskiego.

- Ta klasa liczy pięcioro uczniów. Troje nie widzi, dwie dziewczynki widzą bardzo słabo. Właśnie lepimy z plasteliny odznaki detektywów.

Jedna z uczennic pokazuje mi swoją pracę. Jest wykonana starannie, nie przyszłoby mi do głowy, że jej autorka ma problemy ze wzrokiem.

Podchodzi do mnie 8-letni Mateusz. Chce pokazać pomoce do matematyki.

- To są abaki, czyli listwa z kołeczkami, na które nakłada się specjalne drewniane krążki - tłumaczy z przejęciem. - Pani nauczycielka mówi: na pierwszy abak nałóż dwa, a na trzeci cztery. To my nakładamy. Abaki pomagają w liczeniu. A to są klocki z cyframi. Mają różną wysokość, łatwiej odgadnąć, jaką liczbę przedstawiają. A to jest termometr. Ma podziałkę co pięć stopni. A to mi się podoba, bo tutaj są takie śrubki, które wkłada się do odpowiednich dziurek i można po brajlowsku układać litery.

- Świetnie się tym posługujesz. Pokaż mi, jak wygląda litera M jak Mateusz?

- Pierwszy, trzeci i czwarty - Mateusz szybko i prawidłowo umieszcza śrubki w odpowiednich otworach.

- A to są kubarytmy - dodaje po chwili. - Litera G ze znakiem liczby oznacza siedem - wyjaśnia mi 8-latek. A to jest dwa, ale jak się obróci to będzie trzy - mówi, a ja staram się nie pogubić w tym systemie liter, które są liczbami i kropek, które są literami.

Kubarytmy służą do nauki działań pisemnych z zastosowaniem brajla. W systemie brajlowskim formalnie nie ma cyfr, do zapisu liczb wykorzystuje się litery od A do J poprzedzone znakiem liczby.

Na zakończenie pytam jeszcze Ewę Gunajew, czego potrzebuje niewidomy mały uczeń.

- Miłości, uwagi, zrozumienia, czasu, możliwości rozwoju, grupy, relacji.

To prawda. Niewidomi uczniowie nie potrzebują litości. Chcą samodzielności i szansy na równy start w dorosłe życie. Tę szansę dostają w krakowskim Centrum.

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.