Szpitale płacą za błędy przy porodzie. Kolejne miliony dla rodziców chorych dzieci

Czytaj dalej
Fot. Pixabay/ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE
Małgorzata Oberlan

Szpitale płacą za błędy przy porodzie. Kolejne miliony dla rodziców chorych dzieci

Małgorzata Oberlan

Monika nie siada, nie mówi, samodzielnie nie je ani się nie załatwia. Do końca życia będzie wymagać opieki. Teraz prawomocnym wyrokiem sądu jej rodzina dostanie blisko 2 mln zł za błąd przy porodzie w Brodnicy. Takich odszkodowań w Polsce przybywa, choć procesy nadal ciągną się latami.

O zapłacie za błąd lekarski na porodówce w Brodnicy (Kujawsko-Pomorskie) głośno jest w środowisku rodziców niepełnosprawnych dzieci w całym kraju. Kwota jest godna. Kolejny prawomocny wyrok w takiej sprawie podtrzymuje na duchu innych. Takie pieniądze są w stanie odmienić życie każdego. W przypadku rodziny opiekującej się dzieckiem, które nawet samodzielnie nie siada, dają przynajmniej nadzieję na wyjście z ubóstwa. W biedę wpędza ją konieczność rezygnacji z pracy rodzica oraz koszty leczenia, rehabilitacji, dojazdów.

Co się wydarzyło na porodówce w Brodnicy?

Monika ma dziś 12 lat. Przyszła na świat w sierpniu 2009 roku na porodówce w Brodnicy. Jak ustalił Sąd Okręgowy w Toruniu w oparciu o opinie biegłych (kluczowa była ekspertyza tych z CM Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie), zeznania licznych świadków i dokumentację, lekarze w Brodnicy popełnili kilka błędów. Ciąża mamy Moniki przebiegała wzorowo. Nie było podejrzeń wad rozwojowych płodu. Wbrew późniejszym twierdzeniom medyków pacjentka nie miała też infekcji dróg moczowych.

Przyjęta na porodówkę kobieta była w stanie, który kwalifikował ją do wykonania cesarskiego cięcia. Nie zrobiono tego mimo małowodzia, ryzyka niedotleniania płodu, sączących się zielonych wód płodowych, aspiracji smółki. Naturalny poród stymulowano oksytocyną. Przez ten czas zaniedbano monitorowania stanu płodu ciągłym zapisem KTG. Skutek? Po kilku godzinach pacjentka urodziła dziewczynkę w stanie głębokiego niedotleniania. Dziecko dostało 1 punkt w skali Apgar i musiało być przewożone do specjalistycznej placówki leczniczej.

Monika dotknięta jest czterokończynowym porażeniem spastycznym, padaczką i głęboką niepełnosprawnością intelektualną. Ma uszkodzony system nerwowy i wzrok. Wymagać będzie już do końca życia całodobowej opieki. Nie siada, nie mówi, nie załatwia sama potrzeb fizjologicznych; trzeba ją karmić, myć, ubierać, zakładać pampersy. Wymaga specjalistycznego leczenia oraz rehabilitacji. Co jasne, opieka nad takim dzieckiem zmieniła też na zawsze życie całej rodziny.

-Niestety, to nie jest rzadki scenariusz. Zaniechanie wykonania cesarskiego cięcia, wielogodzinne wywoływanie porodu naturalnego, brak stałego monitorowania stanu płodu KTG finalnie skutkujące niedotlenieniem - te elementy powtarzają się w naszych sprawach - nie kryje Małgorzata Klemczak z kancelarii odszkodowawczej KMK Progres w Bydgoszczy, do której trafiła sprawa Moniki.

Kto i ile zapłaci za brodnickie błędy?

Standardowo Małgorzata Klemczak w podobnych sprawach zaczyna od prób ugody z lecznicą lub jej ubezpieczycielem. Tak było i tutaj. Twarda postawa drugiej strony spowodowała jednak, że matka Moniki wkroczyła na drogę sądową (jako reprezentantka niepełnosprawnej córki). Prawnie przed sądem interesy obu reprezentowała bydgoska adwokat Alicja Kempa.

Proces trwał 6 lat. Wyrok zapadł w styczniu 2021 roku i jest już prawomocny. Poród i błędy miały miejsce w roku 2009. Wówczas brodnicka porodówka była częścią szpitala w Grudziądzu. Stąd wyrok nakazujący zapłatę, solidarnie, Regionalnemu Szpitalowi Specjalistycznemu im. dr. Władysława Biegańskiego w Grudziądzu i jego ubezpieczycielowi PZU SA.

Zadośćuczynienia za błędy przy porodzie zasądzane są w Polsce w coraz wyższych kwotach. Procesy wciąż jednak trwają latami.
123rf/zdjęcie ilustracyjne Zadośćuczynienia za błędy przy porodzie zasądzane są w Polsce w coraz wyższych kwotach. Procesy wciąż jednak trwają latami.

Orzeczeniem sądu wypłacić należy: 1 mln zł zadośćuczynienia z odsetkami od 2015 roku, 312 tys. zł renty skapitalizowanej, czyli kosztów opieki nad dzieckiem w minionych latach (znów z odsetkami), po 5540 zł co miesiąc renty, wyrównanie renty za okresy minione, ponad 23 tys. zł zwrotu części kosztów procesowych. W sumie daje to wspomniane blisko 2 mln zł. Lecznica i PZU będą finansowo odpowiadać za skutki porodu, jakie jeszcze mogą się pojawić w przyszłości, do poziomu 46 tys. 500 euro. Dodajmy, że szpital i ubezpieczyciel pokryć mają też 72 tys. 499 zł kosztów sądowych.

Ludzie zaczynają wierzyć, że można wygrać

Małgorzata Klemczak w środowisku opiekunów niepełnosprawnych dzieci aktywna jest od 13 lat. Jej wnuczek cierpi na autyzm. To sprawia, że problemy rodzin ON rozumie doskonale i cieszy się ich zaufaniem. Do każdej sprawy podchodzi nie tylko profesjonalnie, ale i po prostu z empatią. Podobnym zaufaniem od lat cieszy się w środowisku wspomniana adwokat Alicja Kempa.

-Proces dotyczący porodu w Brodnicy trwał 6 lat. To wcale nie długo, jak na nasze realia. Znamy procesy dziesięcioletnie, a nawet dłuższe - podkreśla Małgorzata Klemczak. -Wszystkie są skomplikowane, czasochłonne, wiążą się z długim opiniowaniem przez biegłych.

Zanim do procesu w ogóle dojdzie, rodzice chorego dziecka podejrzewający błędy przy porodzie najpierw muszą się przemóc. Odrzucić poczucie winy (matki jako pierwsze biorą wszystko na siebie, obciążając się za wyimaginowane grzechy) i przekonanie, że "z lekarzami nie da się wygrać". Dalej - przygotować się psychicznie na kilkuletnie sądowe boje.

Nie każda wygrana w sądzie cieszy

Sprawa, której Małgorzata Klemczak nigdy nie zapomni, dotyczy błędu przy porodzie w innej miejscowości. Proces sądowy dotyczył zaniedbania personelu medycznego nad rodzącą matką. Znów było tak, że odczyt z wyniku KTG kwalifikował do natychmiastowego rozwiązania ciąży przez cesarskie cięcie.

-Ale błagania wycieńczonej matki zbagatelizowano. Kobieta nie czuła ruchów płodu, a zmuszona była rodzić siłami natury kilkanaście godzin - mówi Klemczak.

Dziecko przyszło na świat w ciężkiej zamartwicy. Przez kilka godzin było reanimowane. Zaniedbanie skutkowało niedotlenieniem i ciężkim uszkodzeniem neurologicznym.

Ten proces w sądzie został wygrany. Niestety, w trakcie oczekiwania na uprawomocnienie wyroku dziecko zmarło. -Miało zaledwie 9 lat - wspomina Małgorzata Klemczak. - W takich przypadkach zasądzona kwota stanowi już spadek dla rodziców po zmarłym dziecku.

Jakie wyroki zapadają w kraju?

Kwoty zasądzane w kraju za podobne błędy przy porodach są coraz wyższe. Zależą od wielu kwestii, a mogą łączyć się również z dodatkowymi zadośćuczynieniami dla samych rodziców niepełnosprawnych dzieci - za ból, cierpienia psychiczne, konieczność rezygnacji z pracy zawodowej.

20 lutego 2019 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie przyznał dziewczynce dotkniętej niepełnosprawnością w stopniu znacznym (dziecięce porażenie mózgowe) 1 mln zł zadośćuczynienia. Dodatkowo, rodzicom dziecka przyznano 100 tys. zł za naruszenie ich dóbr osobistych w postaci niezakłóconego życia rodzinnego i prawa do rozwoju osobistego.

Sąd Apelacyjny w Łodzi w wyroku z dnia 23 lutego 2017 roku przyznał poszkodowanemu dziecku 700 tys. zł. Dziewczynka na skutek zaniechania przeprowadzenia przez szpital odpowiednich badań doznała ciężkiego niedotlenienia centralnego układu nerwowego. Opóźniony jest jej rozwój ruchowy, rozwój mowy oraz obniżone są jej funkcje umysłowe i poznawcze. Będzie wymagała pomocy rodziców do końca życia.

W głośnej sprawie, w której orzekał Sąd Apelacyjny w Warszawie (wyrok z 18 stycznia 2016 roku) dziewczynka, która na skutek błędu lekarzy znalazła się w stanie wegetatywnym, otrzymała 1 mln 200 tys. zł zadośćuczynienia. Z powodu „zerwania więzi rodzinnych” zadośćuczynienie otrzymali również jej rodzice. Matce przyznano 300 tys. zł, a ojcu 200 tys. zł. W tej sprawie błąd lekarski polegał m.in. na niewykonaniu cesarskiego cięcia mimo wyników badania KTG oraz przeprowadzeniu porodu kleszczowego o co najmniej pół godziny za późno.

Rekordowa kwota przyznanego zadośćuczynienia za błąd przy porodzie aktualnie wynosi łącznie ponad 3 mln zł z odsetkami.
Przyznał ją Sąd Najwyższy 15 czerwca 2018 roku. Tak wysokie zadośćuczynienie otrzymało dziecko, które urodziło się z poważnym niedowładem rąk i nóg. Sąd podkreślił, że w takich sytuacjach cierpienie z powodu kalectwa dziecka można traktować jak śmierć. Ten proces trwał łącznie 9 lat.

Wracając do Brodnicy...

W procesie dotyczącym błędu na porodówce w Brodnicy przesłuchano licznych świadków, w tym personel medyczny. Świadkowie często zasłaniali się niepamięcią. Jednak zeznania lekarza ginekologa-położnika, twierdzącego, że przypomina sobie podpięcie pacjentki do KTG, sąd jasno określił jako niewiarygodne.

Lekarz pracuje w brodnickim szpitalu do dziś. Nie brakuje pacjentek, które bardzo chwalą jego zaangażowanie i profesjonalizm. Sprawa porodu z 2009 roku nigdy nie była przedmiotem postępowania karnego. Nikt nie zawiadamiał prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

PS Imię niepełnosprawnej dziewczynki, która urodziła się w Brodnicy, zostało zmienione.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.