Szpital Strusia przyjął pierwszych pacjentów z Ukrainy. Pomaga też szpitalowi we Lwowie

Czytaj dalej
Fot. Robert Woźniak
Nicole Młodziejewska

Szpital Strusia przyjął pierwszych pacjentów z Ukrainy. Pomaga też szpitalowi we Lwowie

Nicole Młodziejewska

Szpital Miejski im. J. Strusia przyjął już pierwszych uchodźców. Ich stan zdrowia jest dobry, ale każdy z nich bardzo przeżywa sytuację na Ukrainie. Szpital pomaga także ukraińskim kardiochirurgom, przekazując im niezbędny sprzęt.

Pan Nikolaj i panie Katia oraz Halina to nowi pacjenci szpitala przy ul. Szwajcarskiej. Każdy z nich został przyjęty tu z innym problemem zdrowotnym, ale cała trójka z pewnością nie trafiłaby do poznańskiego szpitala, gdyby nie wojna na Ukrainie.

– Przyjechałem z Kijowa 27 lutego. Przez kilka dni miałem duszności i wysoką temperaturę. Do szpitala trafiłem 7 marca. Teraz już czuję się dużo lepiej. Opieka tutaj jest lepsza niż na Ukrainie

– mówi pan Nikolaj.

– Nigdy wcześniej nie byłem w Polsce, to mój pierwszy raz. Przyjechałem z córką i obecnie mieszkamy w hotelu w Poznaniu. Ale gdy tylko przestaną zrzucać bomby na Kijów, chcemy tam wrócić.

Jak tłumaczy dr Marcin Żytkiewicz, ordynator oddziału chorób wewnętrznych, stan pana Nikolaja jest stabilny i prawdopodobnie już za kilka dni będzie mógł opuścić szpital. W podobnym czasie na Szwajcarską trafiła również pani Katia.

– Jestem z obwodu Tarnopolskiego. Źle poczułam się dopiero będąc w Polsce, gorączkowałam też w nocy, dlatego znajomi z Poznania przywieźli mnie tutaj na SOR – opowiada.

– Przyjechałam tu z synkiem, ma rok i trzy miesiące, to ze względu na niego uciekliśmy. Teraz jest u moich znajomych. Gdy skończy się wojna chcielibyśmy wrócić na Ukrainę. Ale kiedy to będzie?

- dodaje z łzami w oczach.

Pacjenci, będący uchodźcami trafili też na oddział kardiologii.

– Pani Halina trafiła do nas przez SOR, od kilku dni źle się czuła. Zdiagnozowaliśmy u niej bradykardię, czyli wolną czynność serca. 14 marca wszczepiliśmy tej pani stymulator. Zabieg przeszedł bez powikłań, dlatego pacjentka może być już zwolniona do domu – mówi dr Marek Słomczyński, ordynator oddziału kardiologicznego.

W środę pacjentka została wypisana ze szpitala.

– W Poznaniu mieszkają moje wnuczki, to one się mną opiekują. Czuje się tu bezpiecznie, jest wszystko dobrze. Ale to, co dzieje się na Ukrainie jest straszne

– mówiła pani Halina jeszcze przed opuszczeniem placówki.

Ordynator oddziału chorób wewnętrznych podkreśla, że personel jest przygotowany na pomoc osobom z Ukrainy.

– Doskonalimy nasze umiejętności komunikacyjne, bo w takiej dziedzinie, jak choroby wewnętrzne, zebrany wywiad musi być jak najbardziej dokładny – mówi dr Żytkiewicz.

W szpitalu im. J. Strusia pracują również osoby z Ukrainy. Wśród nich jest dr Alona Hulchenko, odbywająca staż w poznańskim szpitalu. Jak przyznaje, sytuacja w jej kraju jest bardzo trudna, ale cieszy ją fakt, że może być wsparciem dla pacjentów, którzy trafiają tu z Ukrainy.

– Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie ta wojna się skończy. Na razie nie chcę tam wracać, bo wiem, że są ludzie, którzy też tutaj potrzebują pomocy

– tłumaczy dr Hulchenko.

Przedstawiciele szpitala podkreślają, że oferują szeroką pomoc uchodźcom z Ukrainy.

– Już od pierwszego dnia wojny postanowiliśmy wspierać Ukrainę pod każdym względem. Dlatego przyjmujemy ukraińskich pracowników - są to nie tylko pracownicy medyczni, ale także personel pomocniczy – podkreśla lek. med. Mariusz Stawiński, zastępca dyrektora ds. opieki zdrowotnej.

Kolejną sprawą jest pomoc sprzętowa. Pracownicy placówki zebrali niezbędne do pracy na oddziale kardiochirurgicznym narzędzia i wysłali je do ukraińskiego szpitala.

– Chcemy pomóc naszemu przyjacielowi prof. Lubomirowi Kulykowi, który we Lwowie prowadzi jeden z największych oddziałów kardiochirurgicznych na Ukrainie

– tłumaczy prof. Paweł Bugajski, ordynator oddziału kardiochirurgicznego.

– W tej chwili brakuje mu dosłownie wszystkiego, dlatego dokonaliśmy wyborów i wysłaliśmy od nas paczki. Znalazł się w nich sprzęt, jak np. specjalistyczne wkłucia do podawania leków, ale także rozwieracze, żeby dostać się do serca, nożyczki czy zaciski. Nie zabrakło też takich rzeczy jak opatrunki, maski i rękawice.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Nicole Młodziejewska

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.