U Stasi nie było czasu na plotki. Jadło się i trzeba było zwalniać stolik innym
Każde ukochane miasto ma kilka serc. Dla mnie jednym z nich była jadłodajnia U Stasi. I właśnie to serce pękło - mówi aktor Jan Nowicki. Maciej Konieczny, właściciel legendarnego krakowskiego lokalu zginął na przejściu dla pieszych 12 sierpnia. Wjechał w niego rozpędzony kierowca porsche.
Edward siedział za kontuarem, przy kasie, a Stasia królowała między stolikami a kuchnią. Potrafiła w jakiś cudowny sposób przyspieszyć wydawanie dań w jadłodajni, którą prowadzili z mężem od 1927 roku przy Mikołajskiej. - Najpierw „Stasia” mieściła się pod ósemką, potem pod numerem 16 - wspomina Jan Nowicki, jej wierny bywalec. Proste wnętrze, kilka stolików i krzesła. A jeszcze wcześniej Kraków karmiła „Kawiarnia Łobody przy Mikołajskiej 8”, której szefem był szwagier Stasi. Mówiono o nim, że praktykował gastronomiczną sztukę w Paryżu, ale ciężko to dzisiaj sprawdzić. - To u niego babcia, mając 14 lat, zaczęła uczyć się zawodu, a potem z mężem otworzyła w tym samym miejscu własny lokal - opowiada wnuczka Aneta Konieczny. - Lepiła najlepsze pierogi w mieście i wiedziała, jak uzależnić gości od swojej kuchni.
Może nie były to jakieś magiczne sztuczki, a dobre kulinarne geny, wzmocnione autentyczną chęcią karmienia ludzi. - Wpadałem do Stasi w czasie moich studiów, kiedy chodziłem bez grosza i nie było mnie stać na pełny obiad. Zamawiałem rosół z potrójnym makaronem czy ziemniaki z sosem chrzanowym, bez mięsa - wspomina Nowicki.
Czytaj więcej:
- Jaki był Maciej Konieczny
- „U Stasi” spotykał się wielki świat z ulicą
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.