Tragedię w pracy bada prokuratura
Kto jest winny śmierci 40-letniego pracownika spółki Pro Natura? Mężczyzna obsługiwał taśmę z odpadami przy ul. Kociewskiej w Toruniu. Maszyna pochwyciła mu rękę. Zmarł w szpitalu.
Do tragedii doszło w stacji przeładunkowej odpadow (SPO) przy ul. Kociewskiej w Toruniu. To tutaj gromadzone są śmieci z miasta i okolic, które następnie przewozi się do spalarni spółki Pro Natura w Bydgoszczy.
40-letni torunianin pracował jako operator taśmociągu. Nie miał wielkiego doświadczenia. Pracę zaczął w 2017 r.
18 sierpnia, około godz. 20., czyszcząc rolkę napinająca taśmę, włożył rękę w niezabezpieczoną strefę. Takie są przynajmniej wstępne ustalenia inspekcji pracy. Ze złamaną ręką trafił do szpitala na Bielanach. Tutaj zmarł po pięciu dniach.
- Możliwe, że wdało się zakażenie. Ubolewamy z powodu tej tragedii. To pierwsza taka w naszych zakładach - mówi Łukasz Kowalski z Międzygminnego Kompleksu Unieszkodliwiania Odpadów Pro Natura w Bydgoszczy.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie narażenia pracownika przez pracodawcę na utratę życia. Tymczasem GUS alarmuje: w stosunku do zeszłego roku liczba śmiertelnych wypadków w pracy wzrosła o 13,4 procent! W Kujawsko-Pomorskiem od stycznia 2016 zginęło już 60 osób.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.