Trzeba próbować ożywić żeglugę na Odrze. Ale już wiadomo, że będzie to bardzo trudne
Jeszcze w zeszłym tygodniu minister żeglugi śródlądowej obiecywał w Opolu jej reaktywację na Odrze. Snuto śmiałe wizje na przyszłość. Tymczasem wiele wskazuje na to, że barki z węglem, które rok temu wróciły na rzekę, znów z niej znikną.
Aż trudno w to uwierzyć, ale kiedyś w samym Rogowie Opolskim mieszkało 180 marynarzy. W ogóle wiele nadodrzańskich gmin przez lata żyło z rzeki. Przed wojną w ciągu doby w kozielskim porcie przyjmowano do rozładunku oraz ekspediowano w dół Odry nawet 40 barek. Gdy jesienią kończył się sezon żeglugowy i Odra zamierała, w basenach portowych i przy nabrzeżach cumowało blisko 400 różnych jednostek, które poddawane były okresowym przeglądom i remontom w pobliskiej stoczni. W branży pracowały setki mieszkańców, a największe zakłady, jak na przykład dawna papiernia, powstawały właśnie przy porcie.
- Minister żeglugi Marek Gróbarczyk: Odrą możemy transportować nie tylko węgiel, ale i inne towary
- Jeden z armatorów: Powiedzieli nam, że jak się nie podoba, to możemy zdać jednostki i poszukać innego zajęcia
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.