Testament, zasadzka, a w tle niewyjaśniona zagadka fortuny

Czytaj dalej
Fot. Artur Drożdżak
Artur Drożdżak

Testament, zasadzka, a w tle niewyjaśniona zagadka fortuny

Artur Drożdżak

Kazimierz K. wyjechał z Krakowa na wycieczkę do Ameryki Południowej. W domu ukrył kamerę, która nagrała jak jego syn z żoną przeszukują pokoje. Małżonkowie dostali wyrok.

Czterodniowy tydzień pracy w Polsce? Nawet za 2,5 roku

[video]40569[/video]

Ta kryminalna sprawa z wyższych sfer Krakowa generalnie dotyczyła dwóch kwestii. Pierwsza to: czy Kazimierz K. miał majątek, o którym mówił. Druga: czy jego syn z synową ten majątek mu ukradli.

Kazimierz K., inżynier, lat 74, wysoki, szczupły, inteligentny i bogaty. Mieszkał w okazałym domu w centrum Krakowa. Część majątku miał po rodzicach.

Na tle odziedziczonego spadku prowadził wieloletni spór z siostrą, ale ona wysuwała też innego rodzaju pretensje. Kazimierz K. przed laty poturbował szwagra, mężczyzna podupadł na zdrowiu i zmarł. Siostra obwiniała brata za zgon swojego męża. To był kolejny, prócz finansowego, powód złych relacji rodzeństwa.

Jednak wszystko w tej rodzinie kręciło się wokół pieniędzy. Kazimierz K. raz opowiadał o pochodzeniu swojego majątku. - Po skończeniu studiów w 1970 r. pięć lat pracowałem w przemyśle, a od 1976 r. do 1996 r. najpierw z rodzicami, a potem już sam, byłem ogrodnikiem. To był bardzo dochodowy interes - nie krył.

Miał szklarnie i ogromne zamówienia. Kontrakty np. na 25 ton pomidorów, w ciągu tygodnia dostarczał odbiorcom też 25 tys. frezji i 5 tys. gerberów, a były i inne kwiaty, które hodował. W tamtym czasie o takich osobach mówiło się badylarz. Zyski lokował w złocie, kosztownościach i nieruchomościach.

Syn ginie w wypadku

Przed laty mężczyznę dotknęła tragedia, bo jego najstarszy syn zginął w wypadku lotniczym pod Krakowem. Wyrok za tę katastrofę usłyszał ówczesny szef Aeroklubu Krakowskiego, który siedział za sterami. Relacje Kazimierza K. z młodszym synem Pawłem były skomplikowane. Dość powiedzieć, że na pewnym etapie syn pozwał ojca do sądu o zapłatę alimentów.

Paweł K. w sporze o majątek stawał po stronie ciotki. Tym bardziej że nie raz słyszał ojca wypowiadającego groźby śmierci pod adresem swojej siostry.

Darowizna i leki

Relacje ojca i młodszego syna były napięte przez lata, ale około 2009 r. się poprawiły. I to na tyle, że ojciec przekazał mu w darowiźnie nieruchomość wartą 490 tys. zł. Paweł K. z żoną zamieszkali w pobliżu domu ojca, syn był psychiatrą z praktyką w krakowskim szpitalu, jego żona psychologiem.

Z uwagi na dolegliwości Kazimierza K. syn wypisywał mu recepty, ojciec kupował leki, ale nie zażywał, bo miał przekonanie, że syn specjalnie faszeruje go medykamentami o ubocznych działaniach, które pogarszają jego stan zdrowia. Synowi nie mówił o swoich obiekcjach, szczera rozmowa w tej rodzinie to nie była normalna rzecz.

Dzięki poprawieniu się relacji rodzinnych Kazimierz K. mógł prosić syna o zaopiekowanie się domem, kotem i kwiatami, gdy wyjeżdżał za granicę. Z taką też prośbą zwrócił się do niego w kwietniu 2018 r., bo wykupił z żoną wycieczkę do Ameryki Południowej. Tuż przed wyjazdem stwierdził, że w tajemniczych okolicznościach zniknęło mu z barku w sypialni 1000 dolarów, które miał na planowany wyjazd.

Drzwi i okna nie miały uszkodzeń, nie było śladów włamania. Jakby do domu wszedł nieuchwytny złodziej i zabrał dolary. Dlatego przed podróżą Kazimierz K. wynajął agencję detektywistyczną, a ta zamontowała ukryte kamery w sypialni i jadalni, gdzie była skrytka z gotówką i precjozami.

Syn wiedział o schowku, jak i o tym, że jest w nim pozostawiony list pożegnalny ojca. To miał być taki list-testament na wypadek śmierci w katastrofie lotniczej. Kazimierz K. miał w pamięci, jak zginął jego starszy syn. Co więcej, ojciec powiedział synowi, że w liście wskaże, gdzie są ukryte różne cenne rzeczy, które zgromadził przez lata.

Faktycznie miał cztery takie skrytki. Jedną w garażu i trzy w domu, część złota zakopał w słoiku w piwnicy.

Zasadzka na syna

Dziś już wiadomo, że Kazimierz K. zastawił w ten sposób pułapkę na syna, jakby chciał sprawdzić, czy ten połakomi się na jego majątek. Faktycznie po powrocie z egzotycznej podróży zgłosił policji, że został okradziony, a kamery zarejestrowały jego syna Pawła i synowa Marię, jak myszkują po pokojach. Oboje mieli na rękach rękawiczki i przyświecali sobie latarkami.

Kazimierz K. zgłosił brak 30 tys. dolarów (106 tys. zł), zawieszki z brylantem za 100 tys. zł, złotego pierścionka z brylantem za 50 tys., złotych monet o wadze 5 kg za 815 tys zł. O dziwo w skrytce pozostał list pożegnalny Kazimierza K. oraz ułożone w plik pocięte gazety odpowiadające rozmiarom dolarów. W sumie gospodarz straty wycenił na ponad milion zł. Prokurator oskarżył małżonków o tę kradzież, ale ci nie przyznali się do winy.

Paweł K. mówił, że faktycznie spenetrował z żoną dom ojca, by się upewnić, gdzie znajduje się broń palna, karabinek kbks.

- Przed zagranicznym wyjazdem ojciec odgrażał się, że uśmierci ciotkę i będę miał z nią spokój. Pojechałem sprawdzić, gdzie znajduje się broń palna i jej nie znalazłem

- wyjaśniał. Zauważył wtedy, że ojciec wyeksponował na ścianach posiadaną kuszę, maczetę i pistolety hukowe.

Sędzia na procesie dopytywała się, dlaczego małżonkowie mieli latarki i rękawiczki. Tłumaczyli, że było ciemno i brudno, a z mebli mogły wystawać gwoździe i drzazgi.

Paweł K. dodał, że miesiąc po powrocie ojca z zagranicy Kazimierz K. oblał kwasem swoją siostrę, która przyjechała do Polski z Anglii. Pokrzywdzona trafiła na kilka dni do szpitala. Jednak postępowanie karne w tej sprawie prokuratura umorzyła i nikomu nie postawiono zarzutów.

Sąd Okręgowy ostatecznie uniewinnił Pawła K. od zarzutu kradzieży ojcu 1000 dolarów i choć uznał winę małżonków w sprawie kradzieży rzeczy za milion, to odstąpił od wymierzenia im kary.

Winni, ale bez kary

Zdaniem sądu w domu Kazimierz K. nie miał deklarowanej przez siebie fortuny. Podawał sprzeczne informacje, skąd pochodziło owe 5 kg złota, nie miał zwyczajowo otrzymywanych od jubilera certyfikatów na pierścionek, nie miał zdjęć tych cennych rzeczy i świadków, którzy mogliby potwierdzić, co posiadał.

Dlatego sąd oskarżonym przypisał winę w zakresie tzw. nieudolnej kradzieży, bo przecież nie można zabrać czegoś, co nie istniało.
Nie było jednak wątpliwości, że małżonkowie pod nieobecność gospodarza weszli bezprawnie do jego domu i jednego z garaży i tam szukali cennych rzeczy, syn nie miał przy tym zgody na dysponowanie kluczami do drzwi wejściowych.

Co symptomatyczne dla tej rodziny, Kazimierz K. nie podjął rozmowy z synem, dlaczego wszedł do jego posiadłości bez zgody, a syn nie odezwał się do ojca, gdy detektywi przysłali mu na komórkę zdjęcia obrazujące, jak penetruje dom Kazimierza K. Za to od razu poprosił o wsparcie adwokata i nie pojawił się na umówionym spotkaniu, by wyjaśnić sprawę wejścia na teren posesji i rzekomej kradzieży.

Niedługo potem, jakby w odwecie, zawiadomił policję, że ojciec ma w domu nielegalną broń i że wypowiadał groźby pod adresem swojej siostry.

Co więcej, kilka miesięcy później Paweł K. złożył w sądzie wniosek o przyjęcie ojca do psychiatryka bez zgody samego pacjenta i przedłożył stosowną dokumentację lekarską i psychiatryczną. Sąd cywilny ten wniosek Pawła K. oddalił.

Decydując się na odstąpienia od ukarania oskarżonych, sąd zwrócił uwagę, że strony sporu wyrobiły w sobie umiejętność przedstawiania faktów pasujących im do danej sprawy.

Gdy pasowało Kazimierzowi K., to twierdził, że nie jest bogaty i prosił o zwolnienie z kosztów w jednej ze spraw sądowych. Gdy rzekomo został okradziony, podawał, że miał fortunę. Z jego synem było podobnie. Gdy Paweł K. chciał od ojca alimenty, mówił, że Kazimierz K. to bogacz. Gdy zaś wynikła sprawa kradzieży, to twierdził, że ojciec nie miał cennych rzeczy.

Ostatecznie Sąd Apelacyjny w Krakowie zgodził się z argumentami prokuratora i wymierzył oskarżonym karę po roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Oskarżyciel wskazywał bowiem, że konflikt między małżonkami a pokrzywdzonym uzasadnia wręcz konieczność wymierzenia kary. Odstąpienie od niej stanowiłoby niejako „pośrednie” przyzwolenie wymiaru sprawiedliwości na podejmowanie prób samowolnej i bezprawnej egzekucji swoich roszczeń przez strony konfliktu przy pominięciu prawa. Wyrok jest prawomocny.

[polecane]24070605,20983911,24077991,20561800,22091705,22115069[/polecane]

Artur Drożdżak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.