Ubywa aptek całodobowych. - Nocne dyżury się nie opłacają - mówią farmaceuci
Do pomorskich miast, na terenie których nie funkcjonuje ani jedna całodobowa apteka, wraz z początkiem listopada dołączył Sopot. Z pełnionych do tej pory przez siedem miesięcy w roku dyżurów nocnych zrezygnował „Dom Leków” przy ul. Bohaterów Monte Cassino 37. Coraz więcej farmaceutów rezygnuje z dyżurowania. - Za opiekę nocną lekarzom się płaci, a farmaceutom nie - mówi samorząd aptekarski.
- Na dyżury nocne muszę zatrudniać dodatkową osobę. I to farmaceutę z pełnym wykształceniem. Minimalna stawka godzinowa dla wykształconego farmaceuty to 35 zł brutto. Dyżur trwa od godz. 22 do godz. 8 rano, więc trzeba mu zapłacić za 10 godzin pracy 350 zł. Problemem jest to, że do naszej apteki nie można dojechać samochodem, więc w nocy odwiedzają nas tylko piesi po plasterek lub pojemnik na mocz. Tymi drobiazgami nie zarobię nawet tych 350 zł - mówi w rozmowie z nami Irena Chojnacka, właścicielka apteki.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.